piątek, 27 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 14.


„KOAMCIĘ!”

- A temu co? - powiedział Steven odprowadzając Axla wzrokiem - ...Ty, patrz! Sok mu się, kurwa, wylał! – zarechotał wskazując na łóżko basisty.
- I to chyba wiśniowy, kurwa! – zawtórował mu Slash.
- I to chyba w chuj dużo! – dorzucił Adler. Po dłuższej chwili wypełnionej śmiechem obu chłopaków, ich mózgi (?) przetworzyły informacje. (No dobra... tylko mózg Stevena. W końcu taki z niego inteligentny blondas!)
- Eeej... Przecież ten chuj w życiu nie pił soku wiśniowego, kurwa mać!! Więc to nie może być żaden jebany sok!!! – Slash popatrzył na niego z niejakim podziwem. Ah, ta sztuka dedukcji!!
Perkusista podszedł powoli do zakrwawionego mebla z przerażeniem wymalowanym na twarzy, po czym szybkim ruchem zrzucił z niego kołdrę. Wrzasnął i (jako godny następca Duffa McKagana) zemdlał... Na szczęście tylko na chwilę, bo Hudson postanowił ocucić go kopem w twarz i – co się z tym wiąże – wyjątkowo orzeźwiającym złamaniem mu nosa.
***
Dorothy i Roger leżeli schlani na kanapie w salonie blondyna. To znaczy on rozepchał się tak, że przebywał we w miarę wygodnej pozycji, a ona opierała się jedną nogą o parcie, a drugą o jego ramię. Głowa już się nie zmieściła, w związku z czym zwisała z boku mebla. Mimo tego, była w stanie prowadzić (mniej lub bardziej) poważną rozmowę ze śliniącym się i prawie zupełnie bezwładnym Taylorem.
- Weszeciekoam? – bełkotał raz po raz perkusista.
- No, kurwama-chik-ćć wiemm – odczkiwała mu na te romantyczne wyznania dziewczyna. – A jateż. Kochamcię-chik-yyba...
- To... totyniekoaszz... tego chuja, blondyna...kurwaegomać... – oburzona Dorothy nie pozwoliła mu skończyć.
- Nie mów tak! Jago będziesz ob-chik-rażać to jawyodze i chuuj... – mówiąc to spróbowała wstać z kanapy, ale jak nie trudno się domyślić, jedyne co udało jej się zdziałać w tej sprawie to zsunięcie się na podłogę i pociągnięcie za sobą połowy Rogera.
- Czyli go jednak koaszz?! – załkał blondyn próbując ją odepchnąć, ale byli tak zaplątani, że w takim stanie nie miał na to szans. Po chwili coś walnęło go w twarz.
-Ałaaa... – jęknął.
- Uuups... przepra-aszam. Chciałam cię przytulić, ale coś nie wyszło... – zachichotała
- No to odźtu... – zrezygnował i po chwili ich spierzchnięte usta złączyły się w pijacko-zmysłowym pocałunku.
- Tak za tym tęskni-em i czekaem i kurwa jest! Dobrze, że cię jednak niezabiem...– sapnął jeszcze Taylor, kiedy się od siebie oderwali, po czym zasnął chrapiąc przeraźliwie.
***
-DZWOŃ PO KARETKĘ, KURWA MAĆ!!! NO NIE GAP SIĘ TAK TYLKO DZWOŃ!!! MOŻE JESZCZE ŻYJE!!! ODDYCHAJ!! SŁYSZYSZ?!?! ODDYCHAJ, KURWA!!! – Steven darł się jak szalony próbując robić sztuczne oddychanie blond kukle (a przynajmniej tak się to-to zachowywało, czyli leżało zupełnie luźno i wyglądało jak trup), ale zupełnie nie miał pojęcia jak, więc tylko uciskał klatkę piersiową i co jakiś czas złączał ich usta. Slash patrzył na niego z delikatnym rozbawieniem, paląc fajkę za fajką i opierając się o komodę zawaloną kłębkami włóczki (jak wszystko inne w tym pokoju, oprócz stojaka na bas). Nie przejął się jakoś specjalnie tą akcją ratunkową. Kto by tam ratował martwiaka? W końcu perkusista uznał, że i tak to jego „sztuczne oddychanie” nic nie daje, więc sam zadzwonił po pogotowie, po czym poleciał do Axla, żeby go zapytać, czy nie umie przypadkiem udzielać pierwszej pomocy. Drzwi były oczywiście zamknięte, a zza nich dało się słyszeć następujące po sobie szloch i darcie mordy Rose’a. Ogólny sens tych wypowiedzi był taki: „NIEEEE!!! DUFF, NIEEE!!! NIE RÓB MI TEGO!!! NIE ODCHODŹ!!! Dla-aaczeeeego?!?! Dlaczeego mi to roo-ooobisz?!?! TO MOJA WINA, KURWA MAĆ!!!” Steven aż się rozczulił. Pociągnął nosem i otarł łezkę. Po chwili uzmysłowił sobie, że coś tu nie pasuje. Gdzie się podział Izzy?! Przecież leżał tu, pod drzwiami, zaledwie pięć minut temu!! Nagle w całym domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi (blondyn przez chwilę zastanawiał się co to w ogóle jest? To oni mają tu dzwonek do drzwi?!) i w następnej chwili walnęły go drzwi. Odbił się od nich, potem od ściany i w końcu wylądował na czworakach na podłodze.
- No JA PIERDOLĘ! – warknął masując się po głowie. W tym czasie Rudy był już na dole i otwierał drzwi przed ratownikami, machając przy tym rękami i krzycząc „On musi żyć! On musi żyć!” i „Kurwa, ja pierdolę!” Czterech gości w czerwonych (dość pedalskich) kostiumach pobiegło z noszami i jakimś, wyglądającym na dość profesjonalny, sprzętem pobiegło w kierunku wskazywanym przez Axla, a Steven po chwili, ciągle masując się po głowie, poszedł za nimi. Zanim się tam dowlókł (przed oczami wciąż miał mroczki, a w uszach pulsował mu dźwięk dzwonka), kolesie wyszli z pokoju z oburzonymi minami. Adler odprowadził ich wzrokiem jak daleko mógł, unosząc brwi i otwierając usta. Potem wpadł do ostatniego pokoju i wrzasnął
- Co wyście, kurwa, narobili?! Czemu oni... – urwał, kiedy zobaczył to, co zobaczył. Axl i Slash klęczeli przy łóżku, przytuleni do siebie, z zamkniętymi oczami. Rudzielcowi po policzkach ściekały łzy. Kiedy usłyszał Stevena, popatrzył na niego wściekły i szepnął:
- Ci goście powiedzieli, kurwa mać, że gdybyśmy udzielili pierwszej pomocy, to może by przeżyła...
- Gratulacje, kurwa mać! – dodał również szeptem Hudson, a perkusista popatrzył na niego jak na idiotę.

4 komentarze:

  1. PrzeżyŁA? Błąd czy mi się coś pierdoli?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic Ci się nie pierdoli raczej.
    Ale błąd to nie jest xD
    Co za dramatyzm ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. więc Duff żyje .? *O*
    może to rzeczywiście była kukła wypełniona sokiem wiśniowym .?
    serce mi tak dosyć szybko bije. to znak.

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie.! Duff jest... KOBIETĄ.!!! ;O No tego to bym się po tej blond pale nie spodziewała...

    OdpowiedzUsuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;