środa, 6 marca 2013

Rozdział Czwarty


No i oto nadciągł był czwarty rozdział FWBF, chociaż nie zaliczam go do jakichś najlepszych. Wciąż pracuję nad tym, żeby jednak narracje różniły się skoro "opowiadają" różne osoby, ale mam z tym problem (no cóż, dlatego wybrałam ten sposób... Trening czyni mistrza podobno, coś tak słyszałam). Mam nadzieję, że się Wam spodoba tak jak i poprzednie (przypominam, że ostatnio był Brian i mały Slash :3 A dzisiaj czytamy o kolejnym z Gunsów) i uprzedzam, że inteligencja i wszelkie inne cechy narratora w rozdziale są celowo wykreowane w taki sposób ;_;
***
 Cóż, kolejny rozdział, z którym miałam problem. Ciężko było mi się wcielić w kogoś innego, biorąc pod uwagę, że sama także brałam udział w opisanych tu wydarzeniach. Początkowo planowałam nawet zostawić tę opowieść na koniec, ale i tak prędzej czy później musiałabym się z nią zmierzyć. Przyznam, że nie było łatwo wracać do tamtych wspomnień, a zwłaszcza do tego, co działo się później, ale nie powinnam narzekać, skoro sama wybrałam dla siebie taką drogę. I wtedy, i teraz.
ROZDZIAŁ CZWARTY
SHE'S FOR ME



17 czerwca 1980, Seattle, USA

​Spokojnie przemierzałem ulice University District. Nigdzie mi się nie spieszyło. Od czasu do czasu mijałem grupkę znajomych, kilka razy zatrzymałem się na krótką rozmowę, ale tego dnia jakoś wolałem być sam. Idąc z rękami w kieszeniach, od czasu do czasu kopnąć leżący na drodze kamień, czy inną puszkę. Znów padało.  Nie dziwiłem się, że większość znajomych pochowała się po klubach. Może nawet sam bym poszedł, gdybym tylko miał z kim. Nie byłem duszą towarzystwa, a co za tym idzie grono moich znajomych ograniczało się do paru gości z klasy, z którymi lubiłem się napić raz na jakiś czas. Przyjaciółmi bym ich w każdym razie nie nazwał. Z dziewczynami też miałem same problemy. Albo raczej to one były problemem. Wszystkie wyglądały i zachowywały się tak samo. Po prostu jak któraś się spodobała, to można się było umówić i tyle. Pewnie sobie pomyślicie, że jestem dupkiem, który dziewczyny ocenia tylko po wyglądzie, ale co innego można ocenić w osobie, której samo to zniechęca do podjęcia choćby i najprostszej rozmowy?
​Tak rozmyślając, skręciłem nieświadomie w jedną z mniejszych ulic. Kręciło się tu tylko kilka osób, głównie małe dzieci i starsze kobiety z torbami pełnymi zakupów. Jak to możliwe, że w sobotnie popołudnie w całym mieście nie działo się absolutnie nic ciekawego? Mijałem właśnie kolejny podejrzany bar z neonowym szyldem, który w kilku miejscach nie świecił , kiedy spostrzegłem w środku znajomą sylwetkę. Wszedłem, niepewnie rozglądając się na boki. Parę razy zdarzyło się, że wyrzucano mnie z pubów. Widać było gołym okiem, że dwudziestu lat nie mam. Podszedłem do stolika ustawionego najbliżej drzwi i usiadłem na wolnym krześle mamrocząc pod nosem niezrozumiałe powitanie. Jasnowłosy chłopak pokiwał wolno głową, sącząc coś z wysokiej szklanki. Uścisnęliśmy sobie ręce i chwilę przegadaliśmy o jakichś nic nie znaczących głupotach. Ładny dzień, słońce świeci, ktoś się z kimś związał, czyjś ojciec miał wypadek w pracy. Zwykłe codzienne sprawy, które mnie nie obchodziły. On takich informacji zawsze miał mnóstwo. Znało go chyba całe miasto. Połowa uważała go za przyjaciela. A on i tak zawsze przesiadywał sam. Może dlatego znalazłem z nim wspólny język i jako jedyny rzeczywiście mogłem nazwać go swoim najbliższym kumplem.
​Po pewnym czasie zorientował się, że przestałem go słuchać. Nic nie powiedział, przyzwyczaił się. Uzupełnialiśmy się całkiem nieźle. On zawsze mówił tyle, że trudno było nadążyć ze słuchaniem. Ja z kolei od czasu do czasu wtrącałem zdanie czy dwa i obu nas to satysfakcjonowało. Przez chwilę milczał, więc podniosłem wzrok z drewnianego blatu na jego pociągłą, trochę dziecinną twarz. Wyraźnie miał mi do przekazania coś ważnego. Nie myliłem się. Poprawił okulary na nosie i rzekł do mnie beznamiętnym tonem:
- Zerwałem wczoraj z Janis. – Znów przyssał się do szklanki i czekał na moją reakcję. Zastanowiłem się chwilę. Nie lubiłem rzucać słów na wiatr. Lepiej pomyśleć i dopiero potem mówić.
- Wiesz, że jej nie lubię, nie? – Zapytałem w końcu, a on tylko westchnął i znów zalał mnie potokiem słów. Słuchałem tego wywodu mniej więcej raz na dwa tygodnie, więc teraz mogłem sobie odpuścić. Pogrążyłem się we własnych rozmyślaniach na temat tej dziewczyny. Nie lubiłem jej, to mogłem stwierdzić z całą pewnością. Nie miałem pojęcia co on w niej widział, ale widocznie coś ich do siebie ciągnęło, bo po każdym rozstaniu zawsze w końcu do siebie wracali. Być może jest coś w tej gadce o przeciwieństwach? Może w takim razie powinienem związać się z jedną z tych dziewczyn w spódniczkach mini i botkach z obcasem? Janis Coleman była ostatnią osobą, która pasowałaby do siedzącego przede mną chłopaka. Przede wszystkim, była naprawdę perfidna. Mówiłem mu to kilka razy, ale do niego po prostu nie docierało, że dziewczyna go wykorzystuje. Oprócz tego, chociaż może trochę różniła się od rówieśniczek, nie była do końca ...naturalna Raczej stale udawała, ale on tego nie dostrzegał. A skoro nie chciał mi wierzyć, uznałem, że sam musi się o tym przekonać i z pewnym niesmakiem wysłuchiwałem o ich kolejnych kłótniach, rozstaniach i powrotach. Jego teoria na temat mojego braku sympatii do Jan była taka, że najzwyczajniej w świecie mu zazdrościłem. Sam próbowałem parę razy związać się z kimś na dłużej, ale zawsze, za każdym cholernym razem, trafiałem na jedną z tych pustych lalek. One naprawdę nadawały się tylko do jednego. I nawet nie były urażone, kiedy nad ranem wychodziłem bez słowa. Nie powiem, że takie znajomości na jedną noc mnie nie pociągały, ale czasem rzeczywiście miałem wrażenie, że brakuje mi w życiu takiej osoby, która byłaby ważniejsza niż tylko przygodny seks.
- Znowu mnie nie słuchasz… - Westchnął Frank. – I ty się dziwisz, że żadna dziewczyna nie może z tobą wytrzymać? Przecież one nie cierpią być ignorowane… - Przemówił Blondas tonem mówiącym ewidentnie, że jest najbardziej doświadczoną w relacjach damsko-męskich osobą w stanie Waszyngton.
- Daj spokój, naprawdę. Nasłuchałem się już wystarczająco dużo o Jan w swoim krótkim życiu.
- Gdybyś sam miał dziewczynę, też mówiłbyś o niej na okrągło. – Uśmiechnął się chytrze, pokazując krzywe zęby. ‘Zaczyna się’ pomyślałem, wznosząc oczy do metaforycznego nieba. Metaforycznego, bo siedząc w barze mogłem co najwyżej wznieść oczy do unoszącego się pod sufitem dymu nikotynowego.
- Spójrz na tą! – Usłyszałem nagle podekscytowany szept Franka i spojrzałem w kierunku, wskazywanym przez jego kościstą rękę. Rzeczywiście, dziewczyna, która właśnie weszła do baru była całkiem ładna. Miała krótkie, ciemne włosy i niezłą figurę, przy czym nie odczuwała chyba wyraźnej potrzeby eksponowania jej na widok publiczny. Podeszła do baru, a my obserwowaliśmy ją dyskretnie (to znaczy mniej więcej tyle, że ja obserwowałem dyskretnie, a Frank nerwowo poprawiał okulary, wpatrując się centralnie w jej tyłek). Zamieniła kilka słów z barmanem i po chwili ruszyła z powrotem do wyjścia, z butelką piwa w ręce. Blondas szturchnął mnie łokciem jak tylko wyszła i po chwili obaj szliśmy za nią ulicą. W pewnym momencie zniknęła w jakiejś bramie, ale kiedy i my tam dotarliśmy, nie było jej na obskurnym placu. Musiała wejść do któregoś z budynków. Frank zaoferował się, że pójdzie zobaczyć do środka, a ja wróciłem na ulicę i przysiadłem na krawężniku.
​Jak to jest, że kiedy już zobaczę dziewczynę w moim typie, to nawet nie zamienię z nią słowa? Nawet nie wiedziałem jak się nazywa. Nic. I takie właśnie miałem szczęście, jeśli idzie o dziewczyny. Siedziałem na tym krawężniku strasznie długo. Zdążyłem wypalić kilka papierosów. Zaczęło mi się nudzić. Może i rzeczywiście, duszą towarzystwa nie byłem, ale ileż można przesiedzieć w samotności? Miałem ochotę z kimś porozmawiać. Z kimś, kto nie ma trudności ze skleceniem dwóch w miarę inteligentnych zdań. Czyli mogłem wykluczyć większość swoich znajomych. Na Franka nie chciało mi się czekać, może znalazł tą dziewczynę, a może wciąż błąkał się po budynku, dzwoniąc do każdych drzwi i pytając o wysoką brunetkę? Nie byłbym bardzo zdziwiony, gdyby okazało się, że to prawda. Zdecydowałem już, że nie będę dłużej na niego czekał, kiedy właśnie wybiegł z bramy z ekscytacją wymalowaną na twarzy i machając rękami. Gdyby miał ogon, zapewne merdałby nim na wszystkie strony.
- Zna… Znalazłem ją… - Wysapał i otarł ręką czoło, pokazując mi, jak bardzo męczące było to zadanie i na jak wielkie poświęcenie się dla mnie zdobył. Moje serce na chwilę zwariowało i sam się zdziwiłem ile radości i nadziei może w człowieku wzbudzić jedno krótkie, nieskładne zdanie. Uniosłem brwi, patrząc na chłopaka z oczekiwaniem, ten jednak wyraźnie chciał przytrzymać mnie w napięciu, bo kilka razy odetchnął głęboko, rozejrzał się jeszcze wokół siebie, jak gdyby sprawdzał, czy nikt nas nie obserwuje i w końcu powiedział:
- Powiedziała, że dziś nie ma już czasu, ale jutro chętnie pójdzie z nami do jakiegoś baru, czy coś… - Oparł się z nonszalancją o szarą ścianę jednego z budynków i z udawanym znudzeniem przyglądał się swoim paznokciom. Po chwili uśmiechnął się szeroko i szturchnął mnie łokciem, jak to miał w zwyczaju.
- Nie musisz dziękować. Wiesz, że dla ciebie wszystko. No, może nie zupełnie, ale to akurat nic wielkiego dla mnie. – Zaczął swoją zwykłą mowę, którą jak zwykle mu przerwałem, mrucząc niewyraźne „dzięki.” Po chwili uścisnął moją dłoń i poklepał po ramieniu, po czym oddalił się w kierunku baru, z którego wcześniej przyszliśmy. Ja zostałem sam przed domem mojej hipotetycznej przyszłej dziewczyny i pomyślałem, że trzeba by się wreszcie stamtąd ruszyć. Wstałem, otrzepałem spodnie i już miałem się oddalić, kiedy zobaczyłem TAMTĄ dziewczynę. Powoli przeszedłem przez jezdnię, nawet się nie rozglądając, tędy i tak nigdy nic nie jeździło. Zresztą usłyszałbym warkot silnika, a tu królowały krzyki grających w piłkę, skakankę, czy klasy dzieci. Kiedy znalazłem się po drugiej stronie ulicy, mogłem zdecydowanie lepiej się jej przyjrzeć. Oparłem się o rdzewiejące ogrodzenie i rozejrzałem się. Niskie domy z czerwonej cegły ciągnęły się szeregiem do końca ulicy. Przypominały baraki. Znajdujące się w kilkumetrowych odstępach od siebie drzwi, straszyły powybijanymi szybami, okna wychodziły pewnie na drugą stronę. Ona siedziała na betonowych schodkach, schowana przed deszczem pod blaszanym daszkiem. Czytała książkę, co jakiś czas przygryzając nerwowo wargę. Wyglądała dokładnie tak, jak w moich wyobrażeniach wyglądała inteligentna dziewczyna. Właśnie taka, z którą można porozmawiać o czymś ciekawym, kiedy nie ma się nic lepszego do roboty.
​W pewnym momencie podniosła głowę i spojrzała na mnie znad czytanej pozycji. Przez chwilę pomyślałem, że zaraz mnie wygoni, ale ona tylko popatrzyła tak przez chwilę i znów pogrążyła się w lekturze. Zaintrygowany, przeszedłem przez niedomkniętą furtkę i powoli ruszyłem w jej stronę. Wyglądała na taką delikatną. Taką, co to mogłaby się wystraszyć nieznajomego chłopaka, skradającego się w jej stronę, więc w duchu modliłem się, by choć na chwilę jeszcze raz podniosła wzrok. Niestety, uparcie czytała dalej, nie zaszczycając mnie już spojrzeniem.
- Umm… - Mruknąłem niepewnie, kiedy znalazłem się w miarę blisko. Wciąż na mnie nie patrzyła. - Co czytasz? – Zapytałem, żeby jakoś zwrócić na siebie jej uwagę. Wciąż nie podnosząc głowy odpowiedziała na zadane przez mnie pytanie.
- Fleminga. – Miała ładny głos, miły dla ucha. – Casino Royale. A czemu pytasz? – Dodała po chwili i zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem okrągłych, szarych oczu. - Jeśli przyszedłeś do mojego ojca, to nie może teraz rozmawiać. – Wróciła do swojego świata, a ja zastanawiałem się przez chwilę kim do cholery jest jej ojciec. Nie szło mi to, bo nie miałem nawet pojęcia jak dziewczyna się nazywa.
- Czemu miałbym przychodzić do niego? Do ciebie nie można? – Zapytałem po chwili żartobliwym tonem, ale nawet się nie uśmiechnęła. - Michael jestem. – Westchnąłem i usiadłem obok niej. Założyła książkę jakimś skrawkiem papieru i jeszcze raz zlustrowała mnie wzrokiem.
- Można, czemu nie… Michael. – Pokiwała głową w zadumie, jak gdyby potrzebowała chwili na przetworzenie tej informacji. - Ja jestem Starla, ale to pewnie wiesz, skoro przyszedłeś DO MNIE - rzuciła z lekkim sarkazmem -  To po co w zasadzie tu jesteś? – Zapytała, kiedy nie zareagowałem na jej poprzednią wypowiedź. Patrzyła na mnie z wyraźnym wyczekiwaniem.
- Tak sobie... Pogadać... Koleżankę znaleźć.... Ogólnie. Mogę iść jak chcesz. – Powoli się podniosłem i miałem nadzieję, że jednak mnie zatrzyma. Intrygowała mnie ta szczupła blondynka o miłym głosie i nietypowej osobowości. Kątem oka uchwyciłem, jak wywróciła oczami.
- W zasadzie mogłabym teraz wrócić do czytania, bo to naprawdę interesująca książka, a jutro będę musiała ją oddać, a nie do końca uśmiecha mi się rozmowa z tajemniczym nieznajomym, o którym wiem tylko tyle, że ma na imię Michael, zakładając, że to w ogóle prawda, – Uderzyła mnie szczerość z jaką mówiła. -  ale niech by było, że jak się już pofatygowałeś tutaj tylko po to, żeby ze mną pogadać, nie każę ci wracać skąd przyszedłeś. To byłoby świństwo. No, chyba, że twój dom jest gdzieś tu obok, to nic by się takiego nie stało. Ale załóżmy, że mieszkasz dość daleko, na drugim końcu miasta powiedzmy i… - Urwała nagle, patrząc na moją lekko zdziwioną minę - ... Znowu gadam głupoty, prawda? Dobra, rozmawiajmy... – Westchnęła głęboko i oparła twarz na złączonych dłoniach. Nie byłem do końca pewny co o niej myślę. Przypominała mi trochę małe dziecko, ale z drugiej strony widać było jak na dłoni, że jest zupełnie inna od tych wszystkich dziewczyn, które znałem.
- W sumie gdybym chciał, to też bym potrafił tyle rzeczy powiedzieć. Bo załóżmy, że lubię gadać, to w tedy czysto hipotetycznie mogę też woleć długie, inteligentne wypowiedzi niż krótkie zwięzłe i ciekawe, ale tak nie jest, więc nie zawsze teoria sprawdza się w praktyce... Nie tylko ty gadasz głupoty... Tyle, że ja nad tym panuję. – Uśmiechnąłem się, zadowolony z siebie, bo nieczęsto mówię tak dużo naraz. Starla (swoją drogą nie wiedziałem nawet, że istnieje takie imię. Chociaż do tej dziewczyny niewątpliwie nie pasowałoby jakieś zwykłe „Stacy,” czy „Claudia.”) chyba po raz pierwszy spojrzała na mnie z zainteresowaniem, jak gdyby ta długa jak na moje standardy wypowiedź pokazała jej, że nie jestem idiotą, za jakiego pewnie miała mnie wcześniej.
- Czyli nie lubisz rozmawiać, ale po to przyszedłeś? – Zapytała po chwili zastanowienia. - Czyli ktoś ci kazał ze mną rozmawiać? Nie do końca cię rozumiem... – Zmarszczyła brwi i wzrokiem przeszyła mnie na wskroś. Aż się wzdrygnąłem.
- Z niektórymi ludźmi się fajnie gada, a na niektórych to szkoda nawet machnięcia ręką. I chyba znalazłem w końcu osobę, do której można gębę otworzyć. – Posłałem jej uśmiech, a ona uniosła brwi i teatralnym gestem rozejrzała się dookoła, jak gdyby chciała zapytać „gdzie?”
- Dobra, nieważne. To niby czemu uważasz, że ze mną da się pogadać? Zamieniliśmy raptem kilka nieskładnych zdań, a ty wyciągnąłeś z tego bardzo daleko idące wnioski. Jesteś jakimś psychologiem, czy coś? – Zapytała mrużąc oczy - Albo raczej, czy masz zamiar być, bo jesteśmy chyba w podobnym wieku? Masz szesnaście lat? – Przekrzywiła głowę i znów poczułem się jakby prześwietlała mnie rentgenem.
- Ściślej siedemnaście, ale to szczegół. – Odpowiedziałem. - Daleko idące wnioski można wywnioskować po tym - wskazałem palcem na przechodzącą obok grupę dziewczyn w krótkich spódniczkach i kolorowych pończochach. - Znasz je? – Zapytałem. Chciałem ustalić, czy chodziła ze mną do szkoły, bo nigdy wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi, a te dziewczyny kojarzyłem z widzenia. Jeśli je znała, mogłem spokojnie stwierdzić, że jestem ślepy. Jak mógłbym nie zauważyć takiej dziewczyny, kiedy właśnie takiej szukałem? Chwilę się zastanawiała.
- Być może...  – Powiedziała w końcu z wahaniem. - Nie pamiętam, szczerze mówiąc. One wszystkie wyglądają tak samo -  Westchnęła ciężko, udowadniając tym samym, że mamy podobne poglądy na pewne sprawy. - A jakie wnioski z tego wyciągnąłeś, jeśli można zapytać? Bo dla mnie, to po prostu grupka koleżanek o wątpliwym systemie wartości. Zresztą – Spojrzała na mnie z pewną niepewnością -  myślałam, że goście twojego pokroju lubią takie towarzystwo...
- No niby lubią, ale nie do rozmawiania… - Uśmiechnąłem się zadziornie, a ona wywróciła oczami.
- No tak... Rzeczywiście, masz rację. – Przyznała - A swoją drogą, czemu nie siedzisz z jakimiś kumplami, tylko ze mną? Albo mógłbyś pójść gdzieś, na jakąś imprezę, ja wiem? Albo... Bo ja wiem, co jeszcze się robi jak się jest chłopakiem... Poderwać jakąś dziewczynę, czy coś? - Wzruszyła ramionami. Najwidoczniej nie miała pojęcia, że ja właśnie podrywałem dziewczynę. I to nie jakąś, a właśnie tę.
- No w sumie... Kumple poszli na jedną imprezę, ale ja się nie chcę niczym faszerować, więc trochę się włóczyłem po mieście, pogadałem z kolegą. A tak na marginesie, widziałaś tutaj może jakąkolwiek dziewczynę do poderwania? – Zapytałem chytrze.
- No przed chwilą szło kilka, nie? – Rzuciła mi rozbawione spojrzenie -  Sam mówiłeś... – Udała wielkie zdziwienie. Miałem ochotę szturchnąć ją łokciem, jak zawsze Frank robił, ale pomyślałem, że to nie najlepszy pomysł. Zresztą nie miałem ochoty stać się taki jak Frank. Nie, żebym go nie lubił, ale wiecie…
- DZIE-WCZY-NY! – Powiedziałem, kręcąc głową z udawanym niedowierzaniem -  Boże... Czy tylko ja mam wrażenie, że to więcej tworzyw sztucznych niż człowieka? Jak jebniesz taką w łeb od tyłu to z przodu tynk odpadnie... Próbowałem... – Zażartowałem. Chciałem, żeby się roześmiała, ale ona tylko uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
- Śmieszny jesteś, wiesz? Ale nie martw się, na pewno są tu gdzieś jakieś normalne dziewczyny.  – Poklepała mnie po plecach przyjacielskim gestem -  Jak chcesz to możemy się przejść i poszukać jakichś...
- Szukałem... I wiesz co? Załamałem się psychicznie, więc przyszedłem do jedynej normalnej dziewczyny, którą widziałem, sobie pogadać. – Westchnąłem teatralnie i na chwilę zapadła cisza. Każde z nas myślało o swoich sprawach. Starla przerwała w końcu ciszę.
- Załamałeś się mówisz? To wiele tłumaczy. – Uśmiechnęła się złośliwie... - Uważasz, że ja jestem normalna? Miło. Ale chyba jesteś w tym osamotniony. Ludzie jakoś nie garną się ze mną rozmawiać...
- Czemu?! – Zdziwiłem się. Jeszcze nie spotkałem osoby, z którą rozmawiałoby mi się lepiej niż z tą dziewczyną.
- No... – Uniosła brwi, jak gdyby myślała, że udaję tylko zdziwienie, albo uważała mnie za idiotę - Oni chyba uważają, że jestem dziwna... No bo wiesz... O czym niby można rozmawiać z kimś takim jak ja? Znaczy, o czym ktoś z nich, czy z was, jakkolwiek by tej grupy nie nazwać, mógłby rozmawiać z kimś takim jak ja? Chyba nie znalazłabym z większością wspólnych tematów... – Stwierdziła w końcu, a ja musiałem przyznać jej rację. Z większością nie znalazłaby wspólnych tematów, chyba, że zna się na tanich winach, albo najnowszych trendach. A raczej nie wyglądała na taką, która się zna na choć jednej z tych rzeczy.
- Ale ja rozmawiam. I chyba nie mam zamiaru uciec z krzykiem w najbliższym czasie. – Znowu się uśmiechnęła. ‘Czy ona się nigdy nie śmieje?!’ pomyślałem z irytacją. ‘Albo ja jakiś nieśpieszny jestem, czy co?’
- Dobra, ciekawe jak długo wytrzymasz, zanim stwierdzisz, że jestem dziwna. A może nie? Bo ty też na normalnego nie wyglądasz…
- Dziękuję za komplement... Ja jestem całkiem normalny. No prawie. – Uśmiechnąłem się głupawo, a ona wzniosła oczy do nieba.
- Właśnie widzę. Zupełnie normalny nastolatek, który zamiast siedzieć w barze z kolegami albo podrywać dziewczyny, rozmawia z…
- STARLA!!! – Przerwał jej jakiś starszy mężczyzna, stając w drzwiach i opierając ręce na wylewających się z krótkich spodenek biodrach. Na dawniej muskularnym ramieniu miał wytatuowany ogromny rewolwer. Znałem dobrze opowieści, jakie krążyły o tym gościu. Nie mogąc wydusić słowa, gapiłem się w milczeniu, jak z dziewczyny błyskawicznie uchodzi cała energia, jak znika ten pociągający błysk z jej oczu, a jasne jasne loki jakby opadają. Szybkim ruchem zamknęła książkę i chowając ją za plecami przecisnęła się obok grubasa, znikając we wnętrzu baraku. Nie spojrzała nawet na mnie, nic. Tylko mężczyzna zaszczycił mnie krótkim "spieprzaj gówniarzu" i już drzwi trzasnęły mi głośno przed nosem. Dopiero po chwili wstałem i ruszyłem do domu, wciąż nie mogąc uwierzyć, że ojciec mojej nowej koleżanki to Spluwa. Że w ogóle facet jest czyimkolwiek ojcem. A co dopiero tej małej, delikatnej dziewczynki. Przecież ona musiała tam przeżywać istne piekło...



22 komentarze:

  1. W sumie to nie czytałam FWBF, ale kto wie. Chyba zacznę przez rekolekcje i koncert chrześcijańskiego hip hopu, na którym właśnie siedzę -__- XD
    W sumie to trochę mi szkoda, że WŁAŚNIE tego nie przeczytałaś, ale jako że nikt nie ma większych zapegłości ode mnie to nie mam prawa od ciebie tego rządać.
    Ba! Nie przejmuj się tym XDDD
    Jednak mam cichą nadzieję, że znajdziesz trochę czasu na ten jeden rozdział, a ja zabieram się za FWBF bo obecne gadanie księdza i umcyk-umcyk chrześcijańskich gostków już nie zniosę XDDDD
    RATUJESZ MI ŻYCIE LIZZIE! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już :D
      Moje życie uratowane. Dzięki Lizzie! Piątka! :DD
      Dlaczego ja nie zaczęłam czytać tego wcześniej, ty mi powiedz? Choć z drugiej strony ktoś o poziomie inteligencji podobnym do mojego... cóż. Nie rozpisujmy się xD Machnęłabym ci jakąś ładną pieśń pochwalną, ale przez tych umcyk-umcyk chrześcijańskich gostków nic mi do głowy przyjść nie umie. No i piszę na telefonie :( Więc przy następnym rozdziale XD
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
    2. Się pytasz jeszcze? Pewnie, że tak :D

      Usuń
  2. Zalogowałam się z myślą, że jak zwykle nikt nic nie dodał w tygodniu, a tu patrzę i meeeega szok! Lizzie coś dodała! Nie, chwila! To nie jest "coś"! To jeden z najzajebistszych rozdziałów w historii blogosfery EVER! Oddaję Ci pokłony, o wielka Lizzie! Ten Duff jest...O! Ups! Chciałam powidzieć Michael! Przecież on jeszcze nie wie, że jest Duffem ;__; Głupia ja! Ale on jest taki inny :D No wiesz, milczący i w ogóle XD I to jest tak fajnie przedstawione tutaj! Wiesz...on chyba by mnie nie polubił :D Nie umiem skleić normalnego i logicznego zdania w komentarzu, a co dopiero w realu XD Motam się we własnych słowach jak ryba w sieci :P Ale do rzeczy! Znowu zaczynam pieprzyć nie na temat! To już choroba :c Starla też jest fajna! Trochę dziwna, ale zajebista! Wyobraziłam ją sobie, taką super ładną :3 Szkoda, że jej ojciec jest gangsterem :/ Nie czekaj! Nie będę go oceniać! On może być super przykładym tatusiem robiącym babeczki, w kolorowym fartuchu! co z tego, że ma kryminalną przeszłość! Mógł się zmienić! Chociaż nie wiem... Zakończę Twą mękę, bo pewnie nie możesz się już doczekać końca tego "komentarza" :D Uwielbiam FWBF <3 Uwielbiam Ciebie <3 I wszystko co napiszesz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sieeeemeczka! Jej, tęskniłam <3 Weź, nie chwal tak bo się rumienię ;__; No, jest zupełnie inny. Jest tak bardzo inny, że jak sama to czytam, to mam wrażenie, że to Izzy myśli aż do pewnego momentu, chociaż wiem, że to Duff, bo sama pisałam O.o
      Nie martw się, mnie też raczej nie. Ja bym się raczej zaliczyła do tej grupy pomiędzy "wszystkie takie same," a "wyjątkowe." Starla jest dziwną bohaterką, nie wiem tak do końca czy ją lubię, czy nie O.o Ale też wyobrażam ją sobie śliczną :33 ... O___O KURDE :oo CO NIKT NIE MÓWI, ŻE ZAPOMNIAŁAM WSTAWKI ZE ZDJĘCIAMI? ;___; Zaraz trzeba jakieś wykombinować :o
      Z tym ojcem to w sumie nie wiem. Niby nic takiego, ale wszystko się okaże ;__; Nie uwielbiaj mnie, tylko kup se mózg i leć w świat! @.@
      Nie pytaj xD Ja też nie wiem o co chodzi ;__;

      Usuń
  3. *_____________________*

    *_________*

    Przeczytałam sobie tak od początku, wybacz,że dopiero teraz komentuję, ale mój Ziemniak mnie zadręczał cały dzień i jakoś tak wyszło... DO RZECZY:

    *______________* Powtarzam się.... Ok... *___________* Ostatni raz...

    Jak czytam to serio czuję, jakby to była książka. Wszystko tak opisane pięknie i tak... Lizolettowato... taa.... I... I... mogę to sobie wszystko wyobrazić i jakbym to wszystko widziała... I za kilka lat... to ja chcę zobaczyć Twoją książkę w bibliotece! Bo nie można marnować! Nienienie! *____* I... jak (cofnę się do poprzedniego chyba rozdziału ^^) jak ten mały Saul biegł... To znaczy nie... Jak wpadł na Briana,ale jeszcze nie było, że to Saul,ale ja wiedziałam, że to on i po kilku rozdziałach wchłanianych pod rząd to już się tak jarałam jak... jak... (jak co można się jarać... albo jak kto...? wybacz, ograniczone słownictwo... o jak późno się zrobiło.. dobra... to co było przed nawiasem?) jak nie wiem co... I jak toto akurat czytałam to sobie na fejsiku z ziemniakiem moim gadałam i pisnęłam tak niekontrolowanie, no i ziemniak się zwalił z krzesła i wyrwał('a' w sumie to ziemniaczanka,chyba) kabel... Prawie jej spadł komputer...Ale to przez Ciebie! (A pamiętasz to takie dzieło? co ma być dalsza część i Ty tego ziemniaka kochasz? No to o niej teraz piszę... to sie robi całkowicie bez sensu....) i Twój geniusz! Widzisz, powodujesz wypadki .___.
    Ehmmm... Ale.... ja teraz się zbuntuję, bo mimo że wszystko jest wspaniałe i wiesz... to... Ne ma zdjęć ;____;
    Ale jest Duff, więc nadrabiasz. Ale Liso, zdjęcia... Dobra.
    Koniec tego, bo teraz to już mi zupełnie orzech nie pracuje o ile w ogóle tam jest. Także życzę miłej nocy i fajnych snów. Albo co tam chcesz,o!
    Dziękuję, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć, Boże! :333
    Na wstępie - opieprz. GDZIE DO KURWY WCIĘŁO MAGICZNE WSTAWKI ZE ZDJĘCIAMI? Bez nich to jak... bez mózgu! Bez palców! Bez niczego!
    Nie wiem czy to jest błąd, ale zgłaszam, że (zakładając, że ta dziewczyna co weszła do baru to była Starla) dziołszka miała raz ciemne włosy, a raz była blondynką. Znaczy się ja pochwalam takie kameleońskie zdolności, nie wiem czy ty też, więc to piszę.
    O rozdziale... co ja mogę powiedzieć? MISZCZU TY JESTEŚ MISZCZEM. Uwielbiam wszystko co stworzysz, uwielbiam twój styl i tak dalej. Chociaż minęła chwila zanim się skapłam o jakiego Gunsa chodzi, bo myślałam, że Izzy, ale Izzy jest Jeffem, więc to nie mógł być on. Więc wyszło, że Duff, chociaż on mi pasuje do takiej wesołej powsinogi (powsiglana :3) niż takiego samotnika, nie wiem czemu. Może to przez jego włosy o.O
    POZDRAWIAM <3<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. dodałam nowy ._. :)
    http://sad-bad-true.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, napisałam kolejny rozdział zapomnianego już pewnie High Voltage Tattoo i serdecznie zapraszam do czytania ;] http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/03/high-voltage-tattoo-4.html

    +nadrobię wszystko u Ciebie, obiecuję!

    OdpowiedzUsuń
  7. Został mi co prawda tylko ten rozdział do nadrobienia, ale ja już dziś nie mam siły, więc tylko zaproszę na XV na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com. Jutro skomentuję i będę na bieżąco, obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, przeczytałam i wiesz co? Czuję taką dziwną ulgę, że nadrobiłam i będę już na bieżąco z rozdziałami u ciebie. Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, ale kończy mi się w szkole trymestr. Czyli dwa razy więcej sprawdzianów, te całe klasyfikacje. Ledwo miałam czas na swojego bloga, więc co dopiero na inne. Trochę mi z tym było ciężko, ale wszystko zaczyna się już...stabilizować.
    Może przejdę jednak do tej swojej całej opinii.
    ,,– I ty się dziwisz, że żadna dziewczyna nie może z tobą wytrzymać? Przecież one nie cierpią być ignorowane…''. Cóż za prawdziwe zdanie, bardzo prawdziwe, cholernie prawdziwe. Nienawidzę być ignorowana, jak mówię coś do kogoś, a owa osoba mnie nie słucha to mam ochotę ją rozpierdolić. Niby po co ja się produkuję skoro ma się mnie, za przeproszeniem, w dupie? Ale za bardzo się rozczulam, a...a cały ten rozdział był taki jak to zdanie, które zacytowałam. Dziwnie prawdziwy.
    Dalej, znów pozwolę sobie zacytować. ,,- Z niektórymi ludźmi się fajnie gada, a na niektórych to szkoda nawet machnięcia ręką. I chyba znalazłem w końcu osobę, do której można gębę otworzyć.''. To jest równie cudowne i mimo woli musiałam się uśmiechnąć. Kiedy ja znalazłam takową osobę, byłam już pewna, że ją mam to było takie przecudowne uczucie.
    Jej, rozpisałam się a w sumie nie skomentowałam tak, że byłabym w stu procentach usatysfakcjonowana. No, ale nic nie poradzę, napisałam dokładnie jak myślę. Generalnie to rozdział bardzo dobry, jak wszystkie twoje chyba. Jak zawsze klikam 'zajebiozę' i życzę wieeeeelkiej weny, ogrooooooomnego natchnienia i wszystkiego co potrzebne do pisania :3
    Pozdrawiam i czekam na kolejne ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. No witaj, Lizzie! Oto i nadeszła wyrodna, leniwa, paskudna, okropna, opryskliwa, marudna i ogólnie zUa Szatanu z komentarzem speszyl for ju <3 Nie spodziewaj się po nim za dużo, gdyż jak wiesz, mam załamanie osobowości czy coś...
    I oto w pierwszym akapicie udowodniłaś jednak, że wygląd ma znaczenie. No bo jeśli ktoś prezentuje się tak jak wszyscy, wszyscy, WSZYSCY. Jak jednej z klonów popularnej fabryki.... No to faktycznie jest źle... Jeśli ktoś za dużo pokazuje - jest źle, jeśli za mało - niedobrze, jeśli zbyt rzuca się w oczy - współczuję... Czyli gdzie jest złoty środek? We włosiennicy i worze pokutnym! To będzie krzyk mody w tym sezonie!
    Modlić się do dymu nikotynowego xD To już szczyt desperacji. Gdy zawodzi wiara w Potwora Spaghetti, Taboret Kuchenny i Niebiański Czajniczek, podnoszę oczy ku dymowi i niechaj on słucha o mych problemach! Poza tym... Frank mnie irytuje... Od tak sob ie jest i mnie irytuje. Powiedz mu coś!
    Właśnie taka, z którą można porozmawiać o czymś ciekawym, kiedy nie ma się nic lepszego do roboty. - z niewiadomych przyczyn UMARŁAM po tym zdaniu xD Każdy wie, że gadanie o ciekawych rzeczach to już naprawdę ostateczność. Ja na przykład nigdy tego nie robię... Pizza i wampiry, patologiczne, klnące, mięsiste wielkoludy, które rzucają sobą po ścianach w ogóle nie są ciekawe, a to o nich zazwyczaj napieprzam całymi dniami... I o problemach setek innych ludzi.
    O Chryste Panie Zbigniew! Ten Extra Podrywacz Level Hard to Duff! *_______________* Ależ jestem wybitnie ogarnięta... Pewnie większość ludzi zgadła od razu, ale... No to przecież ja :D
    Jak jebniesz taką w łeb od tyłu to z przodu tynk odpadnie... - Tak, to ewidentnie Duff... A ta dziewczyna jest kurwa taka rozgadana jak... Rysiek! Dokładnie, jak Rysiek o pierwszej w nocy, gdy twierdzi, że brukselka to sałatka :D

    Tarararara... Fajny tatuś :D Co nie zmienia faktu,
    że czekam,
    na,
    Dreamer's Ball,
    więc
    STRESZCZAJ DUPĘ!!! <3
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeeee! Zdjęcia *_____________*
    Duff *___*
    Zdjęcia *___*
    Rozdział *___*
    Dobra, muszę się ogarnąć i coś napisać ._.
    "Idąc z rękami w kieszeniach, od czasu do czasu kopnąć leżący na drodze kamień, czy inną puszkę."
    kamień czy inna puszka <3 jakie to piękne ;__;
    Frank jakiś taki... nudziarzowaty xD
    ach te przemyślenia o tym, że jak jebniesz taką z tyłu głowy to tynk odpadnie <3
    Piękne to jest, jak wszystkie wytwory Lizzie!

    OdpowiedzUsuń
  11. {SPAAAAAAAM - żeby nie było, że nie uprzedzałam}
    Noc dobry, człowieku, który masz bloga i pecha, że tego bloga znalazłam :D Tak sobie siedziałam i napisało mi się głupi, krótki prolog o niczym, gdzie Izzy Stradlin siada na kaktusie. Chcesz poczytać? No chcesz, przecież widzę ten uśmiech! (Chyba że to grymas mordercy... Ale to nie grymas mordercy, prawda? .__.) To ten... no link:

    http://are-you-gonna-go-my-way.blogspot.com

    PS. Możecie krzyczeć! :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobra... Panno Lise-Lotte.... Przyznam się, że jeszcze nic tutaj praktycznie nie przeczytałam, z dwóch powodów:
    1. Dopiero tu wpadłam.
    2. Nie wime od czego, cholerka, zacząć!
    Więc moje pytanie jest takie: czy wszystkie historie są ze sobą powoązane? Jeśli tak, to w jakiej kolejności je czytać?

    Dobra, to tyle.... + poczatek tego czwartego rozdziału mi sie spodobał i zdjęcia, więc czekam z niecierpliwością, bo nie chcę się za coś brać, a potem nic nie ogarniać. :)
    Alex.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nowy rozdział u mnie ;-;
    http://dustt-n-bones-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Tu Oskar, sorry za długą przerwę w publikowaniu, ale wena mi spierrrdoliła i dopiero dzisiaj wróciła, soł zapraszam na piąty rozdział. Kontynuuję bloga, bo trochę o nim zapomniałem Pozdr, mam nadzieję, że dalej będzie się podobało, i że nie zaczynam tego wszystkiego spieprzać, że tak to ujmę
    www.on-the-other-side-of-a-border.blogspot.com ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Ekhm, ekhm... Nie wiem, czy Cię to interesuje, ale mam rozdział pierwszy :D Bez kaktusów :C Ale myślę, że też całkiem w porządku, bo są maszyny-nieloty, Slashe, Steveny, mleko i naleśniki...
    http://are-you-gonna-go-my-way.blogspot.com/2013/03/rozdzia-1.html

    OdpowiedzUsuń
  16. No, więc tak. Zacznijmy od samego początku. Okazało się, ku mojemu zdziwieniu, że nie dość, że znam twój blog to jeszcze swego czasu należał do moich ulubionych zupełnie tak jak blog ProblemChild ;)Niestety jakoś w grudniu zgubiłam swoją kartkę na której miałam zapisane różne adresy, bo wszystkich nie byłam w stanie zapamiętać. I tak właśnie mi przepadłaś razem z paroma innymi. Pamiętałam tylko adresy do bad_ass, Rose i Problem i tyle. Nie fajnie. A więc teraz jebne cie takiego komenta za wszystko co u cb przeczytałam, że ze stringów wylecisz. W punktach, porządek ważna rzecz.
    1. Uwielbiam Perfect Crime - ten pmysł, humor, poebane postacie i niecodzienne wydarzenia. No i Policjanta z lukrem na ryju i Steviego i Palca i całe Queen, a w szczególności Briana i Rogera (nie obraź się jak coś pomyle, mój mały móżdżek po parogodzinnym seansie z matmą już nie wyrabia ._.) i wszystko z Duffem i dziwnym kutasem i cała resztą tej dziwnej ferajny.
    2. Zabiłaś mi Steviego i jego pudla, okrutna tyyy ;___;
    3. Najbardziej, po całym twoim 1 opowiadaniu, lubię FWBF, a w szczególności ten rozdział z Brianem i Slashem. 3 bodajże. Whateva. Nie wiem czemu, ale jak dla mnie czysty geniusz. Chyba chodzi o pomysł czy tam nie wiem w każdym bądź razie aprobuje ;P
    4. Powinnam coś heszcze dodać, ale zapomniałam jak te laski się nazywają ;__; Ze mnie jest dupa, a nie czytelnik. I to nie w pozyywnym sensie tylko tym jawnie negatywnym niestety. W każdym bądź razie co byś tam nie naprodukowała to wiedz, że ja to lubię. Nie no jaka elokwencja bije z tg komentarza -.- Stop. Starla jest spoko. Inteligentna. I ma ojca chuja. No ja jestem w raju. Prawe. Nie ma Dana ani Justina H. (żeby.nie było, że Bieber xD) i jego boskich sutków i akcentu *3* Don't ask. Dobra, kończe ten potok luźnych myśli i generalnie pierdół, bo nie mg nic ocenić pamiętając tylko urwanego chuja i sterte pączków xD Nie trać wiary w ludzi przeze mnie ;P A jak znajdziesz chwilr to wpadnij do nas na: gnr-oom-nom-nom.blogspot. Wiem, że już tam byłaś, ale kolejny raz nie zaszkodzi xD No, więc nie myśl, że tak łatwo się mnie teraz pozbędziesz, bo mam cię w obserwowanych i wiesz... Będę się czaić. Jak cziłała ;) Boshe o czym ja pisze.. Żegnaj drogi Kartofelku i spodziewaj się mnie po dodaniu u sb nowego :D
    ~ Draconis

    OdpowiedzUsuń
  17. Lizelotto Ziemniak! PRZE-PRA-SZAM! Dlaczego ja zawsze mam takie problemy z zebraniem się w sobie i porządnym skomentowaniem wszystkiego?! ;/ wybaczysz mi? ;c ja się poprawię! Może nawet dzisiaj...

    a teraz będzie to wyglądało tak, że myślę głównie o sobie, bo piszę nowości tylko u mnie, a o innych to już zapominam D; TAK NIE JEST! ;c
    Zapraszam na nowy rozdział w nowej oprawie bloga xD http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/03/rozdzia-99.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Wciąż jestem na etapie naprawdę ciężkiego nieogarniania rzeczywistości i podejrzewam, że jeszcze trochę na nim zostanę, ale zamierzam podjąć próbę walki z tym czymś. Zresztą, nieważne, w każdym razie to jest komentarz i na tym teraz się skupię.
    Na początek FWBF, bo jest z marca. Z początku marca. Z litości dla siebie samej nie będę liczyć, ile to było miesięcy temu, tylko przejdę do czegoś sensowniejszego, a przynajmniej taką mam nadzieję i tego się trzymam. Ok, jedziemy.
    A więc z wstępu wynika, że autorka, o której na razie wiemy tyle co nic, brała udział w opisanych wydarzeniach. Czyli że w końcu ją poznamy. Dedukcja na najwyższym poziomie, ale ogólnie to chyba dobrze. Teoretycznie tajemnicze postacie są bardziej intrygujące, ale ileż można trzymać jedną postać w sekrecie przed całym światem? Toż to się nudne robi. Choć i tak podejrzewam, że autorkę będziemy odkrywać z każdym rozdziałem po trochę i może dopiero na sam koniec będzie można to wszystko jakoś złożyć w całość. A propos, tak się zastanawiam, czy pisząc to, bierzesz pod uwagę fakt, że to takie twoje wczuwanie się w kogoś innego, kto z kolei też wczuwa się w kogoś innego. Nieźle pokręcone, ale godne podziwu. W sumie głupio pytam, jasne że bierzesz to pod uwagę. To chyba jedyne opowiadanie jakie znam, w którym twórca tak bardzo dba o szczegóły i o to, żeby wszystko było idealnie. Podziwiam.
    Seattle = Duff, aczkolwiek przyznaję, że jak to czytałam pierwszy raz, to jakoś mi ten szczegół umknął i przez chyba ponad pół rozdziału nie mogłam dojść, kto jest narratorem. I jestem niemal pewna, że już ci kiedyś o tym mówiłam, no ale cóż. Byłam też niemal pewna, że akurat ten rozdział już skomentowałam, ale albo jestem ślepa, albo jednak coś mi się pomieszało, co jest w gruncie rzeczy o wiele bardziej prawdopodobne. Ale wracając do tematu...
    Wygooglowałam sobie to University District (właśnie, to jedna z tych rzeczy, które miałam na myśli, kiedy mówiłam o dbałości o szczegóły), żeby lepiej wczuć się w klimat - całkiem przyjemna okolica. Powiedziałabym nawet, że przyjemnie inspirująca. Dobra, w sumie to wczuwanie się w klimat wybitnie dobrze załatwiasz następnymi zdaniami, tymi opisowymi. I mamy minipejzaż, później miniportet... Kolejny minipejzaż i kolejny miniportret. Czyli, podsumowując, coś w dobrze napisanej, z dbałością dopracowanej książce. Coś, nad czym najpierw się myśli, a dopiero potem pisze, a przynajmniej tak by to wyglądało w moim przypadku. Coś co wymaga czasu i uwagi i obok czego się obojętnie nie przechodzi. Jakbym dostała tylko taki fragment, bez żadnych informacji co do autorstwa, najprawdopodobniej uznałabym, że zostało to napisane przez kogoś z doświadczeniem w branży. I to sporym doświadczeniem.
    O, i znowu się dowiedziałam czegoś nowego - dodaję słowo "botki" do mojego słownika, chociaż nie sądzę, żebym go kiedykolwiek użyła. No ale nigdy nie wiadomo. Co więcej [tak, to jeden z tych zwrotów, których normalnie używa się tylko na rozprawkach z angielskiego, ale człowiek nawet nie zauważa, kiedy nagle stają się częścią jego codziennych wypowiedzi (codziennych - taa,ostatnio rzeczywiście bardzo często zdarza mi się pisać komentarze...)], bardzo lubię rozbudowywanie postaci, stanowiących tło, takich jak Janis. Mam na myśli, że często jest tak, że tylko się o kimś wspomina - coś w stylu: "ma dziewczynę", "ma brata", "mieszka z ojcem". A ty zaraz urzeczywistniasz te postacie, choć nie odgrywają większej roli w opowiadaniu i to jest świetne. Tu nikt nie jest jedynie zlepkiem liter, składających się na imię i nazwisko (a i to nie zawsze).
    Seattle leży w stanie Waszyngton? Cóż za edukujący rozdział, przynajmniej dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interesująca jest skłonność Starli do fantazjowania. I skoro na początku było zaznaczone, że autorka będzie bohaterką tego rozdziału, obstawiałabym, że to właśnie Starla. Tak, fantazjowanie pasowałoby do kogoś, kto pisze książkę wczuwając się we wszystkich bohaterów po kolei, zwłaszcza że ci wszyscy bohaterowie są jednocześnie jej znajomymi. Oczywiście, równie dobrze mogło chodzić o tę wcześniejszą brunetkę, ale z kolei o niej wcale aż tak dużo nie było, czyli znowu punkt dla Starli. Zastanawiam się, czy to nie jest jeden z tych momentów, w których odpowiedź na swoje pytania mam podaną na tacy, tylko oczywiście jakoś ją przegapiłam i snuję domysły. Nieważne. O, opisy zdjęć na końcu jednak jakoś dziwnie sugerują, że to nie Starla. Cóż, może mi się wydaje.
      "‘Czy ona się nigdy nie śmieje?!’ pomyślałem z irytacją" - chociaż teoria o nieśmieszności Duffa wydaje się całkiem logiczna, odnoszę wrażenie, że Starla jest dość smutną osobą... Jeśli wiesz, co mam na myśli. Tak jakby znajdowały się w niej pokłady smutku, na co dzień chowane głęboko i przykrywane uśmiechem. Bo jak się ma paskudny nastrój, to ciężko się śmiać i można się jedynie uśmiechać - takie osłabienie reakcji o jeden level.
      Podsumowując, jak dla mnie naprawdę świetny rozdział, a zakończenie jest niczym ta często przytaczana wisienka na torcie. Intryguje, a świadomość, że czeka nas przeprawa jeszcze przez kilka zapewne nie mniej intrygujących zakończeń zanim coś zacznie się wyjaśniać, dodatkowo dobija. Ale w takim raczej pozytywnym sensie, żeby nie było. Ja chcę wiedzieć kim jest ten Spluwa i o co w ogóle chodzi i wiem, że szybko się nie dowiem, ale no. Chcieć mogę, nie?
      Aha, zdjęcia jak zwykle świetne, młody Duff w szczególności. W sumie ten rozdział czytałam już drugi raz (choć za pierwszym to tak bardziej przeglądałam niż czytałam) i jakoś wcześniej nie rzuciły mi się w oczy. No ale cóż poradzić.
      I to by było na tyle. Udało mi się w końcu coś napisać, jestem z siebie dumna. Chociaż raczej nie powinnam, biorąc pod uwagę poślizg.

      Usuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;