czwartek, 5 lipca 2012

X


Kuźwa, przepraszam. Długa przerwa. Od razu zastrzegam, że Slash nie jest tu moim dziełem, a przezajebistej i niezrównanej Szatanu :D Miłego czytania xD


X
(...) We've got to hold on
to what we've got
'It doesn't make a difference
If we'll make it or not
We've got each other and that's a lot
For love - we'll give it a shot!
(...)

Siedziałam na wilgotnej, betonowej podłodze i opierałam się plecami o poręcz. W ustach miałam zapalonego papierosa, co jakiś czas zaciągałam się i wypuszczałam dym nosem. Oczy miałam zamknięte, bo i nie było tu nic ciekawego, na co mogłabym popatrzeć. Analizowałam w głowie tekst usłyszanej niedawno piosenki, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć jak to leciało dalej. Powoli podniosłam się i ruszyłam w górę po schodach. Dwa stopnie, cztery, sześć, osiem, dziesięć, jedenaście. Stałam przed wyjątkowo sfatygowanymi drzwiami. Zamek był wyłamany. Miała go chyba zastąpić wisząca na łańcuchu kłódka, ale najwidoczniej nikt nie potrafił odpowiednio jej założyć. Popchnęłam tą obitą z farby dechę i roztoczył się przede mną widok nędzny i wołający o pomstę do nieba. Odkąd byłam tu ostatnim razem, niewiele się zmieniło. Przybyło kilka stert kartonów po pizzy, a centralne miejsce, zamiast stołu, zajmowała ogromna piramida z puszek wykańczana właśnie przez uśmiechniętego Stevena. Nawet mnie nie zauważył. Nucił pod nosem coś co brzmiało jak „Obejdźmy dookoła to Kac-Mahal, ten Kac-Mahal, ten Kac-Mahal! Obejdźmy dookoła ten Kac-Mahal, wokoło na wesoło!” Pokiwałam smutno głową. Chyba nie do końca wiedział co się wokół niego działo, ale i tak nie było z nim najgorzej, skoro ten stworzony przez niego kompleks świątyń do tej pory się nie zawalił. Miałam wielką ochotę go wystraszyć, nie wiem czemu. Może przemawiała przeze mnie wrodzona złośliwość? A może po prostu mi się nudziło. W każdym razie podeszłam do niego na palcach i znienacka pstryknęłam mu palcami koło ucha. Upuścił trzymaną puszkę i odskoczył na bok. Zasłonił głowę rękami i skulił się, drżąc na całym ciele. Coś do siebie mamrotał, ale nie byłam w stanie dosłyszeć poszczególnych słów. Było mi trochę głupio, że aż tak go przestraszyłam. Przez chwilę zastanawiałam się, czy podchodząc bliżej nie pogorszę tylko sytuacji, ale w sumie to jemu się tak naprawdę nic nie stało. Przysunęłam się, kucnęłam i delikatnie objęłam go ramieniem. Wzdrygnął się i zaczął kiwać w tył i wprzód, potrząsając głową.
- Ej, Stevie! To tylko ja, Shannon... – Powiedziałam cicho, a on podniósł głową i spojrzał na mnie tym swoim dziwnym spojrzeniem, którego nigdy nie potrafiłam rozszyfrować. – No już się tak nie bój. Słyszysz? Nic się nie dzieje! To tylko ja. – Mówiłam z dziwnie miłym uśmiechem. Nieczęsto bywałam miła, a już na pewno nie dla kogoś, kogo praktycznie rzecz biorąc nie znałam. Dla kogoś takiego jak Steven. Po pewnym czasie się uspokoił i tylko wpatrywał się trochę tępo w sufit. Usiadłam, bo nogi zaczynały mi już drętwieć. Dalej jednak go obejmowałam. Ostatnio dziwnie beztrosko okazywałam uczucia. Sama siebie nie poznawałam. Przesiedzieliśmy tak w milczeniu dłuższą chwilę. Kudłata głowa blondyna spoczęła na moim ramieniu, a na niej mój policzek. Był jak taki mały, zagubiony chłopczyk, który po męczącym dniu w szkole mógł wreszcie spokojnie usnąć w objęciach matki. Zaśmiałam się. Do czego to doszło? Żebym to ja była kochającą matką? Nie powiem, dało mi to do myślenia. Może powinnam jednak bardziej zaangażować się w poszukiwania mojego rodzeństwa? Chociaż nie było co tego roztrząsać. Już się znaleźli. Pojechali do ciotki, u której kiedyś mieszkaliśmy przez jakiś czas. Nie dziwiło mnie to, ale i tak zanim pomyślałam, żeby do niej zadzwonić minęło sporo czasu. I to mnie teraz przyprawiało o... wyrzuty sumienia? Myślałam, że sumienie to tylko czyjś chory wymysł. Albo przynajmniej, że ja go nie posiadam. Tak... Zdecydowanie nie byłam już tą samą osobą co te parę miesięcy temu. Na rozmyślaniach w tym stylu szybko mijał mi czas. Steven już dawno zaczął chrapać donośnie, ale nawet mi to nie przeszkadzało. Zrobiło się ciemno, a Izzy’ego dalej nie było. Kazał mi na siebie poczekać i wyszedł. To musiało być kilka dobrych godzin temu. Ręka, którą ciągle obejmowałam blondyna zaczynała mnie już porządnie boleć. Wykręciłam się delikatnie, żeby go nie obudzić i przeciągnęłam się, rozprostowując kości. Zamrugałam kilka razy i miałam zamiar przysiąść na kanapie, usuwając z niej uprzednio czerwony, koronkowy stanik. Chwyciłam go z pewnym obrzydzeniem w dwa palce i rzuciłam w kąt pokoju.
- Eeej! Co do chuja?!- Syknął ktoś w ciemności. Głos był jakby znajomy, ale i tak się zdziwiłam. Cały czas myślałam, że w pomieszczeniu jestem tylko ja i śpiący smacznie Steven.
- Kto tu jest? – Zapytałam głupio, ale nie podniosłam głosu. Nie chciałam obudzić blondyna.
- No ja, a kto? – Zdziwił się chłopak i podszedł bliżej. Padło na niego blade światło sączące się do środka przez brudne okno. Poznałam go, oczywiście. Nie da się zapomnieć kogoś, kto tak wygląda. Burza ciemnych loków przysłaniająca twarz, ciemna skóra, przytarte kowbojki. Saul Hudson. Człowiek tak bardzo zadufany w sobie, że nie mogłam sie powstrzymać, żeby choć trochę się z nim podrażnić.
- O, cześć kolego Izzy'ego, którego imienia nie pamiętam – powiedziałam, uśmiechając się złośliwie, choć pewnie i tak tego nie dostrzegł.
- No i dobrze, ze go nie pamiętasz! Moje imię nie jest w stanie odzwierciedlić zajebistości, która we mnie drzemie, więc posługuję się pseudonimem. A jeśli nie pamiętasz pseudonimu... To mów do ręki. – Jego dłoń znalazła się centymetry od mojej twarzy, ale i tak miałam satysfakcję, bo wyraźnie był urażony.
-
Ale tak na dobrą sprawę, to ty się nie przedstawiałeś nigdy.- Powiedziałam ze słodkim uśmieszkiem. - Więc tak oficjalnie, to cię nie znam... Nie możesz mieć na mnie focha. - Uśmiechnęłam się triumfalnie i odsunęłam od siebie jego dłoń. Przez chwilę myślał nad odpowiedzią, a przynajmniej tak mi się wydawało, więc w duchu pogratulowałam sobie błyskotliwości.
-
No bo ty się zastanów, jak można MNIE nie znać?! MNIE! – wybuchnął w końcu, a ja rzuciłam niespokojne spojrzenie w kąt pokoju, w którym zostawiłam śpiącego Stevena. I tak nie za wiele widziałam, bo było ciemno, a nie miałam pojęcia gdzie w tym pokoju znajdował się jakiś włącznik do światła. O ile w ogóle mieli tu prąd.
-
No widzisz? A ja cię nie znam – Powiedziałam jeszcze ściszając głos, by mu przypomnieć o śpiącym koledze. Oczywiście, że go znałam, ale z pełną premedytacją dalej się z nim drażniłam. – Znaczy, Izzy COŚTAM wspominał... albo może nie? Nie... to chyba nie o tobie...- Przejechałam sobie dłonią po żuchwie, w udawanym zamyśleniu, a w środku aż trzęsłam się ze śmiechu.
-
Taa... O tobie też wspominał. – Najwidoczniej połapał się o co chodziło. W końcu świetną aktorką to ja nie byłam. - Że jesteś wredną jędzą, ale nie wspominał, że AŻ TAK wredną - prychnął pogardliwie. - Jeśli cię to interesuje, to jestem Slash. Teraz już wiesz kogo zraniłaś wręcz na wskroś! - Krzyknął i odwrócił się na pięcie, prawdopodobnie z zamiarem zostawienia mnie tu samej. Nie mogłam jednak tak szybko się poddać. A poza tym, nudziło mi się, a tak miałam przynajmniej z kim porozmawiać. Steven zachrapał głośniej i chyba zmienił pozycję, bo jakiś karton z cichym stuknięciem spadł na podłogę.
-
Eeej! Czekaj! Nie chciałam... – Złapałam Slasha za rękę i zrobiłam błagalną minę, ale po chwili wybuchnęłam stłumionym śmiechem. – Przecież wiesz, że zrobiłam to specjalnie, żeby się z tobą podroczyć. Ale ej! – Coś mi się przypomniało - Izzy powiedział, że jestem wredna?! Ja to sobie z nim pogadam, niech tylko wróci!
- Niech tylko wróci! Niech tylko wróci, to dostanie takiego kopa z półobrotu, że kurwa własne zęby będzie przez tydzień kompletował! Fajki mi zajebał, złodziej pierdolony! – Wyrzucał z siebie z rozpaczą, a ja przygryzłam wargę. No tak. Izzy przywiózł mnie tu rano i kazał na siebie czekać. Nikogo nie było, wzięłam paczkę fajek i wyszłam na krótki spacer. Potem wróciłam i siadłam na chwilę na klatce schodowej, gdzie wypaliłam ostatnie dwa papierosy z tamtej paczki i wtedy wróciłam tutaj. Czyli nie były Izzy’ego.
-
Hmm... a to drań z niego! – Powiedziałam z oburzeniem. - Przywalę mu wałkiem w twoim imieniu, może być?
- W moim imieniu, którego nie znasz? Sądzę, że wątpię... – znów się obrócił, zarzucił włosami, odsłaniając przynajmniej na chwilę swoją twarz i znów usiłował się oddalić. Nie powiem, był całkiem przystojny. Zwłaszcza spodobały mi się jego usta. Dostrzegłam jednak kolejną okazję, by zrobić mu drobną złośliwość. Uwielbiał te swoje kłaki...
-
Ej, co ty takie fochy cały czas odwalasz, co? Normalnie gorzej niż Izzy! Ja nie wiem, jak on z tobą wytrzymuje! I co tak tymi włosami zarzucasz? Wcale nie są takie fajne! – Powiedziałam beztrosko, a on zatrzymał się w pół kroku i dałabym sobie głowę uciąć, że się skrzywił.
-
Chciałem iść po wałek, ale już mi się odechciało! – Odparł ironicznie, by po chwili przejść na żartobliwy ton - Bo jakaś kobieta uwłacza mojej zajebistości i mi tu sugeruje, że zachowuję się jak moja był... była dziewczyna! Ja wiedziałem kurwa, ze ona czymś zaraża, ale że fochem?! No to już kurwa podchodzi pod skandal! – Tym razem to on się oburzył. W odpowiedzi walnęłam pierwsze, co przyszło mi na myśl.
-
Spalić ją!
- Ale najpierw przejedźmy ją walcem! Deski się szybciej palą! – Zaśmialiśmy się.
-
Ale nie mamy walca... – Westchnęłam teatralnie z ubolewaniem i pokręciłam głową. - Możemy użyć czegoś innego? Mamy... – Podeszłam do okna i przejrzałam zawartość swoich kieszeni - Zużytą chusteczkę, dwa dolce... O! Dwa dolce! To może zamiast się pastwić nad jakąś głupią pindą, pójdziemy sobie na piwo? – Rzuciłam propozycję i miałam nadzieję, że się zgodzi. Po alkoholu zdecydowanie łatwiej mi się rozmawiało. Nie musiałam wtedy myśleć nad każdym zdaniem. W ogóle nie musiałam myśleć! Po prostu mówiłam.
- Na piwo? – Prychnął z wyższością. - Piwem to ja kurwa aspirynę popijam. Kogo ten Stradlin wychowuje? Na wódkę pójdziemy, najebiemy się jak szpadle, a od szpadli do walca droga niedaleka... – Skrzywiłam się.
- Z
nowu wódka? Że też wam się to nie nudzi... – Zaczerpnął gwałtownie powietrza, jakbym go uraziła do żywego. – Dobra... Może być i wódka, ale ja uprzedzam, że mam słabą głowę i do domu to mnie będziesz musiał odnieść, bo inaczej cię Stradlin zabije. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
- I...I nie będzie rozwalcowywania silikonów mojej byłej na autostradzie? No weź, nie bądź świnia! To może na Danielsa skoczymy? – Zapytał w jakimś nagłym przebłysku inteligencji. Ucieszyłam się, że nie będę musiała kolejny raz rzygać wódką. To powoli stawało się nudne.
-
No! I to się mnie podoba! Tylko, że jak nie masz jakichś funduszy, to chyba napad musimy zrobić, bo dwa dolce to nam na wiele Danielsa nie starczą... - Westchnęłam zdruzgotana. - Twoja była miała silikony? – Zapytałam po chwili z wyższością i poprawiłam na sobie czarną koszulkę. Zamyślił się.
- Prawdopodobnie tak, ale nie jestem pewien, która była. A o fundusze się nie martw. Wystarczy ta twarz - wskazał na miejsce, w którym faktycznie powinna się ona materializować, ale widziałam jedynie jego czarne włosy, a i to tylko dzięki tej odrobinie bladego światła sączącej się przez okno. - I nachlejemy się jak autobusy za kurwa darmo! - Oznajmił z dumą. Wzruszyłam ramionami.
-
Skoro tak mówisz – mruknęłam ironicznie pod nosem - Dla mnie bomba! To idziemy? Czy będziesz tak stał jak idiota? – Dodałam głośniej i spróbowałam go delikatnie popchnąć w stronę wyjścia, ale nie ruszył się nawet o centymetr.
- Będę stał jak idiota. – Odparł. Chyba znów go uraziłam, ale tym razem nie specjalnie. - Chociaż stanie jak idiota może mi uniemożliwić nachlanie się jak autobus. A nie! To idziemy! Tylko... - rozejrzał się z przerażeniem po pomieszczeniu, w którym nie widać już było niczego z wyjątkiem puszek ułożonych przez Stevena w potężne Świątynie Kac – Mahal, i zapytał zdezorientowany: - Którędy do wyjścia? – Parsknęłam śmiechem i wskazałam właściwy kierunek.
-
Tam! To chodź. – Pociągnęłam go za rękę. - Jak się zdecydowałeś nie stać jak idiota, to się rusz w końcu! – Syknęłam.
- Jesteś pewna? Bo wiesz... Tam może stać Axl. - Wzrokiem chyba próbował mi przekazać, że spotkanie z Axlem może nieść za sobą sromotny koniec naszego życia. Uniosłam brwi widząc jego minę.
-
BOISZ SIĘ AXLA!? - Wydarłam się na pół miasta i wybuchnęłam dzikim śmiechem. Nagle przerywa i patrzyłam na Stevena, który gwałtownie usiadł, sapiąc głośno, ale po chwili jego głowa znów wylądowała na stercie brudnych ubrań. Odetchnęłam z ulgą i przeniosłam znów rozbawione spojrzenia na Slasha.
- Widziałem kiedyś... - do oczu napłynęły mu łzy, ale dzielnie kontynuował, zniżając głos do szeptu - ...Widziałem jak rozwalił pełną butelkę Jim Beama o ścianę! – Zaczął machać rękami bez ładu i składu i rwać sobie włosy z głowy. - To psychopata! – Zakończył dramatyczną historię, a ja uderzyłam się dłonią w czoło.
-
Ty jednak jesteś idiotą... A zawsze mi mówili, że pozory mylą! - pokręciłam głową z niedowierzaniem - Rusz swój gwiazdorski tyłek i idziemy pić. Jak spotkamy Axla, to obronię Danielsa, nie martw się. – Ucięłam dyskusję i ruszyłam do drzwi, ale zatrzymałam się, bo Hudsun nie szedł za mną. Chyba rozważał to, co powiedziałam. Jeszcze raz powtórzyłam, że wszystko będzie dobrze i wreszcie ruszyliśmy. Przepuściłam go w drzwiach i po zejściu ze schodów nagle wskoczyłam mu na plecy i oplotłam go wszystkimi kończynami krzycząc dziko i śmiejąc się.
- Patataj! – Wrzasnęłam mu do ucha. – Kierunek: jakiś bar!
- Mknijmy kurwa do tęczy! W sensie, że do Rainbow! – Zarżał dziko i po chwili mknęliśmy chodnikiem. Nie czułam się szczególnie dobrze. Tak w zasadzie, to zbierało mi się na wymioty.
-
Łoooł! Nie szarżuj tak! Czemu do Rainbow akurat? Mają tam jakichś fajnych barmanów?
- Tak się składa, że Duff jest bardziej gejem niż ja, więc to jego musisz pytać! Pfrrr, pfrrr! – Zdziwił mnie. No i ciągle chciało mi się wymiotować.
-
No co ty! Duff jest gejem?! Nie wiedziałam! No czego to się można dowiedzieć od przypadkowo poznanych ludzi! – Zazgrzytał zębami - Ej, puść mnie, bo zaraz będę chyba rzygać. Słyszysz?! PRRRR, kurde!
- Tylko nie na moje włosy! – W jednej chwili wylądowałam na twardym chodniku. Jęknęłam z bólu. - I Duff nie jest gejem, tylko jest bardziej gejem ode mnie, a ja jestem stuprocentowym nie - gejem. To chyba logiczne, nie? – Zapytał rozmasowując sobie plecy. Przesadzał, nie byłam aż tak ciężka.
-
No nie wiem. – Złośliwy uśmiech wrócił na moją twarz - Nie wyglądasz. A teraz się oddal, bo będę... – Nie dokończyłam, bo zwymiotowałam pod jakiś mur, do którego się doczołgałam. Przez chwilę na mnie patrzył, ale w końcu chyba dotarło do niego, że próbowałam go obrazić, bo powiedział:
- Dobra, teraz się oddalę i pójdę sobie znaleźć jakąś ładniejszą i nie rzygającą towarzyszkę - skierował się w stronę Rainbow.
-
Eeeej! Nie możesz mnie tu zostawić samej! – Wydusiłam z trudnością - Słyszysz? Wracaj tu! Albo nie... wróć jak już kupisz coś do picia... – Podniosłam się, chwiejnym krokiem podeszłam do najbliższego budynku i oparłam się o ścianę policzkiem. - Tylko się pospiesz!
- Pierdol się! Idę sam. Przecież nie chcesz chyba pić czegoś od takiego GEJA jak ja?! Żegnaj, wiedźmo! – Zakpił ze mnie, nawet się nie odwracając w moją stronę. Poczułam się urażona.
-
Ja ci dam wiedźmę – Warknęłam i ruszyłam do baru. - Czekaj tylko! Nie rusz się stąd!
- A ja się ruszę, o! – Chyba musiał być spokrewniony z Duffem. Żaden z nich nie powinien się ruszać. Dlatego właśnie Slash wyjebał się na równym chodniku i pacnął tyłkiem na jezdnię, co niezmiernie mnie rozbawiło. Weszłam do Rainbow, i po chwili wyszłam ze szklanką wódki (tylko to udało mi się kupić za dwa dolary) i z prawdziwą rozkoszą wylałam mu ją na głowę.
- Nie musiałeś siadać! – powiedziałam sarkastycznie - Ale doceniam ten gest, dlatego dam ci drugą szansę...
-
So kuwa? - wypowiedział, jednocześnie próbując zlizywać alkohol z włosów. Wywróciłam oczami.
-
Eh... Nic.... Zmarnowałam dwa dolce... - Westchnęłam z ubolewaniem - Trzeba zapić ten smutek! To co? Rozejm? – Zapytałam z nadzieją i wyciągnęłam w jego stronę dłoń, której nie uścisnął. Poczułam się zignorowana, ale sama zawsze też tak robiłam, więc nie było co narzekać.
- Hmm... Pomyślmy ekonomicznie. A nie! Myślenie nie jest moją mocną stroną. Rozejm! – podniósł się i z przyzwyczajenia zaczął szukać fajek po kieszeniach. Zadrgała mu dolna warga, kiedy przypomniał sobie, że zostały uprowadzone. Jednak powstrzymał łzy i pewnym krokiem wszedł do baru, usiadł i już po chwili flirtował z podejrzanie wyglądającą barmanką. Miała na sobie zbyt dużo makijażu, żeby mogła być ładna. Postanowiłam z czystej sympatii uratować kolegę od podjęcia decyzji, której później bardzo by żałował. Siadłam obok niego i od niechcenia rzuciłam do barmanki:
- Słuchaj złotko... zostaw mojego faceta w spokoju, okej? - Po czym posłałam mu spojrzenie mówiące "uratowałam ci dupę, co się złościsz?!" i kiedy zdziwiona odeszła obsłużyć innych klientów, powiedziałam cicho:
- No co? Ona była jakaś dziwna! - Z bezradnością wypisaną na twarzy zsunął się z barowego stołka i zaczął rzewnie płakać, wijąc się jak w padaczce.
- ONA była naszą szansą na darmowe picie, a ty wszystko ZNISZCZYŁAŚ! Nawet moje plany rozwałkowania byłej zniszczyłaś! Zjebałaś mi życie! – Wytrzeszczyłam na niego oczy i spojrzałam jeszcze raz na barmankę, która stała teraz na drugim końcu sali.
-
Eee... ONA, mówisz? Czekaj. Mam plan! - Powiedziałam cicho, po czym podniosłam głos, tak, żeby wszyscy w klubie słyszeli. -Ty świnio! Z nami koniec, słyszysz!? KONIEC! – Wyrwałam jakiejś kobiecie drinka i oblałam nim Slasha, po czym odłożyłam kieliszek na ladę i wybiegłam z baru szlochając. Może jednak wcale nie byłam taką złą aktorką? Przysiadłam na pobliskim murku i patrzyłam jak Hudson ze zgrozą popatrzył na swoje loczki, pokręcił głową z niedowierzaniem i w końcu z powrotem usiadł przy barze. Pociągnął nosem i coś powiedział do barmanki. Posiedział tam jeszcze chwilę. Czekałam, aż wreszcie wytoczył się z baru z uśmiechem na twarzy.
- Shannon, żono moja! Patrz co mam! - wyciągnął spod kurtki trzy butelki Danielsa, wódkę i dwa piwa - A to wszystko kurwa za jeden autograf na lewym cycku! Czy ja nie jestem kurwa jak ten... Jak Salomon?! A nawet lepiej, bo ja kurwa z pustego nalałem, hihi! - Nie zważając na zdziwione miny przechodniów, ani na moją zdziwioną minę, zaczął tańczyć jakiś dziki pląs zwycięstwa, cały czas przy tym chichocząc, aż wreszcie chyba się zmęczył i usiadł koło mnie, podając mi butelkę złocistego trunku.
-
I co? Żadnego dziękuję? – Zapytałam kpiącym tonem, ale w końcu wybuchnęłam śmiechem. – I ona naprawdę chciała autograf na cycku? Od CIEBIE? Zresztą... różne dziwadła po świecie chodzą... – Zakończyłam filozoficznie i pokiwałam głową. Alkohol już zaczynał na mnie działać. Naprawdę miałam zbyt słabą głowę.
- No! Na przykład ty! - Odparł równie filozoficznie i tym razem to on się zaśmiał, widząc moją oburzoną minę.
-
Tyyy! - Wycelowałam w niego palcem - Tyyy! Tyyy... Ty... Ty się ciesz, że mi szkoda Danielsa, bo inaczej to już byś stąd żywy nie wyszedł! Ja się Axlowi nie dziwię, że coś rozbił, jak z kimś takim jak ty musi przebywać! Co za ludzie! – Chwyciłam się z głowę, odstawiając wcześniej butelkę na ziemię. - JA jestem dziwadłem?! JA!? - Podeszłam do najbliższego budynku i lekko uderzyłam głową w mur, po czym upadłam na ziemię udawałam, że straciłam przytomność. Czułam się jak idiotka, ale w sumie byłam ciekawa jak zareaguje. Trochę się rozczarowałam.
- O nie! Zabiłem ją! Chociaż w sumie... Nie. Nie zabiłem jej. Sama się zabiła. - Zerknął na pozostawioną przeze mnie butelkę, wziął ją i machnął w moją stronę mówiąc: - Twoje zdrowie, stara! - Pociągnął pokaźny łyk i z błogim wyrazem twarzy oparł się o ścianę. Byłam trochę wzruszona, ale bardziej zła, że nawet nie sprawdził, czy jeszcze żyję.
-
No wiesz?! Mogłam naprawdę nie żyć! I ukradłeś mi to! - Wskazałam na już prawie zupełnie opróżnioną butelkę. - Oddawaj! Albo nie, weź sobie tą pustą, a mi daj piwo... – Wytrzeszczał na mnie przez chwilę oczy, ale chyba uznał, że nie ma szans zrozumieć mojego postępowania, bo po chwili podał mi o co prosiłam.
- Magiczne słowo? – Uniósł brew, kiedy chciałam siłą wyszarpnąć mu alkohol z ręki.
-
Abrakadabra, kurwa! - warknęłam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. - Jak mi nie dasz tego piwa, to ci przypierdolę! Proszę bardzo, nawet dużo magicznych słów!
- I może co? Poćwiartujesz mnie, wsadzisz do kradzionych worków i spalisz? - Uniosłam brwi, łzy napłynęły mi do oczu... Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam.
- Izzy ci powiedział?! Wiedziałam, że nie mogę mu ufać! – Wrzasnęłam rozpaczliwie i zaczęłam płakać i tarzać się po chodniku. - Moje życie to jedna wielka iluzja - Wykrzyczałam między kolejnymi falami szlochu. - Niee! Dlaczego?! Dlaczego, kurwa?! - Doczołgałam się do Slasha i szarpnęłam go za koszulkę, po czym się w nią wysmarkałam. Chłopak cały czas patrzył na mnie jak na wariatkę.
- Boże! Znowu mnie upierdoliłaś, zołzo! – Spojrzał z przerażeniem na niezidentyfikowaną substancję zdobiącą jego koszulkę - Ale o co ci chodzi z tym Izzym? Co miał mi powiedzieć? Że kradniesz worki? – Powiedział to takim tonem, że od razu się uspokoiłam. Nie wiedział. Ale było to bardzo podejrzane, że akurat tak sobie rzucił takim hasłem. Ale nie wiedział. Nie mógł.
-
A to nic, nic... Tak sobie tylko płaczę. No wiesz, wahania nastrojów, jak to kobiety mają czasem... – Zaśmiałam się nerwowo, ocierając ostatnie łzy spływające po policzkach.
- O nie! Już mnie jedna tym zaraziła, pamiętasz? Mieliśmy ją przejechać walcem. - Odsunął się na bezpieczną odległość.
-
To co? Idziemy zajumać jakiś walec? – Z ulgą podjęłam nowy temat. - Robią tu gdzieś jakieś naprawy dróg?
- Jesteś dobra w kradzieżach, prawda? Niejeden worek już masz na sumieniu... - Powiedział oskarżycielskim tonem i wycelował we mnie palcem. Westchnęłam i wywróciłam oczami. Świetnie! Zostałam złodziejką worków? Ja? Aż się zaśmiałam pod nosem.
- Nigdy nie ukradłam żadnego worka, zadowolony? Uroiłeś sobie coś... – Mruknęłam.
-Nie uroiłem, dobra?! Widziałem ten wzrok! Jesteś seryjną złodziejką worków! Przez ciebie w świecie amerykańskich śmieci panuje chaos i bezprawie! – Zaczął rzucać się ja w febrze, a ja tylko kręciłam głową, niedowierzając, że są na tym świecie ludzie tak głupi.
-
To idziemy po ten walec, czy nie? Jak masz zamiar tu umrzeć teraz, to chociaż spisz testament! Ja to bym na przykład chętnie odziedziczyła po tobie tego Danielsa co ci został... – Rzuciłam wymowne spojrzenie na trzymaną przez niego butelkę.
- Wara od Jackiego! MOJE! A po walec idziemy, ale jak ruszysz jakikolwiek worek po drodze, to sam cię zapodam na gliny! Pamiętaj, Shannon, w życiu nie ma nic za darmo - Popatrzył na ostatnią butelkę whiskey - Oprócz alkoholu, ale to tylko dla mnie.
-
Mi to mówisz...? No to wstawaj i idziemy. Tylko staraj się nie rzucać w oczy za bardzo. O ile to możliwe, kiedy się TAK wygląda... – Ruszyliśmy przed siebie. Ja z pewnym trudem, bo coś niecoś już zdążyłam wypić. - Mogę łyczka?
- Wspominałem już, że to MOJE?! - Posłał mi wzrok psychopaty. - To nie jest jakiś tam byle worek! To jest kurwa nektar bogów, pożywka dla... Ej! - Obruszył się, gdy wykorzystując jego monolog, wyrwałam mu butelkę, którą trzymał dumnie wyciągnięta przed sobą w bladym świetle księżyca. Zaśmiałam się szatańsko, kiedy dopiłam resztę i wyrzuciłam butelkę gdzieś za siebie.
- Ej, chyba się upiłam, wiesz? A to źle, bo jak się upiję, to potem mi dziwne pomysły do głowy przychodzą.... no na przykład teraz. Widzisz tamtego kolesia? On ma kapelusz. I ten kapelusz jest śmieszny. Mam wielką ochotę mieć taki kapelusz. Chodźmy się z nim założyć o coś i go wygramy! – Pociągnęłam zdezorientowanego Slasha za rękę. - Przepraszam pana! Czy pan bardzo kocha ten kapelusz? - Wybełkotałam do tego przemiłego pana. Nie zdążył odpowiedzieć, bo Hudson wszedł mu w słowo.
- Eee... Panie, mam taki pomysł. Zrobimy zawody w piciu tequili i jak wygram, to ten kapelutek jest mój, a jak nie – tu się zaśmiał - to ona mnie kurwa poćwiartuje. - Wskazał na mnie, mając zupełną rację. W tamtej chwili liczył się tylko kapelusz. Musiał być mój.
-
Yyyyy... młody człowieku, możemy zrobić zawody, ale w piciu melaski! - Uśmiechnął się serdecznie i poczęstował Slasha karmelkami. Zaśmiałam się. Chyba zraniło to męską dumę mojego towarzysza, bo potrząsnął majestatycznie głową i... przyjął zakład.

33 komentarze:

  1. Kocham to. Chcę więcejj. Poza tym Axla nie ma i trochę smutno, ale będzie Axl? Dzięki 'Perfect Crime' i 'Nightrain' miałam wenę twórczą i narysowałam Pana Policjanta z Lukrem Na Ryju. Został moją ulubioną postacią i wciąż liczę na to, że pojawi się też tutaj. Poza tym, Shannon serca nie ma. Biedny Stevie! Tak czytając twoje opowiadania, to on zawsze najbardziej ucierpi! Tam umarł, tutaj jest straszony.
    Kończąc o Stevenie, to JA TEŻ CHCĘ KARMELKA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hm... Czy będzie Axl? No zapewne będzie, ale chyba Cię zmartwię, bo zaplanowałam (hahaha) dla niego taką rolę raczej... dalszoplanową. Znaczy będzie na pewno, ale na jakieś super akcje nie licz :C No przykro mi, ale nie chcę zrobić kolejnej historii z rodzaju "wszyscy biedni Gunsi zakochują się na zabój w ślicznej i idealnej dziewczynie." Dlatego nie wszyscy się zakochają, a dziewczyna w żadnym razie nie jest idealna. Jak słusznie zauważyłaś "serca nie ma" a to tylko jedna z jej wad xD Kiedyś już pisałam, że jest poniekąd moim alter ego, więc jest też zarozumiała, samolubna i nie za dużo myśli o innych...
      No kurde, co wy tak z tym Stevenem? (No okej, na waszym miejscu też bym się rzucała xD W końcu to Człowiek-O-Najpiękniejszym-Uśmiechu-Na-Świecie ;D) On się tylko troszkę wystraszył, a potem sobie smacznie zasnął :3

      Widziałaś, Szatanu? Mamy nawalone w głowach! :3
      Haj Fajw! xD

      Usuń
    2. Ej, a nie chcesz mi przesłać może przypadkiem tego rysunku, hęę?
      Serio, jestem ciekawa czy wyobrażasz sobie Policjanta z Lukrem Na Ryju tak, jak ja xD (kaska.ksiazek@gmail.com jak co, jak masz ochotę to ślij *.*)
      Wiecie, że kiedyś rozważałam ilustrowanie tych opowiadań, coby były jeszcze nędzniejsze, ale w końcu stwierdziłam, że to beznadziejny pomysł xD

      Usuń
    3. Y, jak znajdę to ci wyślę, okej?. Bo gdzieś do jakiejś szafki wsadziłam i teraz szukać : )

      Usuń
  2. więcej! za krótko było! stwierdzam ,że gwiazdorzenie (jest takie słowo?) Slasha jest śmieszne. popieram MCass. biedny Steven! straszenie go powinno być karalne! jak będzie wystraszony, to się uśmiechać nie będzie, a przecież on ma piękny uśmiech i jest moim słoneczkiem <3
    to jestem ciekawa czy ukradną tego walca. z tym zakładem też się ciekawie zapowiada. no nic, czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I TO JA KURWA JESTEM NIBY ZAJEBISTA? Stara kurwa, chcę więcej więcej i więcej, Slash jest uroczy i zabawny, biedny Stevie, kocham Cię kurwa.
    I mam coś dla Ciebie w dowód mojej miłości.
    Nie, nie, nie jest to kupon na operację u Duffa, który pozbiera części Twojego ciała, wepchnie je z powrotem do środa i zaszyje. Nie, nie - on to zrobi za darmo, kochanie.
    Ale coś co mam jest chaotyczne, ściśle związane z Duffem i nawet Madonna jest, jak lubisz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa Ty mi tu nie pierdol!
    DOBRA NO. Chodźmy na ugodę; obydwie jesteśmy piękne, zajebiste, wszyscy nas kochają, mamy mega talent, śpimy na pieniądzach, kąpiemy się w wódce i mamy gigantyczne bling blingi, okejsonek?
    A Duff nas pozszywał i jesteśmy zmutowanymi, napierdolonymi atomówkami, stworzonymi przez profesora Duffusa ze słodkości, śliczności, zajebistości i związku D (jak Duff), który sprawia, że nigdy nie trzeźwiejesz.
    A ja sobie wzięłam na bierzmowanie Maria Magdalena, więc kurwa rżnę się w snach z Izzym, HELL YEAH!
    (kocham Cię <3)

    OdpowiedzUsuń
  5. Roge niczego sobie :D
    A z tą szkołą to swoją drogą chuj, wiesz czemu ja się stresuję? Bo nie rozumiem systemu edukacji, jest tak zjebany, że nie potrafię go pojąć i nie wiem na jakiej podstawie moją mnie gdziekolwiek przyjąć chociaż nie mam jakoś mega mało punktów hahahahahah, zajebiście śmieszne, pocieszam się, hahahahahahaha
    Wiesz w ogóle, że ja nie pamiętałam kiedy Duff udawał fokę? Ale znalazłam i muszę się przyznać, że prawie się poryczałam ze śmiechu (chociaż sama to pisałam). Bo zupełnie nie kojarzyłam, że wtedy Axl tańczył jak mała rumuńska prostytutka śpiewając po włosku, Duff-foka robił drugi głos, a na końcu jebli Dirty Dancing.
    A potem jest moja ulubiona akcja z Axlem cofającym czas i Slashem i Duffem kontemplującymi to zjawisko, ja pierdolę, nie wierzę, że to wymyśliłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha! Genialny rozdział, taki idealnie śmieszny na mój zajebisty humor :D

    No ciekawe, czy wygra ten zakład Ślasiuś 8D, ale może w ogóle zajebie Shannon ten kapelutek i po sprawie...hmm zastanawiające, no ale wracając do mego zajebistego dzisiaj humorku to wstawiłam rozdział...o ZOMBIE <3 8D takżeten zapraszam do mnie w chwili spokoju na chwilę wytchnienia :D

    OdpowiedzUsuń
  7. onieonieonie, jebłam na cycki... I nie wstane.. Przesadziłyscie dzis :D to jest po prostu zajebiste! A tak na powaznie, powaznie, czy ten kapelutek stanie sie przezajebistym cylindrem Slasha? I cos mi sie wydaje , ze Saulie wie co nie co o misji specjalnej Shannon z Izzym... Izzy ma za długi jęzor, wygadał po alko??
    Przy "Shannon! Zono moja! Patrz co mam!" oplułam telefon ...
    Ale macie nawalone w głowach xD - to miał być komplement , jakby co xd
    jak zawsze, grzecznie czekam na kolejny, jedenacho pisz się!
    ~sweetchildomine

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha, ja tu jestem mistrzem faux pas, więc Ci nie wyszło :D
    Tak, tak, udało mi się, chcą mnie, spędzę następne cztery lata z 20h francuskiego, lekcjami po francusku w szkole pełnej pedałów
    BEZ SARKAZMU - Ja dzisiaj jestem taaaaaaaaaaaaka kurwa szczęśliwa :D

    A gdzie się dostałaś? :))
    Jakieś supermega najebane liceum?

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że Ci to pokażę, ale Cię kocham, więc muszę:
    (nie sugeruj się adresem)
    http://wt011.wrzuc.to/obrazek/E5w03tC6yS/Cezary_Zak_jako_ksiadz_915791.jpg
    AHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHHAHAHAH <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Aha, czyli zostawili tam mojego Stevenka, baranka i owieczkę kochaną w jednym i poszli się najebać? A on tam biedny leży i się martwi, ojoj. I co teraz, perfidna kobieto? Co jeszcze wymyślisz? Może atak dzikich węży? Albo niech wszystkie barmanki w mieście depczą swoimi szpilkami biednego Stevena? A może niech go piorun strzeli, SKORO I TAK GO W TYM OPOWIADANIU NIKT NIE SZANUJE!!! To że jest jednorożcem, to nie znaczy że można go tak śpiącego w kącie zostawić, wasza mać!
    To tyle jeśli chodzi o bunt :D Shannon to jednak suka jest. Zakopuje swoją martwą matkę (w sukni ślubnej), kradnie worki, ZOSTAWIA KOCHANYCH, ŚPIĄCYCH STEVENÓW (tak nawiązując do mojego buntu), wylewa Slashowi na łeb wódę no i jeszcze ma chytry plan przejechania kogoś walcem! Toż to zbrodnia zbrodni! :D
    Ej, a to nie miało być przypadkiem poważne? xD Znaczy, nie mam nic przeciwko, kocham to, kocham, kocham! Ale w planach chyba było poważne laf story, a tu hyc! Historia o sukniach ślubnych, walcach i autografach na lewych cyckach. Cała klawiatura opluta xD
    AVE ROZJEBANY MÓZG AUTORKI!
    I, jak zwykle, piszę to z miłością :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niee! To ja Cię zdążyłam wyśmiać (no przecież, że wcale niee ;3), że wstawiłaś drugi komentarz, a tu hyc! (Jak to mówisz) I nie ma! ;D No jak tak można! xD
      Ej, ja uwielbiam Stevena, naprawdę!! To nie moje wina, że on taki biedny jest. A Shannon, to owszem jest wredna suka i jeszcze się przekonacie jak bardzo. To wydarzenie to nic, w porównaniu z tym co zrobi potem. (O ile to zrobi xD Z planowaniem u mnie to jednak jest słabo xD)
      No kurde, niech ktoś kiedyś spróbuje napisać opowiadanie RAZEM z Puszakiem i Diabełem (i innymi osobami, których na razie nie wydam tu publicznie. NARAZIE, muahaha!), a potem niech powie, że ono jest poważne! xD xD xD Toż to byłoby wręcz dziwne i niepokojące xD No ja sama też kurde super poważna nie jestem, ale tak, mózg mam zryty :3
      AVE NASZE ZRYTE MÓZGI! (Tak, Twój też ;D Ale ja to piszę z miłością ;D)

      Usuń
    2. No wiesz co, jak śmiesz śmiać się z moich spracowanych palców?! Próbowałam tak ładnie ten komentarz odtworzyć, a ty się tylko śmiejesz, niewdzięczna :c xD
      Tobie nie można ufać, jesteś zbyt perfidna! Musisz naprawić swoje błędy, Steven czuje się bardzo skrzywdzony, powiedział mi właśnie! Auto mu przynajmniej umyj, no! xD

      Usuń
  11. Ej... Pierwszy raz w życiu uśmiechnęłam się czytając coś swojego ;D
    Nie wiem, jakim cudownym cudem się to stało, w ogóle!
    W każdym razie, my jesteśmy jakieś nienormalne chyba! Powiem, że zaczęłam głosić teorię o niewidzialnym tuszu - mordercy i wyobraź sobie, że nikt mi nie wierzy w tę straszliwą w skutkach przemianę w kabaczka! To niemożliwe!
    Poza tym... Bożeee, jaki ten Hudson wyszedł pierdolnięty patelnią przez pociąg o.O Jaki stan zmusił mnie do pisania czegoś takiego. A wydawało mi się, że byłam wtedy trzeźwa... I te worki. Bez sensu. Lizanie włosów. Czy to w ogóle możliwe? Nie no, w sumie jak ma się na głowie taką zajebistość, to wszystko jest możliwe xD (<--- udzieliło mi się). Trzeba przejechać tę laskę, a potem ją pochować w sukni, żeby wrócił dramatyzm, bo zepsułyśmy ogólny zamysł opowiadania. Ej, a gdzie poszedł Izzy? Jakoś wcześniej to mi nie przyszło do głowy, że on po prostu zniknął ;D Teraz dopiero zauważyłam, że sprzedałam ci Kac - Mahal, która miała być częścią egzystencji Stevena w moim kolejnym "ułomnym dziele", no ale nic... Im więcej Stevie świątyni wybuduje, tym będzie szczęśliwszy ;) A im szczęśliwszy jest Stevie, tym szczęśliwszy jest cały świat ;D Właśnie! Trzeba ruszyć twojego prywatnego, nieujawnionego, ukrytego i przyczajonego Adlerka ;) Niechaj nad naszą Blogolandią zabłyśnie Słońce xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "my jesteśmy jakieś nienormalne chyba!" <-- Brawa dla tej pani! xD Tak szybkiego zapłonu to ja jeszcze nie widziałam xD xD
      Przepraaaszam za ten Kac-Mahal :C :C :C Mogę go stamtąd wyciąć jak chcesz i zamiast tego wstawić np... Haj-Sophia xD Jest to tak żałosne, że od razu wszyscy zapomną o Kac-Mahal i będziesz sobie go mogła spokojnie zabrać jako zupełnie nieużywany i nieskażony moim blogiem zajebisty pomysł xD
      I nie, nie zepsułyśmy zamysłu opowiadania... Jak ktoś nie zauważył, to już od dawna przestałam się łudzić, że ono kiedykolwiek będzie poważne... xD

      Usuń
    2. No eeej! Ja próbowałam wyprzeć ten fakt ze świadomości, ale chyba dłużej nie mogłam się łudzić, ok? Teraz jestem w pełni świadoma i dumna z tego, że jestem nienormalna! ;D
      A Kac - Mahal przecież może być nasze wspólne, przecież Stevenowi nie zrobi różnicy, u kogo będzie puszki układał, nie? Im więcej tym lepiej xD
      Ach, no to skoro już miałaś zjebane marzenia, to spoko, możemy dalej ścigać cycatą walcem i wcale nie musimy jej pochować w sukni. Uff... A już się bałam, że trzeba uszyć taką specjalną sukienczynę na rozwałkowaną deskę. Wiesz, ile by to było roboty?

      Usuń
  12. Hahahaha, ten Twój też niczego sobie, hahahahah. Ale obczaj tego:
    http://www.fotoszok.pl/show.php/1123796_duff-natanek.jpg.html
    DUFF NATANEK ! <3
    Boże, a jutro niedziela i zasuwam do kościoła, jhahauahhahahahahuyhahahhahah, chyba usiądę w ostatniej ławce ze spuszczoną głową grzesznika i nie pójdę do komunii xd
    A potem przy akompaniamencie swojego diabolicznego śmiechu wyspowiadam się z tego, że przyklejałam głowę Duffa różnym księżom hahahahahahhahahah :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobra, stara, raz się kurwa żyje (dumdumdumdumdum)

    http://www.fotoszok.pl/show.php/1123840_muz4712702.jpg.html
    KOCHAM CIĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Lise, kurwa, teraz to już przegłaś, hahahahahahja, tylu Duffów, hahahahha, normalnie poniósł ich melanż - OSTATNI MELANŻ (bum bum tsss!) Jutro w kościele umrę ze śmiechu, hahahahahaha. I tak nie przebiję tego co zrobiłaś, ale i tak zobaczę co da się zrobić.

    Z góry przepraszam za tego Axla, ale nie mogłam się powstrzymać.
    http://www.fotoszok.pl/show.php/1124119_123456789.jpg.html

    Kocham Cię jeszcze mocniej niż wcześniej, po prostu, kurwa, zdjęcie z mojego wesela będzie wyglądało tak jak Twoja Ostatnia Wieczerza jhhahaha :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Hahahahah, mamy wspólny mózg, lol

    Jasne, że dostaniesz zaproszenie na mój ślub (wyjdę za Anthony'ego, Izzy'ego i Chestera Benningtona na raz hihi), ale pamiętaj, że każdy musi przyjść z twarzą Duffa :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Bez kukurydzianego blondu to nie przejdzie, sorka, muszą być

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczudła... Dobry pomysł, ale wystarczą tylko kowbojki, które sprawią, że będziesz miała trochę ponad dwa metry. Wedle uznania.
    Boże, hahahah, dzisiaj idę wieczorem do kościoła, już mi się chce śmiać, hahahah :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że się wcinam w dyskusję, tylko chciałam powiedzieć że przez was zaczęłam się śmiać podczas komunii. Haha tak, to przez z Was mnie zamroczyło i w jakimś dziwnym stanie otępienia zobaczyłam Duffa, który to ze śmiertelną powagą mówi "Ciało Chrystusa".
      xD

      Usuń
    2. Hahahahaah xD xD O kurde! Nie.. to mnie tylko jakaś babcia zrugała za chichotanie przez pół mszy, a rodzice powiedzieli, że jestem pomyłką genetyczną xD Nie ma źle xD
      "Ciało Chrystusa" w wykonaniu Duffa xD To by było takie "Ciao Kristusa, ya know?" Boże, ale ze mnie grzesznik...
      Może dlatego bałam się dzisiaj pójść do komunii? xD To by dopiero było... :D xD

      Usuń
    3. Hahahah, jebłam!
      A czujesz Duffa na podniesieniu? 'Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy (...) Bierzcie i pijcie...Hey ey ey, slow down bitchh! To zostanie dla mnie!' po czym wlewa w siebie winko mszalne, hahahhaha
      Boże, boję się tej 19.30, bo, dla wszystkich wiadomości, w moim kościele, centrum miasta Łódź wita, w wakacje usuwają połowę mszy.
      A dzisiaj wyjątkowa okazja, idę do kościoła z bratem, ciekawe jak się na mnie będzie patrzył hahahahahahhaa

      Usuń
    4. Hahahaha, Ciao Kristusa ya know xD Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać.
      http://i48.tinypic.com/19ruk3.jpg

      Usuń
    5. HAhaahahahaha xD xD Kurde jaki Izzy xD I klata Stevena, ja pierdole!! xD
      Genialne xD
      Jak ja teraz do komunii pójdę!? Przecież wezmę i jakiegoś ataku tam dostanę xD
      No kurde... Jak to dobrze, że już bierzmowanie miałam. Bo czaicie, że podchodzi do was ten cały biskup, a jedyne co na myśl przychodzi to "O ja pierdolę! Hahahahaah" B: Jakie imię wybrałaś cośtam cośtam Ja: O loool,

      Ej, no u mnie w kościele też połowę mszy wycięli. Nie żebym przez to strasznie cierpiała, bo akurat ta, na którą zawsze chodzę jest, ale mnie to wkurza, bo te wszystki babcie co zawsze chodzą na wcześnie, się zwalają na moją kurde mszę -.-!

      Usuń
    6. No ja was proszę mistrzowie grafiki, ryjecie mi banię!
      W takich chwilach jak ta, cieszę się, że jestem bezbożnikiem i nie chodzę do kościoła. Ave Szatanu, ya know? ^^
      Ale niedługo zaczną mi się jakieś ekscesy z bierzmowaniem i jak będą chcieli nas przyuczać, to jedyne co będzie mi przychodziło do głowy to "Slow down bitch" i Duff jako biskup. Dziękuję, że zjebałyście mi moje dopiero co uratowane bierzmowanie xD
      Jesteście naj!

      Usuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;