niedziela, 5 sierpnia 2012

Podziękowania i Wstęp

Hej. Jeśli ktoś tu wszedł, ponieważ informowałam o epilogu Perfect Crime(ewentualnie po prostu tego właśnie szukał), to proszę przewijać w dół (ale potem wrócić xD), bo on tam jest. :D
A to jest taki wstęp do nowego hmm... opowiadania ;) Tego o Gunsach i Queen. Które tak szumnie zapowiedziałam, a wyszło skromniutko (nie, że nie jestem zadowolona!) ;P No więc zapodaję. (A wy później zapodajcie opiniami ;D) Otóż to:



FRIENDS WILL BE FRIENDS
(RIGHT TILL THE END)

Tutaj miała się znaleźć krótka dedykacja. Tak wciskali mi goście z wydawnictwa. „Najlepiej czytelnika rozczulić na początku, wtedy cała książka będzie bardziej wzruszająca” i takie tam. Problem w tym, że nie potrafię napisać krótkiej dedykacji, dla tylu niezwykłych osób. Zamiast dedykacji są więc podziękowania.
Dziękuję:
Rosiemu
Który cieszył się na tę książkę tak samo jak ja, a może nawet bardziej; Jako jedyny w pełni zaakceptował pierwszą wersję (chociaż jestem pewna, że nawet jej nie przeczytał) bez żadnych zażaleń i poprawek; Przez te wszystkie lata nie zapomniał o uścisku motywacyjnym i użył go, kiedy już straciłam wszelką nadzieję na poprawę.

Saulowi
Za to, że był gotów o każdej porze dnia i nocy wpaść z Danielsem, kiedy załamana przepisywałam trzydziesty raz tą samą stronę i w końcu za wyrzucenie wszystkich tych nieudanych podejść zalegających w każdym zakątku mojego mieszkania, do zsypu. (Potem musiałam tam zejść i szukać jednej z nich, bo na odwrocie zapisałam numer do gościa z wydawnictwa).

Izzy’emu
Bo było mu wszystko jedno, a mimo to dbał, żebym nie zdechła z głodu. Bo upiekł ciasteczka-niespodzianki, które niestety znalazłam dopiero po trzech dniach, kiedy nie nadawały się już do spożycia. Bo wpadał z chińszczyzną za $3.20. Bo nasze designerskie koszulki „Forever-Whatever” podbiją świat.

Duffowi
Który wreszcie się zgodził i nawet wymyślił wspaniałą kampanię reklamową (jeśli mieszkacie w Los Angeles i w przeciągu ostatnich miesięcy zaczepił Was wysoki mężczyzna w kominiarce i czarnej pelerynie, to miał on na celu wypromowanie tej książki… i prawdopodobnie kradzież Waszego portfela).

Steviemu
Bo się nie dał, chociaż zostawiłam go wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebował. Bo mimo to był przy mnie, kiedy to ja potrzebowałam jego. Bo ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Bo wie co zrobić, kiedy zza szafy wyjdzie pająk. Bo tak jak ja kocha słońce. Bo jest niezastąpiony!

Rogerowi
Za to, że wypaplał o książce każdemu, kto chciał go słuchać i dzięki temu wszystko wróciło do normy. Za to, że zawsze mogłam mu się wyżalić, że „wszystko nie tak, cholera jasna!” a on i tak za każdym razem wiedział lepiej. Za to, że wymuszał na mnie przerwy w pisaniu i za wspólne zakupy, bo to jednak naprawdę świetna zabawa.

Brianowi
Który jako pierwszy przeczytał moje marne wypociny, wszystko poprawił i kazał w trybie natychmiastowym zanieść do wydawnictwa. Potem znów poprawiał i doradzał, a na koniec nie chciał nawet przyjąć ode mnie w ramach podziękowań butelki wina Moët & Chandon (w rezultacie wypiłam ją sama i spędziłam bardzo miły wieczór ze stertą papieru i długopisem. Rozdział, który wtedy powstał nie nadawał się do publikacji. Nie czytał go nawet Bri).

Johnsowi
Bo ostatecznie zezwolił na wszystko. Bo jest moim przyjacielem na dobre i złe, mimo, że wie o mnie chyba więcej niż ja sama. Bo rozumie mnie jak nikt inny. Bo potrafi naprawić mikrofalę, kuchenkę gazową, prysznic i radio, a także moje zszargane nerwy. Bo można z nim pomilczeć, nawet przez telefon. Bo czasem dzwoni, ot tak, żeby zapytać czy jeszcze żyję.

I Freddiemu
Bo wszyscy za nim tęsknimy…



WSTĘP
Wiecie co? Zawsze marzyłam o tym, żeby napisać książkę. Już jako małe dziecko, zamiast na kartkach papieru rysować królewny, kwiatuszki i zwierzątka, stawiałam pierwsze niezgrabne literki. Na siódme urodziny babcia sprezentowała mi wieczne pióro.          
                Podczas jednej z naszych uroczych nocnych pogaduszek, kiedy to z taką lubością leżeliśmy na betonowym podjeździe, patrząc w rozświetlone tysiącami neonów niebo i wdychając smród spalin i dymu papierosowego, przeprowadziliśmy z Saulem długą i mądrą rozmowę (nie obyło się oczywiście bez udziału napojów wysokoprocentowych) na temat naszych pasji i ról, jakie w ich rozwijaniu odegrały nasze babcie. Okazało się, że to te starsze panie wcisnęły nam w ręce nasze dzisiejsze narzędzia pracy. Dzięki nim wyszliśmy na ludzi. Może i to „wychodzenie” wyglądało inaczej, niż początkowo sobie wyobrażaliśmy, trwało długo i nie było w stu procentach satysfakcjonujące, ale było to niewątpliwie wychodzenie z klasą. Tak nam się wtedy wydawało. Patrząc z perspektywy czasu… Zresztą, po przeczytaniu tej książki sami będziecie wiedzieć najlepiej, że klasy akurat było w naszych poczynaniach raczej niewiele.      
                Jak mówiłam, zawsze marzyłam o tym, żeby napisać książkę. Co wieczór wyrzucałam okrutnemu losowi, że dał mi talent, po czym skazał na życie w najnudniejszym z miejsc i spotkania z najnudniejszymi z osób, jakie można sobie wyobrazić. I nie mam pojęcia, czy to za sprawą tych wiecznych zarzutów, czy może po prostu musiałam dojrzeć do tych zdarzeń, ale nagle moje życie potoczyło się w zupełnie innym kierunku niż do tej pory. Można by mnie porównać do pociągu towarowego, z wagonami po brzegi wypełnionymi nudą, który zupełnie niespodziewanie trafia na bocznicę, przy ostrym zakręcie wysypując z siebie to poczucie bezsensu i po chwili, z wagonami czekającymi, by je zapełnić przeróżnymi doświadczeniami, wraca na główną drogę. Nie pozostało mi więc nic innego, jak tylko uzbroić się w pióro i gruby zeszyt (syn wytrwale próbuje nauczyć mnie jak obsługuje się komputer, ale jakoś nie umiem się do tego przekonać) i nabazgrać te kilka nieskładnych słów wstępu, a potem? Cóż, przecież zawsze marzyłam o tym, żeby napisać książkę…    
                Chłopcy nie byli zbyt zadowoleni, kiedy pewnego marcowego poranka wpadłam do nich jak burza, machając nad głową wizytówką pewnego pana z wydawnictwa Doubleday, którą załatwił mi wcześniej Brian. Ów pan był zainteresowany moją twórczością, a ja zamierzałam to wykorzystać najlepiej jak będę mogła. Efekt trzymacie właśnie w ręku. Nie mogę też powiedzieć, żeby byli zaskoczeni, kiedy poprosiłam, by pozwolili, żebym tę moją upragnioną książkę poświęciła właśnie im. Jednak tylko Rosie podszedł do tego projektu z równym mojemu entuzjazmem. Niestety, pomimo całego pięknego uczucia, jakim darzę tego rudego wariata, to nie jego opinia była dla mnie najważniejsza. Spójrzmy prawdzie w oczy, wystarczyłoby, żeby jeden z nich się nie zgodził, a moja bestsellerowa powieść zamiast milionów par zaciekawionych oczu, ujrzałaby co najwyżej wnętrze mojej szuflady na papiery. Tak więc, kiedy już stało się dla mnie jasnym, że i Duff prędzej czy później da mi swoje błogosławieństwo, obawiałam się już tylko reakcji Johny’ego. On jest tym typem człowieka, który nie lubi nawet mówić o sobie, a wyniesienie jego osoby na piedestał i sprzedanie ludziom jego skrywanych pod bujną fryzurą przemyśleń i sekretów, było ostatnią rzeczą jakiej mógłby sobie zażyczyć. Nie bez powodu drżała mi więc ręka, kiedy pełna obaw wybierałam jego domowy numer.            
                Pamiętam jakby to było dziś, zdziwienie, jakie mnie ogarnęło, kiedy podniósł słuchawkę już po pierwszym sygnale. To nie mogło wróżyć niczego dobrego. John Deacon nigdy nie odbiera telefonu za pierwszym, a czasem i za drugim razem („W ten sposób sprawdzam, czy to coś naprawdę ważnego” – powiedział mi kiedyś tonem ojca tłumaczącego po raz kolejny tę samą oczywistą rzecz swojemu głupiutkiemu dziecku), więc tak szybka reakcja wskazywała na to, że musiał czekać, aż do niego zadzwonię.               
- Hej, Johns. – Rzuciłam do trzymanego przy uchu aparatu, zaciągając się mentolowym Camelem. Nazywaliśmy go tak, od kiedy zaczął się chorobliwie fascynować Indianą Jonesem. Kupił sobie nawet bicz i ku rozpaczy sąsiadów ćwiczył w domu ściąganie z jego pomocą szklanek z półki i łapanie ich potem w locie. Z tego co wiem, żadna tego nie przetrwała (Podobno najbardziej ucierpiał serwis z prezentu ślubnego od teściowej, choć John zarzeka się, że nie pastwił się nad nim specjalnie).               
- Nie. – Padła odpowiedź na pytanie, którego nie zdążyłam jeszcze zadać. W tamtej chwili miałam tylko nadzieję, że nie było to żadne konkretne ‘nie,’ a po prostu takie… zapobiegawcze.
- Co „nie”? – Zapytałam, udając głupią. Niestety, on nie miał zamiaru tego robić.           
- „Nie,” nie zgadzam się, żebyś napisała o mnie książkę. – Westchnęłam głęboko i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Jesteście niemożliwi! Skąd o tym wiesz? Roger. – To nie było już pytanie. To tylko jemu usta się nie zamykają. A przecież tak bardzo go prosiłam, żeby nie mówił Deaky’emu! Przewiesiłam się przez balkonową balustradę i przymknęłam oczy, próbując się uspokoić. 
- Nie tym razem, Złotko. – Padła szokująca odpowiedź, kiedy już w myślach zdążyłam oskarżyć Taylora o całe zło tego świata.
- To skąd wiesz? – Byłam podejrzliwa. Bardziej skłaniałam się ku opcji, że Johny kryje kolegę, niż że to któryś z pozostałych chłopców się wygadał. Nie przewidziałam tylko jednego… Johny zaśmiał się krótko i zapytał z powagą:             
- Powiedz mi, Złotko, siedzisz teraz w tym swoim starym, okropnym fotelu, opierasz nogi na tym małym szklanym stoliku, palisz zielonego Camela i bawisz się kablem od telefonu, mam rację?  
- Nie tym razem, Johns. – Uśmiechnęłam się złośliwie, imitując ton jego wypowiedzi sprzed chwili. – Czemu pytasz? – Wypuściłam z ust zgrabne, puchate kółeczko. 
- Czyli dzwonisz z komórki? Brawo, młodsza! – Zakpił w żartach, naśmiewając się z moich fobii przed postępem technologicznym.          
- Dzięki, starszy! – Usłyszał w odpowiedzi. Wiem, że to strasznie infantylne, ale my właściwie wszyscy jesteśmy dużymi dziećmi. Ja i Johns mówiliśmy do siebie ‘młodsza’ i ‘starszy’ chyba od samego początku. W zasadzie do tej pory nie wiemy, jaka rzeczywiście jest między nami różnica wieku. Taka nasza mała, dziecięca umowa. – To czemu miałam usiąść? – Zapytałam, kiedy już przybrałam dokładnie taką pozycję, jaką opisał chwilę wcześniej (oprócz zabawy kablem).          
- Wolałbym po prostu, żebyś nie zwisała z balkonu, kiedy mam ci coś ważnego do powiedzenia. O ile cię znam, musiałbym cię potem zbierać z chodnika. – To zadziwiające, jak dobrze można poznać drugiego człowieka w ciągu kilku lat!           
- Więc? Słucham. Tylko nie mów, że znowu będziesz tatusiem! – Zastrzegłam ze śmiechem. Też się roześmiał. Tylko, że jakoś tak sztucznie. Potem westchnął i szybko odpowiedział.  
- Steven. – Gwałtownie wciągnęłam w siebie powietrze. Jedno słówko, pół sekundy, a już nerwowo krążyłam po pokoju, lawirując miedzy stertami papieru, pudełkami po chińszczyźnie na wynos, a częściami garderoby, których nigdy nie chciało mi się sprzątać, wymachując nad głową zapalonym papierosem i gorączkowo próbując powstrzymać myśli od pędzenia wstecz. Daleko wstecz.
- Żyjesz, Złotko? – Zapytali obaj. John w marcu 2009 i Stevie w listopadzie 1991.             
- Nie jestem pewna – Odpowiedziałam nieprzytomnym głosem Stevenowi. – A ty? – Wyraźnie widziałam go przed sobą, jednocześnie próbując bezskutecznie „wyostrzyć” obraz. Białe światło raziło mnie w oczy. W tle głuchy stukot, śmieszne piszczenie i szybkie kroki wielu par stóp. Kręciło mi się w głowie, pytanie tylko, czy to działo się teraz, czy wtedy?        
- Mam się świetnie, młodsza. Rozmawiasz ze mną, a nie z nim. – Byłam zła na Johna, bo zagłuszył cichą odpowiedź Popcorna. A może wtedy nie padła żadna odpowiedź? Nie umiałam sobie przypomnieć. - Pince, do cholery! Rozmawiasz ze mną, słyszysz?! – Deaky podniósł głos, sprowadzając mnie gwałtownie na ziemię. Niewyraźny Steven, białe, mocne światło i głuchy stukot rozpłynęły się jak październikowa mgła. Usiadłam z powrotem na skrzypiącym fotelu i oparłam podbródek na kolanach. John czekał w ciszy aż pozbieram myśli i się odezwę.         
- Przepraszam. – Szepnęłam w końcu i z wahaniem zadałam pytanie. – Co z nim?         
- Z kim? Ze Stevenem? Nic. Po prostu to on powiedział mi o książce. – Odetchnęłam z ulgą, ale po chwili znów stałam się podejrzliwa.     
- A skąd on o tym wiedział? Zresztą, myślałam, że nie utrzymujecie kontaktów.             
- Pewnie od Rogera. – Mruknął. Pokiwałam głową w zrozumieniu. Ze Steviem nie zabraniałam mu rozmawiać. Problem w tym, że w ogóle nie wpadłam na to, że Taylor może wymyślić coś takiego. Milczeliśmy przez chwilę oboje, pogrążeni we własnych przemyśleniach. Uwielbiam milczenie przez telefon, a tylko Johny jest na tyle wyrozumiały, żeby zaakceptować to drobne dziwactwo. W końcu przerwałam ciszę.        
- Johns! Zgódź się, błagam! – Wyjęczałam w słuchawkę i dałabym sobie uciąć obie ręce, że wywrócił oczami i zabębnił palcami o blat jednej z szafek kuchennych. – Przecież wiesz, jakie to dla nas ważne! – Brałam go na litość i dobrze o tym wiedział, ale musiałam jakoś go zmiękczyć.       
- Dla NAS? – Zapytał, na sto procent okręcając sobie kabel telefoniczny wokół palca wskazującego.
- No wiesz. Dla Rosie, dla Rogera… Dla mnie. Nawet Duff w końcu się zgodził, a pewnie się domyślasz  jak początkowo do tego wszystkiego podchodził! – Co racja to racja. McKagan z początku nawet słyszeć nie chciał o moim pomyśle. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś, kto zna go od podszewki, opisywał jego życie. Zgodził się, dopiero kiedy obiecałam wybrać do książki tylko te historie, które ukazują go w dobrym świetle (Przykro mi Duffy, ale od samego początku nie miałam zamiaru dotrzymać tej obietnicy. Tak jak ty nie dotrzymałeś swojej, trzymając herę w pudełku po czarnych kowbojkach. Oczywiście, że o tym wiedziałam. Przecież ja wiem wszystko). – A… - Zawahałam się, zanim sięgnęłam po ten ostatni argument. – Pomyślałeś o…
- Pomyślałem. – Przerwał mi cicho. Nie musiałam kończyć. Oboje doskonale wiedzieliśmy, kogo miałam na myśli. Wiedzieliśmy też, że teraz wszystko się okaże. Czekałam na werdykt, przygryzając wargę. – Pisz… - Westchnął po chwili i szybko odłożył słuchawkę, żeby nie słyszeć mojego ogłuszającego, tryumfalnego krzyku. Z mieszaniną ulgi, miłości do całego świata i niewysłowionej radości, rzuciłam się na moje łóżko, ukryte gdzieś pod ogromną stertą ubrań i innych przedmiotów. Wrodzony pech? Przeznaczenie? Wtedy nie wiedziałam co to było, ale przez to trafiłam do szpitala z ukruszonym żebrem. Potem dowiedziałam się, że była to mikrofala, którą kiedyś tam położyłam, bo się zepsuła i John miał przyjść rzucić na nią okiem. Przyszedł i rzucił, ale i tak pierwsze strony tej książki powstawały w towarzystwie dziwnych pisków, głuchego stukotu butów lekarza o porysowane kafelki, praktycznie nieustannego tupotu ośmiu par stóp i głośnego śmiechu dziewięciu najlepszych przyjaciół.
                Jeszcze tylko parę słów o samej powieści. To nie będzie kolejna książka z serii „dokładna historia zespołu, wywiady, tajniki sukcesu, kariera od kuchni.” To będzie coś specjalnego. Przede wszystkim nie dotyczy jednego zespołu, a dwóch. Guns n’ Roses i Queen, których członkowie wleźli z buciorami do mojego serduszka już dawno temu, a teraz mogę się z wami podzielić wszystkim, co o nich wiem. Opowiem wam historie, których nie tylko nie poznał nigdy żaden dziennikarz, ale nawet nie miał takiej szansy. Zapewne gdyby nawet zapytał wprost „Hej, Slash, czy to prawda, że używasz odżywki do włosów firmy L’oréal?” w odpowiedzi usłyszałby dość niekulturalne „nie.” A przecież to prawda! Na dodatek pytanie jest dość trywialne, sami więc możecie się domyślić jak zakończyłaby się próba wyciągnięcia z któregoś z nich prawdziwej tajemnicy.         
                Jest to też powieść nietypowa, ze względu na swoją strukturę. Zdecydowałam się podzielić ją na trzy części: „Korzenie,” czyli o początkach obu zespołów, jak to się stało, że w ogóle chłopcy się spotkali, co na nich wpłynęło, ludzie, których spotykali i którzy odegrali w ich życiu ważne role, których decyzje wpływały na dalsze losy chłopców; „Kariera i Kryzys,” czyli czym były spowodowane niektóre sukcesy i porażki, jeśli chodzi o branżę muzyczną, efekty ciężkiej pracy, a czasem jej braku, konsekwencje podejmowanych w przeszłości działań i wreszcie zakończenie współpracy, jak do niego doszło i dlaczego nigdy nie było wielkiego powrotu; i ostatnia część, „Koniec?,” czyli o tym, co dzieje się z nimi teraz. Nazwałam tak ten fragment, bo to było pytanie, które zadałam każdemu z nich. I odpowiedzi na nie, pomiędzy paroma innymi, też możecie tam znaleźć.           
                Ponieważ nie jest to książka biograficzna, a powieść (pisana na faktach), opowiadana na wiele sposobów, przez dziewięć różnych osób, w ciągu całej naszej wieloletniej znajomości, uznałam, że odtworzę te wszystkie zdarzenia z punktu widzenia chłopców. Dodałam parę szczegółów, kilka opisów, trochę przemyśleń (no bo który poważny człowiek czytałby powieść pisaną samymi cytatami, i to z ust takiego na przykład Duffa? „Wziąłem i kurde poszedłem tam, a ona mi dała w pysk! No to ja do niej „Hey, ey, ey! Slow donw, bitch!” I już musiałem się napić, bo weź tu z taką gadaj, no!” Naprawdę. To nie byłaby książka na moim poziomie). Zebranie tego wszystkiego do kupy i ustalenie szczegółów trwało prawie trzy lata. Po tym czasie dalej jednak podtrzymuję, że napisanie książki zawsze było moim największym marzeniem i pomimo zmęczenia, jestem szczęśliwa, że właśnie czytacie spełnienie tego marzenia…
                Nie pozostaje mi więc nic innego, jak tylko życzyć Wam miłego czytania. Zaczynamy naszą podróż w przeszłość.

Złotko.

53 komentarze:

  1. trochę się boje że to będzie taka sztywna forma , w sensie jak to się w książce zdarza że są same nudne opisy.
    Mam nadzieję ze tak nie będzie, a będzie z Lisowym pałerem.
    Czekam i jestem ciekawa jak to wyjdzie.
    A co jak mądrze napisałam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Szczerze mówiąc, obawiałam się właśnie takich reakcji :/ Bo z jednej strony właśnie miałam ochotę napisać coś poważnego i takiego... Głębszego, ale z drugiej strony, przecież piszę to nie tylko dla siebie, ale też dla was i powinnam wasze opinie brać pod uwagę ;) Postaram się, żeby akcja była ciekawie opisana, ale wiadomo - pisarzem nie jestem, więc z profesjonalizmem u mnie ciańko ;D Kilka śmiesznych sytuacjibpowinno się znaleźć, to w końcu Gunsi i Queeni ;D Pomysły to oni miewają głupie... xD Ale kolejną schizą to napewno nie będzie :) Mam nadzieję, że się na mnie nie zawiodłaś ;)

      Usuń
  2. Na początku chciałbym podziękować za powiadomienie o tym nowym opowiadaniu, piwniczana siostro. Więc, dziękuję, że pomyślałaś o mnie XD
    Szytwna forma? No nie wiem... O Gunsach (i na przykład takim Duffie-lamusie) da się pisać sztywno? Jeśli Ci się to uda to będę Cię ubóstwiać! :3
    „Wziąłem i kurde poszedłem tam, a ona mi dała w pysk! No to ja do niej „Hey, ey, ey! Slow donw, bitch!” I już musiałem się napić, bo weź tu z taką gadaj, no!” - to brzmi zdecydowanie jak Duff ^.^
    I informuj mnie, możesz na blogu. Chyba, że gg wolisz to mój numer to 38622490 :) Mi obojętne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ależ nie ma o czym mówić, Piwniczana Siostro xD Jeśli mi się to uda to ja sama zacznę siebie ubóstwiać, a to już będzie średnio dobre xD xD
      Dzięki za docenienie mojego Duffa xD Starałam się xD
      O nowych oczywiście będę powiadamiać :3 Dzięki, że w ogóle zajrzałaś :D To takie miłe! xD

      Usuń
    2. No bo to się na taką książkę zapowiada, a książki mają czasem takie sztywne opisy . Się muszę usprawiedliwić bo wyjdę na hejterkę.
      A ja nie hejtuję , dorzucam tylko swoje uwagi.
      No ej :D

      Usuń
  3. O, dzięki za tak szybkie wrzucenie czegoś nowego!;-) Po genialnym epilogu jeszcze bardziej genialnego Perfect Crime myślałam, że trochę dłużej poczekamy.
    ^^ Duff-lamus XDD
    Biorę się za czytanie!XD
    ~A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, dzięki, że to doceniłaś! ;D Ten epilog znowu nie tak genialny, bo wszystko poplątałam i zapomniałam o masie rzeczy, porobiłam niedociągnięcia i nie wszystko się wyjaśniło, ale skoro Wam się podoba, to ca ja gadać gupio będę xD
      I dzięki za komentarz ;D

      Usuń
  4. *____________*
    *____________*
    *____________*
    już skończyłam. *_____* (hy, jeszcze tylko raz).

    To jest taaakie cudowne,takie ładne, taakie mądre i takie głębokie. O matko. Pomijając fakt, że sam pomysł jest zajebiście genialny to jeszcze tak pięknie napisane. Kuźwa, zaraz wyjdę z siebie i położę się obok. To będzie megaaa! Z Twoim mega talentem i tymi świetnymi pomysłami to... Kuźwa. Zatkało mnie. No bo... Jakoś nie myślałam, że weźmiesz się za coś aż tak poważnego xD Ale! Wyszło tak cudownie i tak zachęcająco, że się rozpływam. I sikaaam! Nie wytrzymam do następnych rozdziałów! Ja chcę już całe to opowiadanie, chcę mieć tą książkę w rękach i ją do końca przeczytać, teraz! *___* NATYCHMIAST!
    Fajnie, że to będzie z perspektywy chłopaków. Slow down bijacz! <3
    Mega długachna historia Gunsów. I Queenów. O Agreście. *_* Zjarałam się. To będzie piękne. *__*
    Kocham Cię, wiesz? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha. Rozwaliło mnie zdanie "To jest taaakie cudowne,takie ładne, taakie mądre i takie głębokie," gdzie przy "mądre" występują dwa "a" w "takie" xD xD Ja nie wiem, czy to można mądrym nazwać xD

      Jakoś nie myślałaś, że wezmę się za coś aż tak poważnego? Jakoś nie myślałaś? Jakoś mnie to nie dziwi xD xD Pff. Ty i myślenie, to prawie jak JA i myślenie, hahahaahah xD

      Ten komentarz jest taki ładny *________* Dzięki ^.^
      Nie jaraj się, tylko lepiej pisz nowe rośdziauy do siebie :P
      Też Cię kocham ;P Możesz zacząć się bać. Buahahahaha! >:D

      Usuń
    2. Można, można, a nawet trzeba *__* Bo to w ogóle jest taaakie zajebiste i kurwa no nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów! Musiałam to napisać jeszcze raz xD.

      W sumie masz rację. Nie myślałam wcale x___x. Ja mam w mózgu tylko taką... pustkę... :c Czuję się przez to inna i gorsza. To może jednak pojedziemy do tej Choroszczy, co?

      A u siebie to... no, piszę, ale teraz to jakoś nie mam weny, no masakrycznie nie mam, no bo co ma mnie natchnąć? D: yhh. Opornie ten kolejny rozdział idzie, mam na razie tylko 1200 słów. :<

      Usuń
  5. wiesz jak cięźko się to czytało trzymając od czwartego akapitu wstępu monitor w łapkach.?! Wiesz.... żeby wiarygodniej było i się wczuć ;3
    hahahahahahahah looooooooooooololololololo ;D Te adhd ze wczoraj mnie jeszcze trzyma, więc ja może skomentuje wieczorem jak trochę się ogarnę :'D Albo zwyczajnie na świecie ci napiszę na gg o całej zajebistości i teeeee peeeeeee xD Takie tam... smemty ]:> idę na basen ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG *_______________*! ^.^ Ale czaaaaad <3
    Czizas Krajst noo! Nie wyrabiam. Gunsi i Queen *.* No kurwa lepiej być nie może (chyba, że dodać Aerosmith to będzie już mega mega mega super.) ale whatever, pięknie się zapowiada, mam nadzieję, że będzie dużo Gunsów (dla mnie może być ich nawet więcej niż Queenów xD ) no i jak już dodasz następny rozdział to spróbuj tylko mnie nie powiadomić, a zginiesz w agreście zagryziona przez moją osobistą kunę.
    No i ten tekst "Hey, ey, ey! Slow down, bitch!" ^___^ no to już kurwa miodzio!

    Kocham Cię Lizzy, ale to już chyba wiesz kurwa. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ANKIETĄ zarzuciłam, jak możesz to zapraszam do głosowania xD
      A ja wiem, że ty luuubisz ankiety <3 :D

      Usuń
    2. Kieeedy nowy? :D
      http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/
      Nowy rozdział, zapraszam serdecznie ;*

      Usuń
    3. Nowy rozdział na http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ Zapraszam ;)

      Usuń
    4. Coś nowego na rock-n-roll-dream.blogspot.com Zapraszam serdecznie! <3 xD

      Usuń
    5. Kolejny rozdział na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com Zapraszam! ;)

      Usuń
  7. Ja, ja chcę jeszcze skomentować!
    "Efekt trzymacie właśnie w ręku". I tu spojrzałam na myszkę od komputera i patyczek po Big Milku. Serio, to było twoje marzenie? .__. xD
    Właściwie, to te podziękowania mnie, kurna, zmyliły troszkę. Zaczęłam czytać, dalej nie wiedziałam co, gdzie i czemu, ale czytałam dzielnie i wytrwale, zajadając się końcówką wyżej wspomnianego Big Milka, i teraz napiszę tu coś mądrego dla odmiany:
    Właściwie, to to nie jest ani sztywne, ani "Śmieję się przy każdym głupim przecinku". Taka zdrowa granica między powagą a śmiechem. Złoty środek. Mądre i umiarkowane poczucie humoru, rozsypane tu i tam. Nie ma durnych i nie potrzebnych żartów na poziomie czwartej klasy podstawówki. I bardzo dobrze. Przyjemnie się czyta, choć jak dla mnie autorka/bohaterka, mimo że za dużo o niej nie wiemy, jest trochę zbyt "Lubię wszystkich i z nikim się nie kłócę, wszyscy mnie kochają i taki chuj". Ale to w sumie też pasuje do tego opowiadania, które, mimo że przeczytałam dopiero wstęp, zapowiada się naprawdę dobrze (Czytaj: zajebiście, ale to psuje poważny nastrój xD). Chciałabym już poznać bliżej bohaterkę/autorkę, ale tot tylko drobna sugestia.
    Kurwa, się namęczyłam xD Zajebiście, kocham Cię mimo że ledwo Cię znam, ale ja z natury jestem łatwa xD
    U mnie drugi rozdział Dance Little Sister, jakby ktoś się pytał ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze, tyle nowych blogów o Gunsach powstało.. nie nadążam z czytaniem! Dodałam twój blog do zakładek i przeczytam jak najszybciej, a potem napiszę komentarz pod ostatnim postem ;) Tymczasem zapraszam do siebie. Znasz Led Zeppelin? To o nich piszę. http://im-gonna-crawl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Liz... Liz, do cholery... I Ty śmiesz mi wypisywać pod postami, że wpadasz w kompleksy, doskonale wiedząc, że jesteś milion razy bardziej utalentowana?!
    Mam nadzieję, że to o marzeniu jest po prostu Twoje i naprawdę kiedyśtam zobaczę w księgarni książkę z Twoim nazwiskiem (które, nawiasem mówiąc, baaardzo się nadaje do książek xD) i polecę po nią, wydając kolejne pieniądze na grubą knigę, na której widok mój facet przewróci oczami i powie, że niedługo będzie mógł zbudować z tych cegieł bardzo oczytany dom z dwoma piętrami i luksusowym podpiwniczeniem.
    Dobrze wiesz, że to jest zajebiste. Dobrze wiesz, że jest dopięte na ostatni guzik. Dobrze wiesz, że cieszę się na to opowiadanie jak jakaś kretynka (którą poniekąd jestem, ale to pomińmy). Ale jest coś, czego nie wiesz i ja Ci to powiem: Nie rób z tego schizy. Cokolwiek by się nie działo w komentarzach, nawet pomimo gróźb i anonimowych listów z literek powycinanych z Wyborczej, które możesz znaleźć w skrzynce. Nie zniżaj tej kwintesencji geniuszu do mojego poziomu, po prostu tego nie rób, bo takie rzeczy podchodzą pod czyny karalne.

    Z czystym sercem wyznaję wszem i wobec, że Cię kocham, czczę i jestem gotowa zostać Twym gońcem zapierdalającym po Frugo i Agrest nawet w środku nocy, bylebyś tylko utrzymała ten styl, który prezentujesz na górze.
    Wyrazy uwielbienia.
    Szatanu

    PS. Mogę nawet zmywać gary, jakby co xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja się chamsko podczepiam po prośbę nie robienia z tego schizy ^^ Ale garów nie będę zmywać, co najwyżej mogę pozamiatać korytarz :x xD

      Usuń
    2. Okej, ktoś chętny do prasowania? :P xD xD
      Jeszcze parę fuch by się znalazło, nie martwcie się xD
      Schizy nie będzie. Amen.

      Usuń
    3. JA!!! Ja uwielbiam prasować! Tylko nie męskie koszule, nie rób mi tego!

      Usuń
  10. ZARZUCILAM ANKIETY :D
    http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.co.uk/

    ps. wiem jak je lubisz :3 XDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadłam sobie tu, bo miałam zmułę. Myślę, przeczytam, a co mi tam. Panie Morrisonie dziękuję ci, że mnie tu sprowadziłeś!
    To się tak genialnie zapowiada, że ojejciu. Wszystko jest takie idealne. A co najlepsze nie jest to kolejne puste opowiadanie *__*
    Wpadłam w zachwyt i nie mogę niczego fajnego napisać, przepraszam :<

    Mogłabyś mnie informować o kolejnych rozdziałach? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mówisz, że efekt Twojej pracy trzymamy właśnie w ręku ?? Hmm... To masz dość dziwne hobby w takim razie, bo gdy czytałam Twój wpis to akurat w moich dłoniach spoczywała brudna ściereczka od kurzu... I teraz się zastanawiam :
    a) zajęłaś się produkcją ściereczek,
    b) uwaliłaś mi kurzem pół domu !
    Osobiście radzę Ci, że kiedy będziesz mi odpowiadała na to pytanie, wybierz raczej pierwszą pozycję, bo sprzątanie kurzy doprawdy nie należy do najulubieńszych z moich zajęć xD
    To może ja wrócę na właściwy tor, bo miałam Ci skomentować ten rozdział, a doszło do tego, że rozmawiam tu sama ze sobą o sprzątaniu... (niemal jak Perfekcyjna Pani Domu Duff w opowiadaniu Szatanu xD)
    WOW !
    (nie, nie włączył mi się przypadkowo Caps Lock, choć on tak lubi mi się włączyć, kiedy mi palec na momencik na bok ucieknie)
    Jestem pod wielkim, głębokim, nieskończonym, bezdennym (itd) wrażeniem . To jest po prostu cudowne. Tyle precyzyjnie dobranych słów, ta liczba synonimów. W żadnym fragmencie nie dopatrzyłam się powtórzeń. (no chyba, że już mam na starość problemy z oczami).
    Zaskoczyła mnie też ogromnie ta część z podziękowaniami.
    Słowo w słowo, czułam się jakbym czytała prawdziwą książkę. A uwierz... jeżeli chodzi o literaturę, nie łatwo mnie zadowolić. Lubię być wybredna.
    Gdyby nie to, że wiem kim jesteś (tak mniej więcej), to uwierzyłabym, że masz teraz dużo lat i , że znałaś każdego z wymienionych bohaterów od podszewki. No naprawdę, opis do każdego brzmiał jakby wyciągnięty z czyjejś autobiografii.
    Widzę, że troszkę się rozpisałam, a mama siedzi mi niemal na głowie, bym kontynuowała przerwane właśnie sprzątanie (Przez Ciebie, niewdzięczna istoto ! xD), więc wydaje mi się, że już będę kierowała się powoli do końca.
    Pewnie już zdążyłaś załapać, że się zachwycam tak oh bardzo bardzo.
    Więc już Ci słodzić nie będę, żebyś przypadkowo na laurach nie osiadła (pewnie i tak byś nie zasiadła, artystko Ty wspaniała ! :D).
    Jeśli nie będzie to dla Ciebie problemem, bardzo bym prosiła, abyś informowała mnie o nowych notkach. Niezwykle bardzo chciałabym śledzić to Twoje opowiadanie, gdyż te wcześniejsze są troszkę rozbudowane i pokończone, a ja chwilowo nie mam jak ich nadrobić (przepraszam Cię za to !), więc chociaż z tym jednym chcę poczuć się mocno związana, tak serduszkiem :P

    Życzę Ci przypływu ogromnych wen ! ;*

    P.S Ten komentarz miał być taki w miarę zwykły... A w niektórych momentach brzmi prawie inteligentnie... aż się siebie boję :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :)

    Fajnie, ze zaczęłaś pisać nowe opowiadanie, bo w końcu będę mogła czytać od początku i komentować :) Chyba tych poprzednich nie uda mi się nadrobić, bo mam wielkiego lenia, więc za to wybacz. Ale bardzo chętnie będę czytała, to opowiadanie :)

    I tak się zastanawiam, co tu mogę napisać. Hmm, taaa, ja podobnie, jak główna bohaterka też od zawsze chciałam napisać książke. Miałam w sobie takie coś, ze musiałam byc artyską i nie wazne w jakiej dzienie, a potem mi przyszlo do głowy, ze chce napisac ksiazke. I w sumie przez to czuje, ze bohaterka mi jest jakas taka bliska, haha. Jakbym widziała w niej siebie. No dobra, ale jak sobie postawiła juz cel, ze chce napisac tą ksiażke, to miała problem o czym ją napisac. Taaa, to jest naprawdę duży problem i nie raz nie da sie z nim poradzić. Ale głowna bohaterka ma wokół siebie doskonały materiał. Dwa zespoły, haha.. i przecież uczesniczyła w tym wszstkim. No pozostało tylko uzyskanie zgody na wykorzystanie wizerunku, aby potem nie było, że ATCA (jeszcze ktos o tym pamieta?) bedzie scigało :D
    No nie dziwie się, ze coniektorzy mieli małe opory, aby sie pojawić w tej ksiazce. Ja jednak tez bym nie chciała, aby ktos mnie opisywał i tak dalej. No McKgan to wcale nie chcial, ale potem sie zgodzil, haha. Nooo, tylko ze go dziewczyna wikiwa i nie napisze tylko o nim dobrze. I ma racje. Jednak trzeba ukazywac prawde, taka jaka jest :)

    I co tu moge jeszcze napisac? Hmm, chyba jeszcze nie czytałam takiego opowiadania, gdzie bylo polaczone GNR i Queen, wiec w sumie fajnie, ze wpadlas na taki pomysl. Zawsze to jest jakas mila odomiana :)
    Moglabys mnie informowac o tym opowiadaniu? Bylabym bardzi wdzieczna :*
    Pozdrawiam :*

    Ps: U mnie nowy rozdzial. Juz ostatni.

    OdpowiedzUsuń
  14. Lise Lotte,
    przeczytałam. Naprawdę. A nie lubię czytać tak długich tekstów na komputerze (i tylko na komputerze, na papierze uwielbiam). Kocham "Perfect crime" i prawdopodobnie przeczytam je jeszcze parę razy. Ta notka jest naprawdę świetna. Piszesz tak wspaniale, że mimo moich upartych, nieśmiałych prób pisania "do szuflady" nigdy ci nie dorównam. Chociaż piszę i piszę i piszę i próbuję i próbuję i próbuję.
    Jesteś dla mnie po prostu mistrzynią.
    Na wszelkie blogowe nowości czekam. I doczekać się nie mogę.
    Ja pierdolę, uzależniłam się. Od tych gunsowych opowiadań.
    Chyba też spróbuję publikować. Ale talentu nie mam i ja jebię... Ech, co się będę wyżalać.
    Jesteś mistrzynią, piszę ponownie. Bo to prawda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha. Haha. Hahahaahahha :3
      Ja mistrzynią? No nie przesadzaj xD Nie czytałaś nigdy opowiadań Szatanu? Albo May Queen? Albo Parlay? Albo Rose? Albo Paradise_City? Albo Nicole? Toż to one są prawdziwymi mistrzyniami, a ja mogę jedynie całować ziemię, po której stąpają (nie żebym to robiła xD), więc wiesz.
      Zresztą, jak JA zaczynałam, to dopiero było... Więc Ty się kobieto nie zastanawiaj, tylko zakładaj bloga i podsyłaj mi linka, a ja przylecę jak rakieta xD
      Już mi tak nie schlebiajcie wszyscy xD
      Zaczynam rozumieć, jak się czuje Szatanu O.o (nie żebym była taka fajna xD)
      Niech mnie ktoś zjeeedziee... D; xD
      I nie mów mi Lise-Lotte, bo nagle się z tym zaczęłam czuć staro xD xD No wiesz, tyle tych ksywek, do koloru do wyboru xD
      Dzięki za przemiłe słowa <3

      Usuń
    2. http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/
      Tylko się nie załam moim kompletnym brakiem talentu... Lizzie :)

      Usuń
  15. A ja grzecznie i kulturalnie zapraszam na http://cest-la-vie-dupku.blogspot.com/ gdzie znajdziesz mnie, koleżankę i psychiatryk xD Miłego czytania :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Swego czasu bywałaś na moim blogu choć było tam niewiele, teraz zrezygnowałam z poprzedniego opowiadania i zaczęłam wymyślać nowe, mam już prolog. Wybacz, że zawracam Ci głowę, ale wolnych chwilach zapraszam do mnie, przyda się trochę opinii, żebym wiedziała czy jest sens pisać dalej. ;) Co do twojego nowego opowiadania - na pewno będę czytać bo zaczyna się ciekawie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Na początku chciałam przeprosić, że tak późno to czytam, bo już dawno zostałam poinformowana ale miałam nie ogar i wiesz.. Ale teraz, żałuję, że nie przeczytałam tego od razu. Kocham to opowiadanie już po pierwszym wpisie. W końcu będę na bieżąco z historią. Haha, świetna ta rozmowa telefoniczna, jej, oni dokładnie wiedzą co robią, jak jakieś bliźniaki :o Co do koszulek 'Forever-Whatever' to kupiłabym ich sobie od razu z 5 :d No i ogólnie genialny pomysł z tą książką. Trochę, a nawet trochę bardzo ten mój komentarz jest nieskładny, mam nadzieję, że mnie za to nie pobijesz :p Chyba nic więcej nie mogę powiedzieć, jak tylko to, że czekam z niecierpliwością na kolejną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  18. U mnie pojawił się nowy rozdział ;) Zapraszam.
    / http://im-gonna-crawl.blogspot.com
    I bardzo, ale to bardzo dziękuję za tak pozytywny komentarz! Dziewczyno, udało ci się to, co nie udało się wcześniej nikomu.... podniosłaś mi samoocenę! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na epilog :*

    OdpowiedzUsuń
  20. http://and-fuck-you.blogspot.com/2012/08/9nieprzeczytane-wiadomosci-sojusz-i.html Pod tym adresem nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Tam dam dam dam!
    Na http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/ 1 rozdział! Zapraszam! .
    Mikaela Castiela *o*

    OdpowiedzUsuń
  22. Dobra kochanie, myślałam, że to co przeczytałam o Gunsach i tęczach to coś niesamowitego, ale teraz pierdolnęłam na ziemię. Aż zastanawiam się czemu Ci wysłałam to swoje opowiadanie i już zaczynam się za nie wstydzić kurwa mać!
    Cholernie lubię jak ktoś udaje tak na sto procent, że fikcja to prawda, jeśli rozumiesz o co mi chodzi, wtedy wszystko jest takie realistyczne, naturalne i… No kurwa, już Ci wierzę, że to wszystko będzie prawda, chociaż wiem, że pewnie nie, a na pewno nie w całości.
    Dedykacje na początku, uroczo. Widzę, że Duff się rozwija, działa zgodnie ze swoją wrodzoną kreatywnością, rozwija ją… Pff, właśnie zaczęłam się nad tym zastanawiać:
    Nie uważasz, że to dziwne, że Bóg, widząc, że stworzył kogoś takiego jak Duff, nie zrzekł się jeszcze swojej posady na rzecz tego przesłodkiej bestii? Uczeń przerósł mistrza, nie czarujmy się…
    Izzy i whatever rządzą, tak podsumowując.
    Kocham Cię i ze zniecierpliwieniem wyczekuję ciągu dalszego!

    I zapraszam do siebie :))

    OdpowiedzUsuń
  23. U mnie informacja na http://its-burning-me-up-inside.blogspot.com/ :)

    nie jestem pewna czy prosiłaś o informowanie, jeśli nie to przepraszam :( :d

    OdpowiedzUsuń
  24. No okej, u mnie 3 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  25. No, nareszcie napisałam dalszy ciąg więc powiadamiam bo prosiłaś. ;p

    OdpowiedzUsuń
  26. Na http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/ nowy popierdolony rozdział Right Next Door to Hell (bo swoją drogą taką nazwę nosi to opowiadanie) + informacja.
    Z UŚMIECHEM o tym poinformowałam!
    Mikaela Castiela

    OdpowiedzUsuń
  27. Na and-fuck-you.blogspot.com znalazł się krótki post z pewną informacją, i chciałabym poznać Twoją opinię na ten temat :D
    PS. Coś się nie odzywasz ostatnio :c

    OdpowiedzUsuń
  28. U mnie nowy, głupi. -.- Zapraszam serdecznie xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedyś też marzyłam o napisaniu książki, ale uznałam, że z moim słomianym zapałam (bo jak wyjaśnić to, że od listopada 2011 do marca 2012 powstało prawie 130 stron A4 mojego opowiadania o Gunsach, po czym przerwałam pisanie na rzecz zajęcia się sprawami bardziej przyziemnymi, związanymi z moją dalszą [daj Boże] karierą i do tej pory nie wróciłam do tworzenia, mając dalej tysiąc pięćset pomysłów, lecz brak ochoty na ich realizację) napisanie książki to jakiś absurd.
    Ale cieszę się, że naszej autoreczce to się powiodło o zyskała aprobatę wszystkich członków Guns N'Roses i prawie wszystkich Queen (bo Freddiego to chyba nie miała jak o zdanie zapytać).
    W każdym razie... ciekawa jestem efektu, bo jak sądzę, bohaterowie będą przedstawieni od tej strony, od której jeszcze ich nie znamy.

    OdpowiedzUsuń
  30. Na and-fuck-you.blogspot.com znalazł się pierwszy rozdział nowego opowiadania, zapraszam :3
    I tak w ogóle to Cię kocham. Ja nie wiem czemu ja dopiero teraz z tym wyjeżdżam, ale Cię kocham za ten wstęp, który przeczytałam po raz drugi, dokładniej niż za pierwszym razem i jestem w szoku, bo to jest genialne *___*

    OdpowiedzUsuń
  31. ŻYJĘ! NA PRAWDĘ NADAL ŻYJĘ! Dodałam nowy rozdział, zapraszam :>

    OdpowiedzUsuń
  32. Z radością informuję, że po tygodniu mordęgi, pojawił się nowy, wymęczony rozdział na I'm Gonna Crawl :) http://im-gonna-crawl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Akurat sobie rozpaczałam, że moje ulubione The Story się skończyło i tak w pewnym momencie magiczna siła przyciągnęła mnie tutaj...Chyba znowu będę miała ulubionego bloga :D
    To jest zajebiste do cna (nadal ni chuja nie ogarniam, co to znaczy) już po samym wstępie! Chcę więcej, już! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomniałam dodać, że jebłam sobie markerem koszulkę "Forever Whatever" ;3

      Usuń
  34. I Freddiemu, bo wszyscy za nim tęsknimy... Rozpłakałam się. Dosłownie. Wyjebałaś ze mnie łzy na samym wstępie. No, jeszcze wcześniej przez 15 minut leżałam pod biurkiem, bo jak pszeczytałam o koszulkach forever whatever, to jebłam z krzesła. Ale talent jest, jak cholera jasna. Raz love story, raz komedia, raz kryminał. Dobra, zabieram się za czytanie. Ale dalej się z płaczu trzęsę, bo cholernie za Freddim tęsknię. Jak czytałam jego biografię według Ricka Skya ,też poryczałam się w pierwszym rozdziale. Jaaaaaaaaacie, jaka ja wrażliwa jestem! Kto by pomyślał?

    OdpowiedzUsuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;