XII
(...) Never say goodbye, never say goodbye
You and me and my old friends
Hoping it would never end
Never say goodbye, never say goodbye
Holdin' on - we got to try
Holdin' on to never say goodbye
I guess you'd say we used to talk
About busting out we'd break their hearts
Together - forever (...)
Leżałam na szerokim, miękkim łóżku, przykryta cienką,
czerwoną kołdrą, wtulona w mojego czarnowłosego boga i ubrana w jego koszulkę. Oddychaliśmy
szybko i nierówno, zmęczeni długim wysiłkiem (Jako autorka, mogę sobie wtrącać
w nawiasach różne pierdoły, więc teraz sobie wtrącę cytat zaczerpnięty z mojej
rozmowy z Puszakiem: „toż to pornos jest :P” xD I przepraszam, ale kurde to nie
moja wina, że jestem tak genialna w pisaniu lafstorów xD A teraz wracamy do
opowiadania (Hurra! -.-)). W pewnym momencie przekręciłam się na bok i z
zamiarem wstania z wygodnego posłania, powoli podniosłam się do pozycji siedzącej.
Silna ręka objęła mnie w pasie i przytrzymała. ‘Cholera!’ pomyślałam zirytowana,
odpychając ją na bok i wstałam szybko, by nie dać się ponownie złapać. Chłopak
spojrzał na mnie ze smutną minką, więc posłałam mu miły jak na mnie uśmiech i
mamrocząc pod nosem coś o kawie, skierowałam się do drzwi wychodzących do
kuchni. Po chwili znalazł się obok mnie i położył mi rękę na ramieniu. Objęłam
go w pasie i wciąż jeszcze trochę zdyszani, trochę spoceni, trochę czerwoni,
przekroczyliśmy próg kuchenny, po czym jak na komendę zatrzymaliśmy się z
wzrokiem utkwionym w jednym z blatów. A w zasadzie niezupełnie. Patrzyliśmy
raczej na rozgrywającą się na tym blacie scenę, którą najchętniej wyrzuciłabym
z pamięci. Czym prędzej odwróciłam wzrok i na widok miny stojącego przy mnie chłopaka,
parsknęłam śmiechem. Z otwartymi ustami kontemplował w milczeniu spory biust
długonogiej blondynki, którą wyglądający bardzo znajomo chudzielec próbował
zasłonić, wytrzeszczając przy tym jednocześnie oczy na naszą dwójkę i wciągając
na siebie spodnie. Cała ta sytuacja była tak absurdalna, że zamiast się wściekać,
roześmiałam się histerycznie. Dopiero kiedy trochę mi przeszło, wezbrała we
mnie złość i obrzydzenie. Parę innych negatywnych emocji pewnie też by się
znalazło, ale w tamtej chwili raczej o tym nie myślałam. W ogóle nie myślałam.
Po prostu krzyczałam i to tak głośno, jak jeszcze nigdy...
- CO TO MA KURWA BYĆ?! IZZY!! Ty chuju! Jak mogłeś mi to zrobić?! I to jeszcze tutaj?! – W ogóle nad sobą nie panowałam, oderwałam się od mokrego Slasha, który wciąż z lekko nieprzytomną miną patrzył na koleżankę mojego... Z braku lepszego słowa, nazwijmy go moim chłopakiem. Ale i to nie potrwało już długo.
- Co?! Co... Ty?! Z nim?! Ja... Ja nic! – Wreszcie udało mu się ubrać spodnie i teraz powoli podchodził do mnie jąkając się i wbijając zdziwiony wzrok w Hudsona, który z kolei oderwał się na chwilę od blondwłosej dziwki i przemówił zadowolonym z siebie tonem
- Co "z nim?!"? Od zawsze wiadomo, że w łóżku jestem lepszy. - Uśmiechnął się triumfalnie, przeczesał palcami włosy i mamrotał coś jeszcze, bardziej do siebie niż do nas, a ja znów zaczęłam krzyczeć. Izzy zatrzymał się na środku kuchni z rękami wyciągniętymi w moją stronę.
- Jeszcze się mnie czepiasz?!?!? – Wrzasnęłam na niego, a on drgnął tylko i dalej patrzył się na mnie, coraz bardziej wściekły. - A ty się zamknij idioto, bo rozmawiam! – Warknęłam do mruczącego pod nosem Slasha, który zamilkł i zrobił obrażoną minę. Osiągnąwszy zamierzony efekt, znów zwróciłam się do Stradlina - I to w dodatku z pierwszą lepszą dziwką! – Ta burknęła coś, urażona, ale nikt jej nie słuchał. - No nie mogę po prostu! A ja ci ufałam! Boże, jaka byłam naiwna! I co? Masz coś jeszcze do powiedzenia? Pewnie ta nie była pierwsza, co? Dużo ich jeszcze masz? Jest w tym burdelu w ogóle CHOCIAŻ JEDNA dziwka, z którą mnie nie zdradziłeś?! – Dałam upust złości i wątpliwościom, które pojawiały się zawsze, kiedy tylko Izzy gdzieś wychodził, czy kiedy po prostu nie było go ze mną. Zazdrość, kolejna cecha, którą można dołożyć do listy moich wad.
- A co ty myślałaś?! Że długo tak wytrzymam?! Ty jesteś chyba nienormalna, wariatko! – I znowu. Każde słowo, które wykrzyczał, przebijało mnie jak niewidzialny sztylet. Niby nienawidziłam go w tej chwili tak, jak jeszcze nikogo, a jednak bolało jak cholera. - A jak byłaś niezaspokojona to było do mnie przyjść, a nie się z nim kurwić! – Rzucił pogardliwie i ruchem głowy wskazał na śliniącego się Slasha. – Myślałem, że jesteś inna! I tak! Znowu wszystko moja wina! Bo to że ty doszłaś z nim ze dwadzieścia razy a mi nie dałaś skończyć już się nie liczy! – Uniosłam brwi i prychnęłam pogardliwie. To, że mu przerwaliśmy, zabolało go bardziej niż to, że spałam z jego przyjacielem? Świetnie! Po prostu świetnie!
- COŚ TY POWIEDZIAŁ?! – Wytrzeszczyłam na niego oczy - JA się kurwię?! I ...co? JASNE! Oczywiście, przecież nie musiałam wam przerywać... Mogłam sobie spokojnie zrobić kawy i może jeszcze popatrzeć jak "kończysz"?!? – Zapytałam z ironią. - Czy ty w ogóle słuchasz tego co mówisz?! I wiesz co?! On ma rację! -Wskazałam ręką na Slasha, który z trudem oderwał wzrok od blond dziwki i popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, który zdawał się mówić: "ja mam rację?" - Jest zdecydowanie lepszy od ciebie! – Chciałam dopiec Izzy’emu. Chiałam, żeby jego też zabolało, żeby poczuł się urażony. - A teraz wychodzę! – Zakończyłam wypowiedź i zrobiłam tak, jak powiedziałam. Wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Jakbyś była wystarczająco podniecająca to... To bym cie do trzydziestu, jeden po drugim doprowadził, aż byś zemdlała z zamroczenia! – Usłyszałam za sobą krzyk Stradlina. Przyszło mi na myśl, że zachowuje się jak małe dziecko. Ale ja najwidoczniej też nie byłam lepsza... W jednej chwili zawróciłam i znów znalazłam się w kuchni.
- Ale się uśmiałam! Na tyle to byś nawet siły nie miał! I chyba jednak jestem wystarczająco podniecająca - Powiedziałam z sarkazmem - skoro ON jakoś wolał mnie od tej tutaj - Prychnęłam pogardliwie, wpatrując się w blond pindę. – A może jestem właśnie dla ciebie ZBYT DOBRA? I wiesz co? Jednak zrobię sobie kawy. I może jeszcze trochę tu zostanę... – Rzuciłam przesadnie zalotne spojrzenie Saulowi, mrugając przy tym jak idiotka, po czym uśmiechnęłam się złośliwie, do Izzy’ego i wyciągnęłam sobie z jednej z szafek uszczerbiony, czerwony kubek.
- Wiesz co?! Wypróbujcie sobie nowe pozycje ze Slashuniem a ja idę skończyć! – Tym razem to jego wypowiedź aż ociekała sarkazmem. – Chodź, Roxy! – Dodał i złapał dziewczynę za rękę, po czym oboje wyszli do jednego z tych przytulnych pomieszczeń z wygodnymi łóżkami z czerwoną pościelą. Stardlin z miną wyrażającą zacięcie i determinację, co było dość komiczne w tej sytuacji, a jego nowa przyjaciółka zupełnie obojętnym wyrazem twarzy. Przez chwilę nie dowierzałam, że rzeczywiście zrobił to co zrobił. Musiałby być ostatnim sukinsynem, żeby tak po prostu przespać się z nią teraz, niemal na moich oczach. Odstawiłam kubek na blat i spojrzałam na zdezorientowanego Hudsona.
- Widziałeś to? Co za świnia! Ja nie wierzę, że on to zrobi. To jest po prostu niemożliwe! – Powiedziałam mu, ale on chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Stróżka śliny wyciekała mu z ust, które teraz utkwił w drewnianych drzwiach, za którymi zniknęła ta wójka. – Skanda! Ja nie uwierzę, dopóki tego nie zobaczę! – Mówiłam jak w transie, podchodząc do wcześniej wspomnianych drzwi. Przyłożyłam do nich ucho i wyraźnie usłyszałam to, czego miałam nadzieję nie usłyszeć. Slash podszedł do mnie i pogłaskał mnie po rozczochranej głowie, co wydało mi się takie miłe z jego strony, że pewnie normalnie wywołałoby to na mojej twarzy szeroki uśmiech, ale w tamtym momencie jakoś nie bardzo było mi do śmiechu.
- Nie przejmuj się nim to zwykła zdradliwa szumowina. – Powiedział pocieszającym tonem, a ja odepchnęłam go od siebie i przybrałam zupełnie beztroski wyraz twarzy.
- A co ty mnie będziesz pocieszał? Ja się wcale nim nie przejmuje... – Powiedziałam jak najbardziej naturalnie i już cieszyłam się, że udało mi się powstrzymać przed wtargnięciem do tego pokoju i oderwaniem Stradlinowi głowy, ale nagle po jakimś głośniejszym jęku, całe moje sztuczne opanowanie wyparowało. Jednym, mocnym kopnięciem otworzyłam drzwi i nie zwracając uwagi na nic, zaczęłam najzwyczajniej w świecie krzyczeć. Sama nie pamiętam co dokładnie, ale na pewno znalazły się tam takie łzawe teksty jak „myślałam, że mnie kochasz,” czy „mówiłeś, że jestem najważniejsza!” Wściekły Izzy przerwał mi tymi słowami:
- Wiesz co, wariatko?! Pierdol się! Mam dość twoich humorków bo w cale nie jesteś lepsza! Okej, gdybym to tylko ja cię zdradził, ale ty też bez winy nie jesteś! Idź do Slash'a on cię pewnie z chęcią ZADOWOLI, bo jest LEPSZY. – Chyba nigdy nie widziałam go tak wściekłego. W sumie miał rację, ale nie miałam zamiaru tego przyznać. Potem zwrócił się do Slasha:
- Stary, idź ją przeleć. Może jej przejdzie, a jak nie, to chociaż ją zmęcz żeby się wreszcie zamknęła do cholery i poszła spać!
- Bardzo chętnie, ale nie wiem czy Shan chce... – Mówili o mnie, jak gdyby mnie tam wcale nie było. Tego już było za wiele...
- Nie! Shan nie chce! Shan chce tylko powiedzieć, że cieszy się niezmiernie, że ten chory związek wreszcie się zakończył, bo i tak nie miała najmniejszej ochoty oglądać więcej tego prostaka i chama, więc Shan teraz wychodzi i ma nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy! – Wybuchnęłam, po czym po raz drugi tego dnia wyszłam, trzaskając drzwiami. Po chwili po raz drugi tego dnia, wróciłam. Wymruczałam coś na kształt "okej, zmieniłam zdanie," chwyciłam Lokatego za rękę i pociągnęłam go w kierunku schodów, a on nawet się nie ociągając, podążył za mną.
- Drzwi byście chociaż zamknęli... Zero prywatności! – Dobiegł nas po chwili krzyk Izzy’ego. Zaśmialiśmy się do siebie, a następne co sobie przypominam do mocne białe światło i rogowe okulary pochylonego nade mną mężczyzny w białym fartuchu...
- CO TO MA KURWA BYĆ?! IZZY!! Ty chuju! Jak mogłeś mi to zrobić?! I to jeszcze tutaj?! – W ogóle nad sobą nie panowałam, oderwałam się od mokrego Slasha, który wciąż z lekko nieprzytomną miną patrzył na koleżankę mojego... Z braku lepszego słowa, nazwijmy go moim chłopakiem. Ale i to nie potrwało już długo.
- Co?! Co... Ty?! Z nim?! Ja... Ja nic! – Wreszcie udało mu się ubrać spodnie i teraz powoli podchodził do mnie jąkając się i wbijając zdziwiony wzrok w Hudsona, który z kolei oderwał się na chwilę od blondwłosej dziwki i przemówił zadowolonym z siebie tonem
- Co "z nim?!"? Od zawsze wiadomo, że w łóżku jestem lepszy. - Uśmiechnął się triumfalnie, przeczesał palcami włosy i mamrotał coś jeszcze, bardziej do siebie niż do nas, a ja znów zaczęłam krzyczeć. Izzy zatrzymał się na środku kuchni z rękami wyciągniętymi w moją stronę.
- Jeszcze się mnie czepiasz?!?!? – Wrzasnęłam na niego, a on drgnął tylko i dalej patrzył się na mnie, coraz bardziej wściekły. - A ty się zamknij idioto, bo rozmawiam! – Warknęłam do mruczącego pod nosem Slasha, który zamilkł i zrobił obrażoną minę. Osiągnąwszy zamierzony efekt, znów zwróciłam się do Stradlina - I to w dodatku z pierwszą lepszą dziwką! – Ta burknęła coś, urażona, ale nikt jej nie słuchał. - No nie mogę po prostu! A ja ci ufałam! Boże, jaka byłam naiwna! I co? Masz coś jeszcze do powiedzenia? Pewnie ta nie była pierwsza, co? Dużo ich jeszcze masz? Jest w tym burdelu w ogóle CHOCIAŻ JEDNA dziwka, z którą mnie nie zdradziłeś?! – Dałam upust złości i wątpliwościom, które pojawiały się zawsze, kiedy tylko Izzy gdzieś wychodził, czy kiedy po prostu nie było go ze mną. Zazdrość, kolejna cecha, którą można dołożyć do listy moich wad.
- A co ty myślałaś?! Że długo tak wytrzymam?! Ty jesteś chyba nienormalna, wariatko! – I znowu. Każde słowo, które wykrzyczał, przebijało mnie jak niewidzialny sztylet. Niby nienawidziłam go w tej chwili tak, jak jeszcze nikogo, a jednak bolało jak cholera. - A jak byłaś niezaspokojona to było do mnie przyjść, a nie się z nim kurwić! – Rzucił pogardliwie i ruchem głowy wskazał na śliniącego się Slasha. – Myślałem, że jesteś inna! I tak! Znowu wszystko moja wina! Bo to że ty doszłaś z nim ze dwadzieścia razy a mi nie dałaś skończyć już się nie liczy! – Uniosłam brwi i prychnęłam pogardliwie. To, że mu przerwaliśmy, zabolało go bardziej niż to, że spałam z jego przyjacielem? Świetnie! Po prostu świetnie!
- COŚ TY POWIEDZIAŁ?! – Wytrzeszczyłam na niego oczy - JA się kurwię?! I ...co? JASNE! Oczywiście, przecież nie musiałam wam przerywać... Mogłam sobie spokojnie zrobić kawy i może jeszcze popatrzeć jak "kończysz"?!? – Zapytałam z ironią. - Czy ty w ogóle słuchasz tego co mówisz?! I wiesz co?! On ma rację! -Wskazałam ręką na Slasha, który z trudem oderwał wzrok od blond dziwki i popatrzył na mnie zdziwionym wzrokiem, który zdawał się mówić: "ja mam rację?" - Jest zdecydowanie lepszy od ciebie! – Chciałam dopiec Izzy’emu. Chiałam, żeby jego też zabolało, żeby poczuł się urażony. - A teraz wychodzę! – Zakończyłam wypowiedź i zrobiłam tak, jak powiedziałam. Wyszłam, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Jakbyś była wystarczająco podniecająca to... To bym cie do trzydziestu, jeden po drugim doprowadził, aż byś zemdlała z zamroczenia! – Usłyszałam za sobą krzyk Stradlina. Przyszło mi na myśl, że zachowuje się jak małe dziecko. Ale ja najwidoczniej też nie byłam lepsza... W jednej chwili zawróciłam i znów znalazłam się w kuchni.
- Ale się uśmiałam! Na tyle to byś nawet siły nie miał! I chyba jednak jestem wystarczająco podniecająca - Powiedziałam z sarkazmem - skoro ON jakoś wolał mnie od tej tutaj - Prychnęłam pogardliwie, wpatrując się w blond pindę. – A może jestem właśnie dla ciebie ZBYT DOBRA? I wiesz co? Jednak zrobię sobie kawy. I może jeszcze trochę tu zostanę... – Rzuciłam przesadnie zalotne spojrzenie Saulowi, mrugając przy tym jak idiotka, po czym uśmiechnęłam się złośliwie, do Izzy’ego i wyciągnęłam sobie z jednej z szafek uszczerbiony, czerwony kubek.
- Wiesz co?! Wypróbujcie sobie nowe pozycje ze Slashuniem a ja idę skończyć! – Tym razem to jego wypowiedź aż ociekała sarkazmem. – Chodź, Roxy! – Dodał i złapał dziewczynę za rękę, po czym oboje wyszli do jednego z tych przytulnych pomieszczeń z wygodnymi łóżkami z czerwoną pościelą. Stardlin z miną wyrażającą zacięcie i determinację, co było dość komiczne w tej sytuacji, a jego nowa przyjaciółka zupełnie obojętnym wyrazem twarzy. Przez chwilę nie dowierzałam, że rzeczywiście zrobił to co zrobił. Musiałby być ostatnim sukinsynem, żeby tak po prostu przespać się z nią teraz, niemal na moich oczach. Odstawiłam kubek na blat i spojrzałam na zdezorientowanego Hudsona.
- Widziałeś to? Co za świnia! Ja nie wierzę, że on to zrobi. To jest po prostu niemożliwe! – Powiedziałam mu, ale on chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co się dzieje. Stróżka śliny wyciekała mu z ust, które teraz utkwił w drewnianych drzwiach, za którymi zniknęła ta wójka. – Skanda! Ja nie uwierzę, dopóki tego nie zobaczę! – Mówiłam jak w transie, podchodząc do wcześniej wspomnianych drzwi. Przyłożyłam do nich ucho i wyraźnie usłyszałam to, czego miałam nadzieję nie usłyszeć. Slash podszedł do mnie i pogłaskał mnie po rozczochranej głowie, co wydało mi się takie miłe z jego strony, że pewnie normalnie wywołałoby to na mojej twarzy szeroki uśmiech, ale w tamtym momencie jakoś nie bardzo było mi do śmiechu.
- Nie przejmuj się nim to zwykła zdradliwa szumowina. – Powiedział pocieszającym tonem, a ja odepchnęłam go od siebie i przybrałam zupełnie beztroski wyraz twarzy.
- A co ty mnie będziesz pocieszał? Ja się wcale nim nie przejmuje... – Powiedziałam jak najbardziej naturalnie i już cieszyłam się, że udało mi się powstrzymać przed wtargnięciem do tego pokoju i oderwaniem Stradlinowi głowy, ale nagle po jakimś głośniejszym jęku, całe moje sztuczne opanowanie wyparowało. Jednym, mocnym kopnięciem otworzyłam drzwi i nie zwracając uwagi na nic, zaczęłam najzwyczajniej w świecie krzyczeć. Sama nie pamiętam co dokładnie, ale na pewno znalazły się tam takie łzawe teksty jak „myślałam, że mnie kochasz,” czy „mówiłeś, że jestem najważniejsza!” Wściekły Izzy przerwał mi tymi słowami:
- Wiesz co, wariatko?! Pierdol się! Mam dość twoich humorków bo w cale nie jesteś lepsza! Okej, gdybym to tylko ja cię zdradził, ale ty też bez winy nie jesteś! Idź do Slash'a on cię pewnie z chęcią ZADOWOLI, bo jest LEPSZY. – Chyba nigdy nie widziałam go tak wściekłego. W sumie miał rację, ale nie miałam zamiaru tego przyznać. Potem zwrócił się do Slasha:
- Stary, idź ją przeleć. Może jej przejdzie, a jak nie, to chociaż ją zmęcz żeby się wreszcie zamknęła do cholery i poszła spać!
- Bardzo chętnie, ale nie wiem czy Shan chce... – Mówili o mnie, jak gdyby mnie tam wcale nie było. Tego już było za wiele...
- Nie! Shan nie chce! Shan chce tylko powiedzieć, że cieszy się niezmiernie, że ten chory związek wreszcie się zakończył, bo i tak nie miała najmniejszej ochoty oglądać więcej tego prostaka i chama, więc Shan teraz wychodzi i ma nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy! – Wybuchnęłam, po czym po raz drugi tego dnia wyszłam, trzaskając drzwiami. Po chwili po raz drugi tego dnia, wróciłam. Wymruczałam coś na kształt "okej, zmieniłam zdanie," chwyciłam Lokatego za rękę i pociągnęłam go w kierunku schodów, a on nawet się nie ociągając, podążył za mną.
- Drzwi byście chociaż zamknęli... Zero prywatności! – Dobiegł nas po chwili krzyk Izzy’ego. Zaśmialiśmy się do siebie, a następne co sobie przypominam do mocne białe światło i rogowe okulary pochylonego nade mną mężczyzny w białym fartuchu...
Cholera! Uważam to za swój najgorszy rozdział. Serio. Wszystkie inne "słabe" i "beznadziejne" są całkiem w porządku w porównaniu do tego. Trochę ratują go ambitne (hahaha xD) dialogi (za które dziękuję ;P I za które przepraszam CO PONIEKTÓRYCH, którzy ucierpieli dostając bardzo miłe i piękne wiadomości w środku nocy xD) I postaram się, żeby to był OSTATNI taki rozdział... Nie musicie pisać, że jest fajny, bo wiem swoje, głupia nie jestem (Ha. Haha. Hahahahahaahahahah xD xD). Dobra kończę, bo sama się pogrążam. Alleluja, wszystkich pozdrawiam, dzięki z góry za komentarze, które kocham (bo jakże by inaczej, prawda? :3 ;D) i w ogóle dzięki xD
-Lise Lotte
Aha, ankieta! Dzięki wszystkim za głosy (Wy masochiści! Wybraliście kolejne lafstory? O.o Dobra, jak tam chcecie xD Ale wpierw kończę Perfect Crime, bo nie mogę już was tak trzymać w niepewności xD Zresztą kolejny rozdział chyba będzie ostatni... D; xD)
Loooooolololololo ;D jesu.... My to na prawdę napisałyśmy.? o.0 W sensie, że dialogi -.o.? Nie no... Ja to chzba naćpana byłam, bo żeby AŻ takie głupoty wypisywać to jeszcze nie miałam.... GG ŹLE NA NAS WPŁYWA T.T
OdpowiedzUsuńNo nie? Też tak sądzę xD
UsuńI myślę, że Veronique też by mogła coś na ten temat powiedzieć xD xD
No jak mi by ktoś takie coś z zaskoczenia wysłał to bym się chyba upiła, żeby sprawdzić czy telefon nie kłamie xD
UsuńDobraa, od początku. Zacznę od rozdziału. Nie pierdol o tej beznadziejności, bo mi się bardzo podobał xD Może troszeczkę zboczony, ale w bardzo małej skali. Pornol? Matko, dziewczyno, jakbyś takie jedne moje wypociny zobaczyła... xD Whateva. Izzeusz jest bezczelny D: Jak on mógł? No, ze Slashem to wiadomo, tak odruchowo (dosłownie... xD haha, nie no, moje skojarzenia na poziomie Duffa), ale żeby z dziwką?! Szejm!
OdpowiedzUsuńHa! A ja jestem medium i Cię rozgryzłam. Teraz nadszedł czas na Stevenka, prawda, prawda? :DD
Dalej. Reklama perwolla - hahahahahaha, LEŻĘ XD A co do księży to widziałam przecież, nawet żem stworzyła Duffa podającego komunię :P
Podróżnik William Axl Columbus chwyta wiatr w żagle na swojej Czarnej Flaszce! xD To jest to. Chociaż dziwnie się czuję, bo zakryłaś głowę mojego pierwszego męża boskiego Johnny'ego Deppa... xd
A ja siedzę sobie i jaram się nowym nabytkiem z Empiku, a mianowicie koncertem z Tokyo <3 Nie ma to jak histeryczny śmiech ojca, kiedy pierwszy raz zobaczył Axla w welurowych slipkach, tańczącego na Nightrainie coś na kształt kankana xDD
No i u mnie nowy ;)
Jak to OSTATNI rozdział Perfect Crime nadchodzi?! Nieee to skąd ja będę czerpać inspiracje?! AAAA!
OdpowiedzUsuńNo a co do rozdziału to mnie się tam podoba kolejność zdarzeń ^.^ Slash i Shan! O tak może zostać :D
A Izzy to dupek i kretyn, ALE skoro na końcu jest zdanie, które mnie bardzo zdołowało bo już miałam nadzieję, na jakiś erotomański opis sytuacji Slash+Shan, a brzmi ono "Zaśmialiśmy się do siebie, a następne co sobie przypominam do mocne białe światło i rogowe okulary pochylonego nade mną mężczyzny w białym fartuchu..." no to już raczej to nie prawda D:
Ale i tak jest zajebisty ten rozdział i nie pierdol, że się nie udał <3 8D
No Was to się za Chiny nie da zadowolić xD Jedna, że Steven, druga, że Slash... A wszystko TSJO! ;P Musicie czekać xD Przykro mi...
UsuńCo do Perfect Crime, to chyba rzeczywiście by tak wychodziło, że zostały max. 2 rozdziały D; Mi też jest przykro, bo naprawdę uważam, że to było moje najlepsze opowiadanie, ale 1. bez Stevena nie ma sensu... 2. No... Odkryją kto zabił, to i opowiadanie się skończy xD
No niestety. Ale tak musiało być, zresztą u mnie zbyt wiele erotomańskich opisów nie uświadczysz xD O ile pamiętam był jeden. Wystarczy... xD xD
Zresztą wierz mi, nie życzyłabyś Slashowi takiej dziewczyny jak Shan. NIKOMU byś jej nie życzyła, jak już zrobi co zrobi. Bo Shan to perfidna suka!
Aaa no chyba,że tak...ciekawe...co ona może zrobić...? hmmm może tak zaliczy Rose'a i potem zabije Duffa, bo okaże się, że ich podglądał?!
UsuńAlbo po raz kolejny ktoś zabije Stevena... D:
Boże to byłoby straszne! :o
No ale masz rację w sumie co do Perfect Crime...bez Adlera to byłoby straszne.
Ale może jednak zdradzisz co planujesz ? :D
P.S. U mnie nowy na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com xD
A jak dla mnie to Shan powinna rzucić wszystkich w cholerę i zasilić nasz klasztor Agrestanek o kolejną zdemoralizowaną duszę xDD
OdpowiedzUsuńNa początku to myślałam, że ta akcja łóżko z Izzym jest, a potem się okazało, że to Slash i myślałam, że pizgnę śmiechem ;D Czy ty sobie wyobrażasz NASZ dialog z Gadu przystosowany do tej sceny?! Ja wolę sobie tego nie wyobrażać, to zbyt makabryczna wizja o.O
Najlepsza była ta licytacja "kto jest bardziej winny". Popieram przedmówczynie. Jak można nie przespać się ze Slashem? Toż to większe przewinienie niż się z nim przespać i zdradzić Stradlina. I jeszcze powiedziałabym, że wina leży po obu stronach, gdyby nie fakt, że Izzeusz wybrał blondynkę, na dodatek cycatą, więc pewnie miała silikony i Hudson WCALE nie myślał o niej pod względem erotomańskim, tylko zastanawiał się, jak ją zwabić pod walec xDD Jestem tego pewna... przecież on to ja. Znaczy... ja to on... Whatever, ważne, że mamy wspólnym mózg i aparat mowy ;D
Wyważanie drzwi i "zero prywatności" mnie dobiło. Po prostu takie rzeczy tylko u Gunsów ;D
A jak jeszcze raz będziesz zrzędzić, że rozdział słaby, to przyjadę do Ciebie czołgiem i rozdupcę cały Śląsk w drobny mak! (a masowa hodowla maku na potrzeby własne jest nielegalna! Chcesz, żebym poszła do pierdla i błagała o szpadel w ciastku???)
Ale ona jest zUa! Kiedy Wy to ogarniecie?! Ja to powtarzam przy każdej możliwej okazji! xD Jeszcze ze trzy rozdziały i mam nadzieję, że ze złości pozjadacie klawiatury ^.^ Taki mam zamiar, ale ja to tyle emocji umiem wzbudzić co normalnie stary trampek. Bez podeszwy. Bez sznurówki. Po prostu trampek. (Stary.)
UsuńNo ja to sobie tego wolę nawet nie wyobrażać ;P (Too late... -.- Kuuurde O.o To by było xD)
Tego "zero prywatności" miało nie być (był wariant alternatywny o orgazmach wieprzy, ale uznałam, że jestem na to zbyt delikatna, ah i oh i w ogóle słit, więc wciepłam tam te drzwi (sorry Puszaku D;)
Okej. Nie rozdupcaj Śląska, błagam! Tyle biednych dusz ma cierpieć przeze mnie? D; (w tym Puszak >:D Kusząąące... Mwahahahahaha! xD xD)
No jakbyś rozwałkowała tyle niewinnych istnień, to JA bym ci ani pół szpadla nie przemyciła, a że już o ciastku nie wspomnę!
LOOOOL. XD
OdpowiedzUsuńNie mam weny na długie komentarze, bo poszło wszystko w rozdział. :c
Więc tylko napiszę, że zajebiste i jak to koniec Perfect Crime?! :c
Będę płakać i smutać. :<
btw. u mnie nowy. XD
jak przeczytałam rozdział to jeszcze 5 minut siedziałam z otwartą buzią. JAK ON MÓGŁ?! JAK ONA MOGŁA?! nie.. JAK IZZY MÓGŁ?! nie.. whatever oni są pojebani, w każdym razie o.O ale Shan można to wybaczyć. w końcu ona z Slashem *.*
OdpowiedzUsuńa co do ostatniego zdania to myślałam ,że Slash miał te rogowe okulary, ale jak doczytałam do końca, to jednak stwierdziłam ,że to nie on :O
nawiasem mówiąc podobało mi się, jak zawsze :D
U mnie nowy xD
OdpowiedzUsuńNo nie powiem zajebiście ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następny xD
U mnie znowu nowy ; )
OdpowiedzUsuńNN u mnie. Dzień wcześniej. xD
OdpowiedzUsuńA ja uważam ze jej nie mozna wybaczyc ! To ze byl to Slash jej nie usprawiedliwia. Stradlin ty huju jebany! Bylo zajebiste laf story i się spieprzylo ;__; Tylko czemu nie rzucali szklankami!?
OdpowiedzUsuńOj Shan jak mogłaś!? Stradlin ty chuju! Zgadzam się z Lise - Shan to samo ZUO! Jak oni tak mogli!? No i nie rzucali w siebie talerzami, tylko takie teksty!? Jak tak można!? Zamiast to jakoś próbować naprawić to oni... samo ZUO jest z nich. Oburzające! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny bo zakochałam się w tym opowiadaniu! A ta Shan to od początku mi się wydawała podejrzana, potem chciała uśpić naszą czujność, ale teraz pokazała swoją prawdziwą twarz! Jestem bardzo ciekawa co tam dalej się wydarzy :3