wtorek, 20 sierpnia 2013

Kroniki Peg, część III, czyli poznajemy Mackenzie i wszystko się zaczyna


Tak, Lizzie's home ;___;  Bak in tałn i te sprawy. Trudno mi się było zebrać, a im dłużej czekałam, tym gorzej było siąść i pisać. Ale coś jednak jest i teraz już częściej będę. Postaram się też stopniowo nadrabiać komentarze, bo wiem, że strasznie zawaliłam sprawę. Wybaczcie, a ja pozbieram trochę życia i się za to wezmę :D Mam nadzieję, że rozdział Was nie rozczaruje. Miłej zabawy, czy coś xD

***
W poprzednim odcinkach:
W rozdziale pierwszym przedstawiałam młodą i szaloną jeszcze Lucy - zakochaną w Queen główną bohaterkę oraz jej koleżanki - Polly i Presley. Dziewczyny wybierały się na koncert Queen, gdzie poznały równie dziwną jak one same Peggy, która następnie następnego dnia ucieka z domu i (dziwnym zbiegiem okoliczności) trafia akurat na Lue. Następnie poznaje jej przyjaciółkę Sam i dziewczyny już wiedzą, że to nie będzie zwykła znajomość. W drugim rozdziale opowiedziałam trochę o domu rodziców Presley, który stanowi Centrum Dowodzenia Nad Światem z kafelkami w rybki w łazience i dachem, z którego można obserwować wschód słońca. A dzisiaj... Czytajcie (i nie zapomnijcie skomentować :3) xD
***

- NIE ZGADNIECIE CO SIĘ STAŁO! – Dobiegł nas z przedpokoju ociekający ekscytacją głos Mackenzie. Wszystkie rzuciłyśmy, co akurat miałyśmy w rękach i pognałyśmy jak burza (zostawiając za sobą podobne straty) przez salon, by zderzyć się z nią w drzwiach i usłyszeć jak ledwo sapie z okolic podłogi. – Izzy się oświadczył!
Ha, mam Was! Myślicie, że tak po prostu powiem o co chodzi? A kto by chciał potem czytać całą resztę tych bazgrół o naszej pokręconej rodzince? Gdybym tak po prostu zdradziła, zaraz na początku, najważniejszą rzecz? Nikt!  Ale nie, serio. Nawet mnie nie chciałoby się wtedy tego czytać. Także poluzujcie gumki w gaciach (matko, skąd ja biorę takie gadki? Jak Page’a kocham, nie mówiłam tak zanim poznałam Kenzie) i słuchajcie…
Chciałam zacząć ten rozdział od wzmianki, że oto ustawiam akcję w roku 1985, ale przecież wiem, że zaraz byście pomyśleli „O! Gunsi już będą, ale super, wreszcie jakaś akcja z chłopakami, a nie sranie w banie o jakichś szajbuskach ze wsi, bla, bla, bla,” a chciałabym najpierw wspomnieć, że 1985 rok, to NIE TYLKO Gunsi. Może to kogoś zaskoczy, ale ten rok miał aż 365 dni i naprawdę działo się całkiem sporo. Jacie, gdzieś tam spiknęło się pięciu gości, uznając że stworzą najlepszą na świecie kapelę w jakimś starym garażu i wydawało im się, że podbiją świat. Myślicie, że nas to obchodziło?
...I to, kurwa, jak!
To był w sumie dzień jak co dzień, żadne tam wyjątkowe daty (może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę nie zapieprzam po mieście z kalendarzem i nie zapisuję dokładnych godzin, miejsc i nazwisk. Serio.), nic z tych rzeczy, ale na pewno zaczynała się wiosna, bo Macy chodziła cała zasmarkana i kichała z taką częstotliwością i mocą, że dziwiłam się jakim cudem w ogóle porusza się do przodu. Pyłki szalały po mieście (ja naprawdę nie wiem skąd one się biorą, bo drzewa to można tu szukać ze świecą), wysysając radość życia z alergików. Głównie dlatego spędzałyśmy jeszcze więcej czasu niż zwykle w domu Presley, której rodzice chyba zaczynali żałować, że w ogóle się tu przeprowadzili.
I w taki oto piękny, wiosenny dzień, postanowiłyśmy nie zawracać głowy państwu Robinson (tak naprawdę to nie był do końca nasz wybór, bo surowo zakazali Elvisce wracać do domu przed jedenastą, a zwłaszcza w naszym towarzystwie) i siedziałyśmy u Macy, której młodszemu bratu niedawno obcięli włosy i wyglądał prześmiesznie, więc miałyśmy całkiem niezła zabawę, kiedy nagle do pokoju wpadła mama naszej gospodyni w eleganckiej sukience i wkładając sobie kolczyk w ucho, rzuciła coś o zebraniu koła młodych matek (sceptyczny wzrok dorosłej córki jest zawsze na miejscu w takiej sytuacji, ale przecież wszyscy kochamy mamę Macy, bo robi najlepsze babeczki bananowe w galaktyce. No i jest kochana, ale wiecie. Te babeczki…), po czym wypadła z domu ledwo nie gubiąc obcasów na nierównym chodniku i krzycząc przez ramię, że opiekunka jest już w drodze.
Pół godziny później pomyślałyśmy, że opiekunka mieszka chyba na Alasce, skoro jeszcze jej nie ma, ale jakiś czas później wszystko się wyjaśniło, bo pod dom podjechała wielka burza ciemnych włosów, złotych pierścionków i bransoletek. Zarzuciło ją, kiedy zatrzymała w jakiś wyjątkowo skomplikowany sposób deskorolkę, na której przyjechała. Następnie wysoka dziewczyna zarzuciła swą imponującą grzywą, ukazując twarz pokrytą czymś, co wyglądało jak pół drogerii (zdecydowanie to mroczniejsze pół) i uśmiechnęła się w taki sposób, że Presley zaczęła mamrotać pod nosem modlitwy (przekręcając je wprawdzie, ale może nie będę tu cytować), a Macy kichnęła donośnie, po czym oznajmiła tonem ,który wydawał się uprzejmie zdziwiony: „ojej, jesteś szatanem.”
- Szatan, opiekunka do dziecka, w sumie co za różnica, nie? – Mruknęła Lue, wzruszając ramionami, po czym parsknęła śmiechem. – Czaicie, nie? W sensie, że opiekunka, nie? To szatan! No weźcie, czemu nikt się nie śmieje? Szatan do dzieci, halo! To przecież śmieszne!
- Hshadgsakdjskdjaksd. – Wymamrotała Macy, chociaż Lucy zarzekała się potem, że wyraźnie było to coś o wpierdolu i spalaniu jej zwłok.
-Mackenzie Lennon. – Opiekunka wyciągnęła obwieszoną biżuterią dłoń w kierunku wszystkich. Drugą stronę reprezentowała Sam, która jako pierwsza otrząsnęła się z szoku nad dziwnym wyglądem niańki i żałosnym poziomem żarcików Lue. Polly prychnęła pod nosem i poprawiła grzywkę swoich (o ile dobrze pamiętam) jasnofioletowych akurat włosów.
-A ja George Michael. – Odpowiedziała Sam, doskonale naśladując rzeczowy ton Mackenzie.
- Kuźwa, znowu to samo. No ale nic, gdzie ten mały potwór?
- Kto? Mój brat? To nie potwór, to idiota. – Zaćwierkała Macy, wpatrując się wzrokiem bazyliszka w twarz opiekunki, próbując zgadnąć, czy używa „kuźwy” także przy podopiecznych, czy też ma wystarczającą samokontrolę, zupełnie zapominając, że sama niedawno uczyła go jak się rysuje kutasa (chociaż twierdziła, że to motylek. I myślała, że w to uwierzymy). Przykładna siostra. Aż się boję co będzie z jej dziećmi, naprawdę. Z taką matką…
Ale wróćmy do historii. W końcu wyszło tak, że zostałyśmy w domu Macy wszystkie razem, chociaż tylko Mackenzie (jak się okazało, naprawdę Lennon, chociaż pokrewieństwa nie udowodniono) za to płacili i bawiłyśmy się całkiem nieźle. Okazało się, że genialnie się dogadujemy i kiedy mama Macy wróciła pod wieczór do domu, byłyśmy w trakcie dojadania resztki lodów śmietankowych z jej zamrażarki przy akompaniamencie wykładu Kenzie na temat, który można by zapisać jako „dlaczego każdy mężczyzna to cham i idiota.” Presley bawiła się znalezionymi gdzieś nożyczkami, próbując obciąć Polly jak najwięcej włosów, więc obie tarzały się po podłodze, krzywiąc się co chwilę, gdy którejś wbił się w plecy drewniany klocek. Wyły przy tym dziko, a zafascynowana przemową nowej koleżanki Macy uciszała je co jakiś czas, nie odrywając jednak wzroku od Mackenzie. Ja siedziałam z Lue i Sammy. Na stole, żeby nie stratowały nas te wirujące po pokoju  wariatki. Zajadałyśmy ciasteczka zbożowe, czym mama Macy nie była zachwycona, bo pół kuchni pokryłyśmy okruszkami. W ogóle raczej nie była zachwycona, bo bardziej zajęłyśmy się sobą, niż młodym, ale przecież chyba już nas znała, więc wiedziała na co się pisze, nie?
- Wiecie co? Jeśli poznamy jeszcze kogoś z nazwiskiem Morrison, to stworzymy całkiem zajebistą paczkę zmarłych muzyków, nie? – Zapytała chwilę później beztroskim tonem Presley, rzucając znaczące spojrzenie na idącą obok Mackenzie. Lucy prychnęła.
- W takim razie przyłączę się do waszej super paczki jak już umrę.
- No ae abiew mu’ysz yć ‘uawna!. – Odpowiedziała zupełnie poważnie (ha, jasne) Macy, przeżuwając połowę z dużego kawałka sernika, który niosła w ręku. Przełknęła i kontynuowała, nie robiąc sobie nic z tego, że jej poprzednia wypowiedź nie była szczególnie zrozumiała. – Jeśli chcesz to osiągnąć, musisz brać przykład ze mnie. – Powiedziała z godnością, po czym potknęła się o własnego buta i wywaliła prosto na idącą przodem Polly, która zamachała rękami, by złapać równowagę i uderzyła mnie prosto w twarz. Ledwo zdążyłam zakląć pod nosem, a już poczułam kolejne uderzenie.
- Tak dobrze? – Zapytała Lue ze słodkim uśmiechem. Macy nie odpowiedziała, pochłonięta sznurowaniem buta, więc na jakiś czas zapadła cisza (zakłócana przez „Zabiłam rozmowę, zabiłam rozmowę…” mruczanym pod nosem przez Lucy i wygwizdywane przez Presley „All you need is love”). Wreszcie przerwała ją Mackenzie.
- Rodzice chcieli dać dzieciakowi na imię John, no wiecie, tak dla żartu, a jak wylazłam ja, to tak się rozczarowali, że wybrali najgłupsze imię jakie im przyszło do głowy. Taka sytuacja.
- Kurcze, ale cię muszą kochać. – Wydusiła Presley, jak już wszystkie przestałyśmy się śmiać z rodziców Kenzie. – Ja tam uwielbiam twoje imię. Lepszego nie ma. No, może poza moim, wiesz jak jest.
Chwilę później oczyłyśmy się wolniutko w dół najbliższym domu Macy deptakiem, przyglądając się witrynom sklepowym i zajadając trochę pozbawione smaku, ale wciąż pysznie chłodne lody zakupione w podejrzanej budce, którą inni omijali szerokim łukiem, kiedy nagle przeszedł obok nas wysoki, ciemnowłosy i - jak na tutejsze warunki - blady młodzieniec pozbawiony górnej części garderoby (za to, jak się za chwilę miało okazać, obdarzony iście herkulesowską klatą).
Jak napisałam – przeszedł obok, ale zaraz zatrzymał się w pół kroku, by po chwili powoli cofnąć się. Tym samym zrównał się z nami, więc i my się zatrzymałyśmy (chociaż Lue początkowo w ogóle nic z tego nie zauważyła i dopiero Macy złapała ją za koszulkę i wciągnęła z powrotem do szeregu).
Zaskoczony tym sprytnym manewrem Przystojniaczek zgubił  gdzieś na chwilę z twarzy wyraz zaślepionego miłością sługusa (naprawdę tak to wyglądało, żałujcie, że nie widzieliście!), ale prawie od razu go odzyskał. Zlustrował nas wszystkie wzrokiem, jakby oceniał która to z nas mogła „śmieć tak bezczelnie go oślepić blaskiem swej urody,” czy coś. Mackenzie warknęła. Herkules czym prędzej odwrócił od niej wzrok i zwrócił się do Sam:
- Przepraszam za tę bezczelność, ale twoja uroda jest tak wielka jak...
- ...Moje ego... - podpowiedziała mu z właściwą sobie złośliwą uczynnością Kenzie.
- ...Jak cały wszechświat! Ba! Jest od niego wiele większa! - Ciągnął niewzruszenie.
- Czy wszechświat przypadkiem nie jest nieskończony? - Zapytała zaskoczona Lucy - Bo jeśli tak, to chyba nic nie może być większe od niego? Czy są nieskończoności mniejsze i większe?
- To była metafora ty tępa pało! - Odpowiedziała Macy, próbując zrobić mądrą minę, co (ciekawe czemu) strasznie rozśmieszyło Polly. Aż zakrztusiła się kawałkiem malinowego loda. Mackenzie usłużnie (jak zwykle w takich sytuacjach) rąbnęła ją w plecy. Zrobiła to tak mocno, że wafelek wypadł biednej, obitej Polly z ręki i upadł na ziemię (oczywiście lodem w stronę chodnika, bo czemu by inaczej).
- Eeej! - Jęknęła poszkodowana (Polly, nie wafelka) i w akcie rozpaczy jednym zwinnym ruchem odebrała nieskończony jeszcze deser Presley, po czym połowę wsadziła sobie od razu do ust i zaczęła w komiczny sposób skakać wokół nas na jednej nodze, wymachując rękoma, bo od tego zimna rozbolały ją zęby, ale przecież nie mogła zdobycznego loda wypluć. Sam starała się z całej siły zachować powagę, co dodatkowo utrudniał fakt, że umięśniony (i chyba bardzo zdesperowany) kolega wciąż komentował z pasją jej urodę, obecnie trzymając nawet jej dłoń, choć umknął mi moment, kiedy pozwolił sobie na ten gest. Szkoda. Kąciki ust Sammy drgały jak szalone, ale chłopak zdawał się tego nie widzieć. A może po prostu pomyślał, że to ze wzruszenia.
Wreszcie Presley - bardzo urażona odebraniem sobie resztki loda - przerwała ten jego głupawy wywód:
- Przepraszam, koleżko, ale ta pani nie lubi tanich podrywaczy, także zabieraj z niej swoje części ciała i bą włajaż!
- Ja nie jestem tanim podrywaczem, ja naprawdę... Ja...
- Na zwykłych kretynów też nie leci. - Przerwała mu Mackenzie, nadając swej mhrocznej twarzy wyraz głębokiego smutku. Sam w końcu wybuchła śmiechem. Herkules spąsowiał na twarzy i zmył się z prędkością światła. Polly wreszcie przełknęła ostatni kawałek loda Presley i oświadczyła, że trzeba mu było dać szansę jeszcze coś powiedzieć, bo ona przegapiła najlepsze momenty.
- No, jak ktoś się miota po mieście jak dziki pawian, to już jego problem. - oświadczyła mściwym tonem Elviska.
- Tak! Pawian! Dzięki, stara! - krzyknęła Lucy, która w międzyczasie przycupnęła z boku i rozwiązywała krzyżówkę ze znalezionej gdzieś na chodniku gazety.
- Jakie wyszło hasło? - Zainteresowałam się uprzejmie.
- Jeszcze nie wiem, ale "Niech mi ktoś kupi coś do picia, bo wpierdol" ma tylko piętnaście liter za dużo. - Zamrugała słodko oczętami, ale nie dało to żadnego efektu, bo miała na nosie wielkie przeciwsłoneczne okulary.
- A co miało wyjść? Przykład groźby karalnej? - pokazałam jej język.
- Nie, łacińska sentencja. - Odpowiedziała spokojnie. Parsknęłam śmiechem.
- No jasne, przecież Wergiliusz zawsze to powtarzał, nie? A Cezar? "Veni, Vidi, Vici," "Alea iacta est," „Si vis pacem, para bellum,” "kupcie mi pić, bo wpierdol," toż to klasyki myśli łacińskiej! - Zakpiła sobie (zgadnijcie kto) Kenzie.
- Z wami to zawsze się nauczę czegoś ciekawego! - Zakończyła tę idiotyczną konwersację Macy, zaraz potem potykając się o krawężnik. Zeszłyśmy już bowiem z deptaka i dziwnym trafem stanęłyśmy  trzynaście oczu (Lue właśnie jedno oko zasłaniała dłonią, bo dziabnęła się w nie długopisem) w… zero oczu?... z innym czarnowłosym osobnikiem.
- Dżony?! – Wykrzyknął, stając nagle, jakby zobaczył co najmniej potwora z Loch Ness („albo jakby zobaczył nagą Claudię Schiffer, if you know, what I mean”). Zapewne wytrzeszczył oczy, ale szczerze mówiąc, w ogóle nie miałam pojęcia, czy je ma! Od brudnych kowbojek aż do szyi wyglądał jak zupełnie zwyczajny facet. Może trochę zbyt obdarty, ale tu – w LA – nie robiło to na nikim wrażenia. Dopiero powyżej klatki piersiowej zaczynało się dziać coś dziwnego. Otóż ten osobnik nie posiadał głowy. Zastępował ją istny busz czarnych, sprężynkowatych włosów. Zresztą chyba każdy wie, jak wygląda Slash.
- Tooo… Ja się będę zmywać, miło było! – Zaszczebiotała zmienionym (na nosowy baryton – to nie mogło się wydać podejrzane, skąd!) głosem Mackenzie i odwróciła się z zamiarem umknięcia przed naszą ciekawością. A to jest przecież niewykonalne.
- Co? – Zapytały jednocześnie Lue i Sam, unosząc brwi, ale po chwili przypomniało im się, że nigdy nie wiedzą co, więc po prostu patrzyły to na Kenzie, to na Pana Kłaczka, jak go nazwała w myślach Macy (i później przyznała się do tego, nie wiem co ją podkusiło, bo wypominamy jej to do tej pory), jakby obserwowały bardzo ciekawy mecz tenisa (nie żeby coś takiego istniało).
- Dżony, to ty żyjesz?! Jak to się w ogóle mogło stać?!
- Ależ Rodrigo, ja ciebie już nie kocham, czy tego nie widzisz?! – Wydarła się dramatycznym tonem Macy, po czym wsadziła sobie w usta resztę sernika. – No-o? My’ulauam e ba’imy szę w bay-liską te’eno-elę, so?
- Eee, co? – Zapytał zbity z tropu Pan Kłaczek. Miny Sam i Lue zdawały się mówić „nowicjusz!” – Dżony, daj spokój, nie gniewam się na ciebie!
-Nie? – Zapytała podejrzliwym tonem Kenzie. – Znaczy: Nie? – Poprawiła się tym swoim grubym głosem.
- Cośty! Ja miałbym się gniewać na moją małą pszczółkę? – Skrzywiła się na tę pszczółkę, ale nawet go nie uderzyła –nic! Chyba wszystkie już kipiałyśmy z ciekawości o co chodzi. Jakiś koleś bez twarzy nazywa naszą (bo od dziś byłą już definitywnie nasza) Kenzie pszczółką, a ona nic? To musiała być jakaś gruba afera. „Caaaaan’t youuu feeeel theee loooove toniiight?” Zawyła Lucy i razem z Polly zaczęły udawać, że szlochają ze wzruszenia, podczas gdy Macy ciągle żuła sernik, więc tylko wymieniała ze mną coraz bardziej zdziwione spojrzenia, kiedy Presley wrzasnęła histerycznie:
- No przytulcie się wreszcie, debile!  - I oni jej posłuchali. To była jakaś magia, czy też może przestraszyli się tej histerii. W głosie kogoś takiego jak Elviska to może naprawdę przerazić. Nikt oprócz tej dwójki nie miał pojęcia o co chodzi, a jednak wszystkie cieszyłyśmy się, jakbyśmy całe życie czekały, aż jakiś nieznajomy przytuli naszą przyjaciółkę na środku ulicy. Presley naprawdę miała łzy w oczach. Macy też, ale to chyba przez ten sernik. A potem nagle Mackenzie wyciągnęła rękę i uderzyła Pana Kłaczka z całej siły w twarz.

23 komentarze:

  1. Droga Lizelotto.
    NIE MASZ BLADEGO ANI ZIELONEGO ANI CZERWONEGO POJĘCIA JAK BARDZO STĘSKNIŁAM SIĘ ZA TWOIM DZIEŁEM PISANYM!
    Czytam ten rozdział, śmieję się i normalnie, stare dobre czasy wróciły. Wiesz, które mam na myśli? Te, kiedy jeszcze wszystkie miałyśmy tyle motywacji i chęci, żeby niezmordowanie pisać Gunsowe schizy. I te dziesięciotysięczne spamy na facebook'ach... Nie, żeby teraz było źle, skądże! Po prostu się pozmieniało.
    Ale rozdział, właśnie, komentarz do rozdziała.
    "Myślicie, że nas to obchodziło?
    ...I to, kurwa, jak!"
    Przez chwilę się zastanawiałam, jakim cudem taka grupa porąbańców tworzona na naszym przykładzie mogła się tym nie zainteresować... To by było co najmniej dziwne.
    "- Hshadgsakdjskdjaksd. – Wymamrotała Macy" Lizaczku, muszę ci pogratulować umiejętności przełożenia charakterów Czcicielek Agrestu na postaci w tym opowiadaniu. Ta wypowiedź, no normalnie, jakbym Rysię słyszała, serio!
    "Mackenzie Lennon. – Opiekunka wyciągnęła obwieszoną biżuterią dłoń w kierunku wszystkich." Lenonówa się znalazła. Przypomniał mi się LEMON. Widziałaś to, nie? John LEMON. Hah, w sumie, co tam płeć, mogli tak dać dziewczynie na imię, dlaczego nie? Tak na marginesie, Szatan jako opiekunka to naprawdę mogłoby być coś! Ja bym dzieci pozabijała, bo bym nie wytrzymała, ciekawa jestem, jak Satanae by sobie z tym poradziła... Ale u Dzwonki była wersja ze starszą siostrą, która też mi się bardzo podobała, hah! *HAJ FAJW, Szatan, jeśli to czytasz*
    "próbując obciąć Polly jak najwięcej włosów"
    Jestem w stanie zasugerować, że nieważne co ktokolwiek próbowałby zrobić z moimi włosami, to nie uszedłby z tego żywo. Wspominałam kiedyś, jak bardzo nienawidzę fryzjerek, a co dopiero innych ludzi, którzy mi się do kłaczków dobierają?
    "gdy którejś wbił się w plecy drewniany klocek"
    Dzięki Ciemności, że nie lego! ŻE NIE LEGO! Klocki lego to moi wrogowie, trauma i to nie z dzieciństwa, bo wciąż obecna. Idę sobie po schodach - klocek. Leżę w łóżku i próbuję zasnąć - klocek. Żeby zjeść obiad, muszę zrzucić masę klocków ze stołu. Muszę uważać i sprawdzić, czy w obiedzie nie ma klocków! Klocki lego są u mnie w domu wszędzie! Nadal kochasz mojego brata? D: Nie ma gorszych tortur, niż nadepnięcie na GŁUPI KLOCEK LEGO!
    "przeżuwając połowę z dużego kawałka sernika, który niosła w ręku"
    Nie dam sobie głowy urwać (ludzie, kto w ogóle by dał?!), ale, ALE możliwe, że Rysia mówiła kiedyś coś o tym, że nie przepada za sernikiem. Może to było gdzieś obok kłótni o landrynki? Nie wiem, nie pamiętam. CHYBA tak mówiła, a głowę zostawcie. MIEJ TO NA UWADZE LIZAKU TY.
    "Zrobiła to tak mocno, że wafelek wypadł biednej, obitej Polly z ręki i upadł na ziemię (oczywiście lodem w stronę chodnika, bo czemu by inaczej)." Czasem zastanawia mnie, dlaczego w połowie przypadków (naprawdę, w połowie!) kiedy jem loda, ten musi mi wypaść/ktoś mi go wytrąci! SERIO. SERIO.
    "Niech mi ktoś kupi coś do picia, bo wpierdol"
    Tak bardzo ty! I przypomina mi się: "JAK MAM ĆWICZYĆ TO WPIERDOL" AHAHHAHAHA.
    "że nigdy nie wiedzą co" Bo wiesz, Sumi to rybka, co wie i po co!
    Ja chcę więcej.
    PAN KŁACZEK BYŁ CHORY I LEŻAŁ W ŁOŻECZKU
    (bo dostał od Kenzie w twarz)
    (nie za bardzo rozumiem o co mi chodzi).
    Zastanawia mnie jedna rzecz... Przez cały rozdział ktoś coś non stop je! Jak nie lody, to ciastka, jak nie ciastka, to znowu lody, jak nie lody to sernik! Albo ten długopis. Kto normalny nosi przy sobie długopis i dziubie się nim w oko, poza mną?! NO KTO?! (A tak, ty).
    Myślę (tahahahah), że chodzenie po mieście, chaos w grupie bo nikt nie wie co i spotykanie jakiś dziwnych kolesiów, w tym Pana Kłaczka byłoby bardzo bardzo bardzo w naszym stylu! Szczególnie te ynteligentne dialogi! (wcale nie alternatywnie ynteligentne, nie, nie!)
    Poza tym, Lizzuś, cudowny rozdział! Przecudowny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lizzie! (Ojczyzno moja! .___.) Żyjesz! (Nigdy w to nie wątpiłam, a co)
    Stęskniłam się za wszelkimi Twoimi wytworami! Rozdział jest przepiękny, chociaż nie ogarniam ._________. Nie wiem co, nie wiem po co i nie wiem jak, co nie zmienia faktu, że uśmiałam się przy tym jak... cholera jasna... o, właśnie! Uśmiałam się jak cholera! W sensie, że bardzo ;___; eh, jestem chora i nic mi nie wychodzi. Oprócz wierszyków o Duffie. Ale nieważne.
    Izzy się oświadczył?! Co? Gdzie? Jak? Aeosochodzi?! Zabiłaś mnie tym zdaniem! To okrutne! Ja chce już następne rozdziały, niech mi się to kurde wyjaśnia w trybie nał! No bo o co chodzi?! I o co chodzi ze Slashem? Może kiedyś ogarnę. I nie ogarniam ile ich tam jest tych lasek, jak wyglądają i która co robi XD Za dużo informacji XD No ale ja po prostu jestem chora i jeszcze do tego musiałam grzebać w śmietniku ;________; to trwale zresetowało mi mojego orzeszka mózgowego :3333
    Podsumowując:
    Ło kurde, ale to jest zajebiste *________________*
    Pisz następne rozdziały tego opowiadania, pisz następne rozdziały innych opowiadań i dodawaj i daj się nam nacieszyć twym Lizelottowym blaskiem chwały...
    Ekhm, o czym ja...? Aha! Kocham Cię Lizzie, weny życzę :33333 Idę sobie dalej kaszleć i smarkać. Pa. Pa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałabym komentarz Misy, ale toż to jest dłuższe niż wszystko, co długie na całym świecie! Podwójna rolka papieru Velvet leży i kwiczy, normalnie... o.O

    Mackenzie ma jakieś problemy psychiczne, prawda? Ostatnio czytałam na BAAAARDZO naukowym portalu, który znalazłam, kiedy właściwie szukałam płyty Maleńczuka (łatafak internecie?!), że osoby ukrywające się pod grubą warstwą makijażu skrywają swoje prawdziwe oblicze i HA! Sprawdziło się! "Chodź tutaj, ty cudny, podejrzany człowieku bez twarzy, przytulę cię, po czym zmasakruję ci ryj, bo ukryłam osobowość pod fluidem, a co?!"

    Wiesz co? Nie mogę połapać się w postaciach, serio. Mylą mi się. Za każdym razem, kiedy czytam, muszę zaglądać do zakładki z postaciami... A wiesz, co to oznacza? ZA RZADKO DODAJESZ ROZDZIAŁY!

    A teraz muszę kończyć, bo chyba się wyprowadzam, narka! o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty, Szatan, jak myślisz, że ten komentarz jest długi, to przypomnij sobie te paro-częściowe, co się je pisało!

      Usuń
    2. Hahahaha, no tak... Rozdzielanie komentarza na trzy części, to były czasy... Wracamy do tego, wiecie? :333 Chcecie, czy nie >:D Bo ja się biorę za regularne pisanie i za komentowanie na bieżąco, chociaż może trudno w to uwierzyć xD

      Ale fakt, za rzadko dodaję rozdziały :C
      TO SIĘ ZMIENI, JAKEM ZIEMNIAK! @__@

      Usuń
  4. NO KUŹWA NARESZCIE KUŹWA, JA JUŻ WSZYSTKIE SMUTNE PIOSENKI QUEENA Z MYŚLĄ O TOBIE PRZESŁUCHAŁAM NO I JESTEŚ KUŹWA! CÓŻ MOGĘ RZEC KUŹWA? ZDRADŹ MI SWÓJ SIKRET, SKĄDTY BIERZESZ TĄ LEKKOŚĆ I POCZUCIE HUMORU? NIE WIEM KUŹWA, ALE JAK ZWYKLE UŚWIADOMIŁAM SOBIE, ŻE W OBLICZU TWEGO GENIUSZU JESTEM TYLKO MAŁYM ROBACZKIEM I KUŹWA ZAZDROŚĆ MNIE ZŻERA. POCZYNIŁAM WSZYSTKIE KROKI I OSIĄGNĘŁAM SWÓJ CEL: NARESZCIE SIĘ W TYM OPOWIADANIU OGARNIAM! I CIĘ KOCHAM KUŹWA JESTEŚ MOJĄ ULUBIONĄ BLOGERKĄ I NORMALNIE NIE PISZĘ EMOTIKON ALE DLA CIEBIE ZROBIĘ KUŹWA WYJĄTEK: <3. czekaj......czekaj......<3MIŁOŚĆ KURWA! MA DO CIEBIE! AŻ CHYBA ORIENTACJĘ ZMIENIĘ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OSZ W TYŁEK AXLA, KOCHAM CIĘ OSOBO BEZ NICKA <33333333333
      MÓJ CAPSOWY ANONIMIE <33333333
      MÓJ SIKRET TO WASZ KOMENTARZE ;D NIE MA NIC INNEGO. NO, JESZCZE MUZYKA XD ALE JEDNAK GŁÓWNIE KOMENTARZE. NIE JESTEŚ ROBACZKIEM, CHYBA, ŻE JAK JUŻ TO ULTRAMRÓWĄGIGANTEM <3333333333333 W SENSIE TO BYŁ KOMPLEMENT, TAK DLA JASNOŚCI XDDDDD

      O FAK :OO
      ULUBIONĄ... JA!? GDZIE POSIÓDEMNY CAPS, NO GDZIE?! J A ? ! U L U B I O N Ą ? !
      O MATKO, EMOTKI UŻYŁAŚ DLA MNIE D; KOCHAM CIEBIE, KOCHAM JAK JOGURT Z KAWAŁKAMI OWOCÓW, KOCHAM JAK LATO, JAK MORZE I JAK BIEGANIE PO SCHODACH <3333 KOCHAM JAK DKJSDKJSAKDJSAKLDJSLDKJ DO KWADRATU I JAK KURDE POMPKA, KOCHAM I JUŻ <33333333

      Usuń
  5. KUCHWA NO JAK MOŻESZ WĄTPIĆ W TO, CZY MNIE POWIADAMIAĆ O ROZDZIAŁACH, CZY NIE? (odpowiedź brzmi tak xD)
    Zajebioza ale chce mi się spać tak mocno,że zaraz usnę na siedząco, a jeszcze chciałam przeczytać kilka stron książki (pochwalę się, a co: czytam biografię Gn'R xD) ;____;

    Tak więc:
    Czytam,
    Informuj,
    Czekam na dalsze części <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja... Ja nie wiem co mam powiedzieć...
    Nawet, kuźwa, nie wiesz jak mi brakowało Twojej twórczości! (Odpowiedź brzmi BARDZOKURDEWCHOLERĘ!) Zdałam sobie z tego sprawę, jak przeczytałam ten wspaniały rozdział ;__; W ogóle one mają tutaj takie fajnie imiona! Macy, Presley, Mackenzie (LENNON! BOŻE! <3), Polly (Polly wants a cracker I think I should get off her first I think she wants some water to put out the blow torch! Isn't me haven't seed, let me clip your dirty wings, let me take a ride cut yourself. I want some help to please myself! Trololololololo, taki tam szpan, ze znam połowę piosenki xD), Sam i Lucy (in the sky with Diamonds ♥). No i Peggy, nie zapomniałam o niej.
    Wszystko jest super napisane, z taką lekkością, szczyptą humoru... cudownie! Uwielbiam to opowiadanie, ale musisz dodawać częściej rozdziały, bo tak jakoś się zapomina co było w poprzednich rozdziałach, dobrze, że nam o tym przypomniałaś na początku. Ale i tak nie ogarniam xD Wiem jedno: LOF JU ♥
    Fasola, która pisze wiersze, przesyła całuski XDDDDDDDDDDDDDDDDD :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, trudno było znaleźć tyle imion, które by się nadawały dla takich zajebistych postaci (nie żeby to miało brzmieć tak nieskromnie... xD) Tak myślałam, że ktoś w końcu się domyśli, że niektóre wzięłam z piosenek, czy wykonawców... No bo wiadomo, że Presley jest od Elvisa, ale jest też Mackenzie od Scotta McKenziego (no wiecie, IIF YOUUU'RE GOIIIIIIIN TO SAAAAAANFRAAAAAANCISCOOOOO, BE SUREEE TO WEAAAAR SOME FLOWEEEERS IN YOUUUUR HAAAAAIR I TAK DALEJ XD), chociaż w opowiadaniu tak nie jest, po prostu musiałam jakoś wybrać te kilka imion spośród 7236213621836281 D: Polly faktycznie jest od Nirvany i Lucy faktycznie od Beatlesów :D Peggy jest od Peggy Brown Myslovitz xD Ale np Macy wybrałam, bo mi się podobało jako imię, tak po prostu xD A Sam kojarzy się z Sum, bo Sam jest Sumem... W sensie Sumi xD I jest jeszcze Gwen od Gwen McCrae, ale to później xD
      Kocham Cię DDD: <333333

      Usuń
  7. Ja pierdolę. Lucy In The Sky With Diamonds... moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Od razu zmieniłam swoje zdanie o tej bohaterce. Wydawała się w miarę normalna (oczywiście tak normalna, jak tylko normalną można być w twoich opowiadaniach, a jest to prawie niewykonalne) , a teraz myślę, że wszystkie jej działania podszyte są odrobinką LSD schowaną w jej włosach. A tak w ogóle, to jestem wielką fanką twego gustu muzycznego i tego, jak błyskotliwie wplątujesz go w fabułę. Nie ma w tym ani odrobiny sztuczności, to wygląda tak bardzo naturalnie i szczerze. No, a sama fabuła, to po prostu klękajcie narody. Ty chyba również chowasz w swych włosach LSD. Jak babcię kocham, uwielbiam te wszystkie teksty i te zajebiste dialogi, które zawsze doprowadzają mnie do padaczki ze śmiechu i nawet, gdy mam chujowy dzień, to się uśmiecham, wystarczy, że przeczytam któreś z twych opowiadań. A tak w ogóle, to Pan Loczek chyba też chowa LSD w swych włosiętach. A może on ma tam prawdziwą spiżarnię i ma tam zapas LSD dla każdego, kto go poprosi? A może ten cham chce się dzielić tylko z Dżonym? Nie wiem, ale coś z tym LSD musi się dziać, skoro powatają TAKIE dzieła. I oby takich więcej! Bo jak nie, to wpierdol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kim jesteś i dlaczego tak bardzo Cię kocham?! D: Ukradłaś me serce, Juanito! D:
      Okej, nieważne xD Strasznie dziękuję za komentarz, zwłaszcza, że jest zajebisty <3333 Też jestem fanką swojego gustu muzycznego i w sumie stąd ten blog xD Gdzieś trzeba poszpanować, że się zna fajne zespoły... xD
      Ja nie chowam we włosach LSD, ale muszę to przemyśleć... xD A co Slash chowa w swoich włosach? Matko, tego pewnie i on sam nie wie. Ba! Tego nie wie nawet (że zacytuję Szatanu) Duff Chodząca-Inteligencja-W-Kowbojkach McKagan :O A on wie przecież wszystko O_O On zna nawet tajemnicę obwodu ust Stevena Tylera :O Ale to oddzielna historia... xD
      Kocham Cię, serio. :D
      Jak nie, to wpierdol, tak... Moja krew!

      Usuń
    2. Chyba dodaję za dużo komentarzy, ale po prostu nie mogę się powstrzymać JESTEM JUANITĄ! I pragnę wyrazić swe oburzenie postawą pana Duffa, który nie raczy nawet zdradzić danych dotyczących obwodu szlachetnych ust pana Stevena Tylera, a przecież ja tą tajemnicę próbuję zgłębić, odkąd, będąc małą dziewoją, po raz pierwszy zobaczyłam teledysk do Livin On The Edge (chyba nie muszę dodawać, że widząc półnagiego Stevena wybuchnęłam płaczem i do tej pory nie mogę dojść do siebie. Do tego Dżo Perry... ale nie o tym mowa)! Jestem po prostu oburzona! Ale, niestety, nie jestem w stanie strzelić focha na pana McKagana. A swoją drogą, to takie szlacheckie nazwisko, nieprawdaż? Sir Duffiusz McKagan. Prof. Duffiusz McKagan. Tak pięknie! No ale wciąż jestem oburzona i zaraz się rozbeczę z bezsilności (ja to w ogóle płaczliwa jestem. O, Zielona Mila w telewizj- ryczę. O, All Of My Love w radiu- ryczę. O, Lise-Lotte dodała nowy rozdział- ryczę). Ale dosyć łez, bo we łzach można się utopić, a tego przecież wcale nie chcemy. I kończę już ten całkowicie bezsensowny komentarz, który miał na celu tylko wyrażenie mej euforii, że Przewspaniała Lise- Lotte nazwała mnie Juanitą! JUANITĄ! JESTEM JUANITĄ!

      Usuń
    3. Juanita, to Ty! <3 Sareneczko Ty moja! <3
      Komentarzy nigdy za dużo - podstawowa zasada każdego bloggera xD Przepraszam, że nie odpiszę dziś bardzo ambitnie, ale lecę z nóg, a jutro rano wyjeżdżam, więc chciałam tylko powiedzieć, że "Zielona Mila" to mój Bóg, zrówno film, jak i książka <3
      Ja nie jestem przewspaniała. Ja jestem szczupakiem.

      SZUMIĄ JODŁY NA GÓR SZCZYCIE, JUANITA PONAD ŻYCIE!

      Usuń
  8. *oklaski*
    *fanfary*
    *staniki latają*
    OTO LAMA W SZALIKU PRZYBYŁA CWAŁEM W EKSTAZIE, GDY TYLKO ZOBACZYŁA NOWY POST NA BLOGU.
    Nie do końca ogarniam, co się dzieje, ale i tak jest fajnie. :D A imiona postaci są pszepienkne! Tak, tak, ja też się stęskniłam jak cholera za Twoimi kwikogennymi dziełami pisanymi, jakem lama w szaliku. <3
    Lizelotto, naprawdę przywracasz mi wiarę w ludzki optymizm i pozytywizm. ;___; Dzisiaj biedny, szczęśliwy człowiek może ómrzeć wśród potopu napływającej z internetów wymuszonej depresji i pseudocynicznego podejścia do życia.
    Jaki rzal z tymi internetami. ;___;
    Dobra, kończę, bo zaczynam pisać bez ładu i składu (hehe, hippiepotamie, od początku komentarza tak piszesz ;-;).
    WESELMY SIĘ I RADUJMY.
    *sending virtual hug*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JEJEJEJEJEJE, TĘSKNIŁAM! <333333333333
      KOCHAM CIĘ, PRZEPRASZAM, ŻE TAK KRÓTKO ODPOWIADAM, ALE ZARAZ ZASNĘ...
      DZIĘKUJĘ, ZA KAŻDĄ LITERECZKĘ TEGO KOMENTARZA, TO DLA MNIE JAKBYM DOSTAŁA NA WŁASNOŚĆ TYŁEK AXLA, CZY COŚ ;___;
      KOCHAM CIĘ <3

      Usuń
  9. Ejejejejejejejejejejejejejejej. (się kłania Jupi, Jupi Jupiter Stradlin pod inną nazwą)
    Powiem tyle, że kompletnie nie pamiętam czy to przeczytałam i czy cokolwiek z tego skomentowałam, ale musiałam się chyba dopisać do informowanych, bardzo dawno temu dlatego tutaj się znalazłam. A raczej ty mnie poinformować za co ci dzięujęęęęęęęęęę <3
    No i ja pierdole. Nie wiem co powiedzieć. Powiem jedno: NIE OGARNIAM, ALE SIĘ JARAM. jesteś miszczem rozwijania akcji typu. "Była wiosna. W oddali było słychać śpiewy ptaków, które nadawały temu wszystkiemu cudownego uroku. Promyki ciepłego słońca przenikały przez cienką firankę. A firanka była w kolorze kwitnącego jaśminu, lekko zielonkawa, z domieszką beżu. Zdobiły ją elementy z czerwonej nitki, które tańczyły po całej powierzchni wspaniałego materiału, który był bardzo miły w dotyku. A tak po za tym to używam bardzo fajnego kremu do rąk i dlatego mam taką gładką skórę. Umiem robić placki." Nie zrozum mnie źle, ale zaczynasz coś i od razu rozkręcasz to tak, że już nie powracasz do tego pierwszego momentu, jednak wiesz ty co? TO JEST WŁAŚNIE ZAJEBISTE! KABOOM BICZES!
    Normalnie nie mogę spleść żadnego sensownego zdania, żeby opisać to... to WSZYSTKO. Czysta zajebistość, wręcz bez żadnej skazy.
    Z tego co udało mi się zrozumieć to Kenzie ma coś wspólnego ze Slashiem. No... no i to mi chyba wystarczy jak na razie ;D Tak po za tym to ja Cię kocham! Wiem jak to dziwnie brzmi z ust, a raczej z klawiatury osoby, której nawet się nie zna. Ale i tak Cię kocham! (wyobraź sobie teraz milion serduszek). Aj łyl fand ju. End aj łyl lofff ju <3 <3 <3
    Mój dawny blog i profil poszły się kochać, więc piszę ten komentarz z lekkim spóźnieniem, bo już nie sprawdzam tak namiętnie tej skrzynki mailowej jak kiedyś. Tak więc informuj mnie o WSZYSTKIMMMMMMMMMM co cokolwiek napiszesz (jeśli będzie Ci się chciało) i tutaj udostępnisz na oto ten numer (jeśli masz GG, ale przypuszczam, że masz): 35641614.
    Ale pamiętaj.... Raz do mnie napiszesz to już się ode mnie nie uwolnisz. Na co liczę, że zrobisz.
    End ewribadi dancing ! ! ! !
    Całuję serdecznieee w policzek, czy co w tam chcesz, życzę weny i kocham Cię no <3 no nie mogę tego ukrywać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Stęskniłam się za twoim blogiem. Serio. Naprawdę cieszę się, że znów z nami jesteś i mam nadzieję, że będziesz częciej, bo twoje opowiadania zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy :D

    Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. HEEEEJJJJ LIIIIIZIIEEEE <3333 SIEMASIEMASIEMASIEEEEMAAAA
    NIE WIEM JAKIM CUDEM DOPIERO TO TERAZ PRZECZYTAŁAM ;_____; PRZEPRASZAM CIĘ, O LIZELOTTO, ZIEMNIACZKU ;_____________;
    Lizzie wraca? Wracaaaa? Ale Ty wracasz, że już... to nie ma sensu, nie? Dobra: WRACASZ JUŻ NA ZAAAWSZEEE??
    Tak bardzo tęskniłam i przeczytałam od nowa nawet... które to było opowiadanie..? NIGHTRAIN!!!! ;_;

    Taaaakkk baaardzooo brakoowaałooo kochanej, najcudowniejszej Lise-Lotte ;____; A wiesz, że jak zwykle czytając Twoje cudowne dzieło, na moim skrzywionym ryju pojawił się wieeellkiii baaanaaan? *____* Tak to ja zacieszam tylko do snów, które opowiada mi Żul mój <33 (no weź, nie codziennie spotyka się trzech kolesiów, którzy są cudowni, chodzą na szczudłach i rozdają SŁODYCZE <33 I nie codziennie najcudowniejszy z nich podchodzi do Ciebie i chce się z Tobą umówić, a Ty wtedy...zawiązujesz sobie glana... I JEB, KONIEC SNU. Ale to i tak było przecudowne (pominęłam większe szczegóły, lallaalala, nie będę już tym zanudzać)) i miałam tak zrypany humor, że rozwaliłam mój ulubiony kubek [*] (minuta ciszy ;___;) i prawie usiadłam na Bigosa, biedny piesek. I zmarnowałam jeszcze jakieś trzy łyżki dżemu (MALINOWEGOOO ;______;) bo się tak śmiesznie rozwalał na podłodze (tak, wyrzucam dżem ze słoika, TAK, ŚMIEJĘ SIĘ Z TEGO ;-;) a później jeszcze dostałam opieprz od siostry, że za głośno słucham muzyki, świnia jedna, no! I wdałam się z nią w dyskusję na temat Hunter'a ;___; ONA ICH NIE LUBI, TO NIE MOJA SIOSTRAAAA, AAA, LALALAALALAAAA....

    WRACAJĄC. Wchodzę sobie na Twojego bloga, a tu... TAKI PIĘKNE LITERKI, DUŻO LITEREK (chyba oczywiste, że za mało, nie? Zawsze jest za mało ;-;) I od razu mi humor poprawiłaś <333

    "A kto by chciał potem czytać całą resztę tych bazgrół o naszej pokręconej rodzince? " Ja! Jaajjaajjaja się zgłaszam, co Ty sobie myślisz, to co Ty napiszesz, chociażbyś zaczęła od... nieważne, nie chcesz tego tutaj widzieć ;__;, chociażbyś zaczęła od końca, to wszystko byłoby idealne i ciekawe! No co Ty, Lizzie!

    "Myślicie, że nas to obchodziło?
    ..I to, kurwa, jak!"
    Kocham to, uwieeelbiaaammm! Ja nie wiem, jak Ty to robisz, ale każde zdanie, które napiszesz jest tak piękne i inne od wszystkiego, takie... TWOJE,no co tu dużo gadać, Lizzie geniusz!

    Jejciu,jejciiuuu, czekaj czekaj, wiem, że przez to ten komentarz zupełnie nie będzie miał sensu, bo muszę iść po jakiś obiad (ale nie do kuchni, o nienienienie! ;___; TRZEBA ZAPOLOWAĆ NA ŻARCIE)
    Dobra jestem ;__; Ale moja przecudownainajlepszawświecie koszulka z Iron Manem poszła się walić, uwalona sosem -.- Sos- Kamila 1:0
    Brawo, jestem taką ciotą, że.... że kurwa przegrałam z sosem ;-; A on tak brutalnie potraktował tą cudowną (o jakieś 3 rozmiary za dużą) koszuleczkę ;___; Cóż zrobię ze swoim życiem :o

    DO RZECZY, bo już powoli przestaję wierzyć, że ten komentarz jakkolwiek będzie wyglądał i da się go w miarę zrozumiale przeczytać (HAHAHHA, NA CO JA LICZĘ XDDDD)

    Pierwsza moja reakcja, jak zaczęły się te imiona...
    DAFUUUUQQQQ?!!!! Ale już wszystko wporzo :3 Wiem, że Lucy to ruda i że jesteś nią Ty, że Presley (awww ^^ takie cudne imię, no!) to Parlay (SIEMA PARLAY!), że ... opowiada to wszystko Peggy (i jest nią Zzuzz) ? Tak? Dobrze myślę? ;___; Bo jak nie, to oznacza, że jestem totalną idiotką (i tak jestem :O ) Że Kanzie to Szatanu i ma dużo biżuterii i jest opiekunką, że Macy, biedna Rysia ma alergię i kicha na to wszystko (znam ten ból ;-; tak na marginesie) i nie lubi swego brata- idiotę :O, że Polly ma kolorowe włosy i jest nią... e... Miiisa? No i niby zostały jeszcze dwie postacie, ale kurde poza Sam, to ja nie pamiętam (zabij mnie, zabijj mnieee ;-; jestem złą sareneczką, jeżeli jeszcze jestem :O) No ale jak czytam to wszystko ok jest i po prostu chciałam się pochwalić, że ogarniaaaam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "- No ae abiew mu’ysz yć ‘uawna!. – Odpowiedziała zupełnie poważnie (ha, jasne) Macy, przeżuwając połowę z dużego kawałka sernika, który niosła w ręku. "
      Ja... KOOOCHAAMMM CIĘĘĘĘ LIIIZIIEEE <3333 Zjadłabym sernik tak na marginesie ;-; Mamcia ma sobie wymyśliła jakiś udoskonalony, który lubią tylko moi rodzice, a ja to taki wafel. Bo po co robić normalny sernik, który i tak zniknie w jeden dzień, skoro można męczyć się przez pięc dni!? ;________; Poczułam taką wielką ochotę na sernik, serio ;-; BOŻE, JA MAM CIASTO W LODÓWCE, NO KUŹWA, JAK MOGŁAM ZAPOMNIEĆ, NOOO ;____;

      "Macy nie odpowiedziała, pochłonięta sznurowaniem buta " Myślałam, że ona pochłonęła tego buta, w sensie, go zjadła, jak pierwszy raz czytałam .___. TO OGARNIĘCIE

      "- Rodzice chcieli dać dzieciakowi na imię John, no wiecie, tak dla żartu, a jak wylazłam ja, to tak się rozczarowali, że wybrali najgłupsze imię jakie im przyszło do głowy. Taka sytuacja. " NO SKĄD JA TO ZNAM, NOO ;____; Z tą różnicą, że ja miałam być Mateuszem. A jak już się urodziłam, to oni się zapytali mojej siostry, a ona (chyba się już urodziła z tą wredotą) powiedziała, że będę... no właśnie, aż nie chcę niszczyć tego komentarza tym imieniem, a on już jest zniszczony, bo piszę go ja,ALE TO POMIŃMY ;-;

      Mamy tu Slasha, cooo? :333 Chyba, że będziesz nam chciała supersurprajz i się okaże, że to nie Slash, ale to Slash, w końcu kto, jak nie on, ma zero oczu (WTF..?!) :333
      "Dopiero powyżej klatki piersiowej zaczynało się dziać coś dziwnego. Otóż ten osobnik nie posiadał głowy. "
      Kurdeno. Kochamkochamkocham too,serio! Ja nie wiem, jak to robisz, ale napiszesz niby-zwykłe zdanie, a ja się śmieję, jak idiotka i mój pies patrzy na mnie wzrokiem "O słodka karpatko.... z kim ja mieszkam" .___.


      "Presley naprawdę miała łzy w oczach. Macy też, ale to chyba przez ten sernik. A potem nagle Mackenzie wyciągnęła rękę i uderzyła Pana Kłaczka z całej siły w twarz. " Cudnie, cudnie cudnie cudnie, się skończyło :D hehehehhehehehehe. Ale... jak można płakać przez sernik? ;-; Znaczy, jak można przez niego mieć łzy w oczach, O! No kurde... Bo wiecie, ja lubię sernik, ba, ja wielbię sernik i zjadłlabym kawałek, albo dwa.... ;____;

      Koniec. Koniec, jaki koniec? Co to ma być?! ;____________; Taki smutek, bo.. nie możesz teraz kończyć?! No chyba, że nie ściemniasz, że powróciłaś, ale skoro powróciłaś, to, zgodnie z moimi obliczeniami, ten rozdział powinien być tutaj conajwyżej jutro :OOO Także, Lizzie, nie wiem, czy już wróciłaś, ale jak tak... To wiesz co masz robić, nie?


      Pisać. Tak. No i wstawiać, bo co! Nie ma łaski :33

      A ja będę podziwiała, czytała i komentowała, pasuje taki układ? ^^ Bo mii ttaaaakkkk, także tego.
      Kooooochaamm Cięęęę Lizelooootooo <3 Przecudowny rodział <333

      Usuń
  12. Ale mi ten Twój komentarz ogrzał serce!
    Bo czasami to wydaje mi się, że nie ma nikogo, a potem się okazuję, że jednak jesteś!
    Kocham Cię, bardzo, bardzo <3
    No John jednak był kobietą, ale wątku rozbieżności płci jak na razie się nie dotknęłam po raz drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award!
    Nie przejmuj się, nikt nie wie o co chodzi XD
    Nie musisz wykonywać związanych z tym czynności, proszę tylko o przeczytanie tego:
    http://sad-bad-true.blogspot.com/2013/09/liebster-blog-award.html
    Niech moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  14. Czooo.. To jest genialne. Wiem, że piszę to pod którymś już twoim opowiadaniem, ale na prawdę *-*
    Jedyny minus taki, że nie ogarniam tych wszystkich dziewczyn, ale poza tym, to jest super :D

    OdpowiedzUsuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;