czwartek, 28 marca 2013

You're Crazy

Rozdziały:

Prolog
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III 

___________________________________________________________

Bohaterowie:




APRIL  DROWSE
"
Jedyny sposób, by oszpecić piękno, to ukazać jego szaleństwo."
Odkąd znam April - choć z nią to jest tak, że nigdy nie można powiedzieć do końca, że się ją zna - wydawało mi się, że ona gdzieś w środku jest taka sama jak reszta. Ale za każdym razem, kiedy już prawie jestem w stanie dowieść swojej racji, ona znów robi jedną z tych rzeczy, o których nawet nie potrafię pomyśleć, żeby nie dostać jebanej migreny. Ona mnie fascynuje. Nakręca. Obezwładnia. W jej świecie nie obowiązują żadne prawa. Jest wszystkimi żywiołami jednocześnie, a najwięcej w niej ognia. W jej spojrzeniu widzisz pożądanie i ból, nienawiść i pasję, ale nigdy nie zaznasz od niej miłości.
Uważaj, bo przyciągnie cię niczym światło nocą przyciąga ćmę, by potem w jednej chwili ją spalić, gdy tylko podleci zbyt blisko. Jest zgniłą duszą zamkniętą w pięknym ciele.



GRACE  McCORNELL
"Mając wolność, kwiaty, książki i księżyc, któż nie byłby w pełni szczęśliwy?"
Choć ciągle próbuję i próbuję, nie potrafię przekonać się do tej dziewczyny. Czasem wydaje mi się sztuczna jak jeden z tych plastikowych kwiatów, na które tak strasznie narzeka. Cóż, nie mogę odmówić jej tych paru talentów, które ma. Ale co z tego? Tylko na nią spójrzcie! Jej pozy są wyćwiczone, jej gesty są zagrane, jej słowa są puste! Oczywiście, są czasem takie chwile, kiedy potrafi mówić naprawdę pięknie i nawet nie mam wtedy ochoty napluć jej w twarz. Ale takich chwil jest zbyt mało, jeśli o mnie chodzi, żeby jakoś zaakceptować jej towarzystwo na dłuższą metę. Kiedy mam jej dość, po prostu wychodzę i staram się nie zamordować pierwszego przechodnia, którego minę. Wciąż jednak dręczy mnie myśl, że w swoim życiu stanowczo zbyt wiele zawdzięczam właśnie jej.



"Już to, że zebrali się z różnych dzielnic miasta, z różnych układów rodzinnych,
z różnych mieszkań, domów, widoków ze swego okna, i razem wykonują,
czyli razem poddają się rozkazowi zapisanych na papierze dźwięków,
jest godne podziwu."

Tej hołoty chyba nie muszę przedstawiać? Duff, Izzy, Slash, Steven, Steven, Joe, Tom, Joey, Brad i Ray.
Chociaż o Raymondzie Tabano zapewne nie słyszała większość z Was... Nie ma się czego wstydzić, ja też nie słyszałem. Dopiero kiedy spotkałem go osobiście, okazało się, że gdyby nie ten skurwysyn, pewnie nie mielibyśmy Aerosmith. Ale dość o tym. Są ciekawsze rzeczy do roboty niż opowiadanie o jakimś mało ważnym (biorąc pod uwagę całokształt, nie samo powstanie Aerosmith...) gitarzyście. Gdyby tylko nie fakt, że - niestety - miał swój udział w tej historii...

AXL ROSE
"Każdy będzie miał kiedyś swoje 15 minut sławy."
Cóż, to ja i chyba nie trzeba niczego wyjaśniać... O mnie w tej cholernej historii mówi się wystarczająco dużo. Jeszcze zobaczycie. Będziecie rzygać moim nazwiskiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;