niedziela, 17 czerwca 2012

VII


VII

(...) Trying hard to capture the moment
This morning I don't know
'Cause a bottle of vodka
Is still lodged in my head
And some blond gave me nightmares
I think that she's still in my bed
As I dream about movies
They won't make of me when I'm dead
With an ironclad fist I wake up and
French kiss the morning
While some marching band keeps
It's own beat in my head
While we're talking
About all of the things that I long to believe
About love, the truth and
What you mean to me
And the truth is baby you're all that I need...
(...)

Ilość romantycznych ballad puszczanych w radio w ciągu jednego tygodnia powinna być ograniczona do maksymalnie dwóch. Zdecydowanie. Tymczasem ta była już szósta, czy siódma w ciągu tych dwóch godzin jazdy. Izzy ostentacyjnie nie spoglądał w moją stronę, a przynajmniej miałam takie wrażenie. Ja za to z trudem zmuszałam się, by po prostu się na niego bezczelnie nie gapić. Sama nie wiem czemu. Wszystko to było dziwne. Cała ta sytuacja. Cała ta znajomość. Niby nie było nikogo, kto irytowałby mnie bardziej niż on, ale jednocześnie w trudnej sytuacji to właśnie do niego się zwróciłam. I nie była to wcale trudna decyzja. Wręcz przeciwnie. Wydawało mi się to całkiem naturalne. Teraz nie widziałam już w tym absolutnie nic naturalnego. Ten chłopak był mi prawie zupełnie obcy. Wiedziałam o nim zaledwie parę rzeczy, on o mnie jeszcze mniej. A teraz jechaliśmy razem do mojego domu, żeby zapakować ciało mojej zmarłej matki w worek i wywieźć gdzieś, zakopać, utopić... Było to tak bezsensowne, że aż się zaśmiałam. Izzy spojrzał na mnie z niesmakiem. Zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia o co mu chodzi.
- Ty jesteś naprawdę pojebana... Twoja matka nie żyje, a ty nie dość, że chcesz się potajemnie pozbyć jej zwłok, to jeszcze się śmiejesz. Nie powinnaś raczej płakać, czy coś? Zwykle ludzie, którym umarł ktoś bliski są przygnębieni, nie odzywają się zbyt wiele... No wiesz... po prostu są smutni. A ty? – Prychnął. Nie odwrócił głowy w moją stronę nawet kiedy do mnie mówił. Przez to poczułam się zlekceważona.
- Gdybyś miał taką matkę jak ja, to wierz mi, że też byś po niej nie płakał. – Chłopak otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale chyba w końcu się rozmyślił, bo westchnął tylko i pokręcił głową. Byliśmy już blisko mojego domu, rozpoznawałam poszczególne budynki. Mówiłam Izzy’emu, gdzie ma skręcać. W końcu zatrzymał samochód na chodniku pod kamienicą, w której mieszkałam. Chłopak wysiadł i obszedł pojazd dookoła, by po chwili otworzyć przede mną drzwi. Wytrzeszczyłam na niego oczy i nawet nie drgnęłam, tak mnie zaskoczył. Czyżby naprawdę próbował być dla mnie miły? Odkaszlnął, by przywołać mnie na ziemię, a kiedy to nie pomogło, wzruszył ramionami i zatrzasnął drzwi z powrotem. Dopiero wtedy ocknęłam się z transu, w jaki wprowadziła mnie jego uprzejmość. Patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami, a on tylko wywrócił oczami.
- No to prowadź. – Westchnął i dałabym sobie głowę uciąć, że żałował, że nie został z kolegami, tylko był tu teraz ze mną. Ruszyłam w stronę wejścia do domu, a on powlókł się za mną z miną męczennika. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do mieszkania, przy czym ja od razu pobiegłam w stronę pokoju, z którego zaczynał się rozprzestrzeniać zapach rozkładających się zwłok. Chciało mi się wymiotować, ale wolałam mieć to jak najszybciej za sobą. Tymczasem Izzy zew stoickim spokojem zwiedzał sobie kuchnię, po czym przeszedł do pokoju mojego i dzieci.
- O! Nie wiedziałem, że piszesz... – przerwałam mu wciekła, że zachowuje się, jakby przyszedł na herbatkę. Mieliśmy coś do załatwienia, więc oczekiwałam, że załatwimy to od razu.
- Mógłbyś mi może pomóc łaskawie, co? Ja nie mam pojęcia jak się do tego zabrać. A ty w ogóle wiesz jak to się robi? – odłożył na miejsce zeszyt Grace, w którym zaczęłam ostatnio coś tworzyć. Już nawet nie pamiętałam co takiego to było...
- Nie, nie mógłbym! Ty się tu rzucasz, a tak naprawdę, to nie mam zasranego obowiązku tu być i się mazać z jakimś twoim trupem! I jeszcze coś...! – dodał po chwili - Jesteś głupia! Nienawidzę cię, po prostu mam cię serdecznie dość! Kończmy to i spadam! Nie będę się zadawał z wariatką! Adler i Axl w zupełności mi wystarczą... – Zrobiło mi się jakoś przykro, kiedy sięgnął ze złością po worki i wszedł do sypialni matki. Kiedy po chwili spojrzał na mnie ze zniecierpliwieniem, zamaskowałam smutek prychnięciem.
- Sam jesteś głupi... – mruknęłam i dołączyłam do niego, pomagając mu upchnąć nadmiar sukni w jednym z worków - Kończymy to i mam nadzieję, że już się więcej nie spotkamy! – dodałam. Przez chwilę było słychać tylko szelest worków i białej satyny. Ciszę przerwałam dopiero, kiedy wszystko było gotowe.
- A... ee... Izzy? Bo ja mam takie pytanie... – zaczęłam niepewnie zastanawiając się nad tym, co tak właściwie chcę wiedzieć. Miałam w głowie mentlik.
- Czego znowu chcesz, upierdliwa babo? – Warknął i spojrzał na mnie spode łba.
- Bo... ja bym chciała wiedzieć... – zrezygnowałam w ostatniej chwili widząc jego wrogie nastawienie. Musiałam jednak zadać jakieś pytanie, żeby nie wyjść na kompletną idiotkę. - ... Co my z nią zrobimy? Nie będziemy musieli jej zakopać? Bo rzeki to tu raczej nie ma w pobliżu...
- Zawsze można spalić.... bo kopać mi się nie chce, szczerze mówiąc – teraz znów uśmiechał się łobuzersko. Doprowadzał mnie do szału tą zmiennością nastrojów.
- To co... robimy ognisko? – zapytałam z entuzjazmem, nie dając poznać po sobie irytacji. - A potem ta nieszczęsna wódka, co? – westchnęłam teatralnie i oboje się zaśmialiśmy.
- Pytanie tylko gdzie to ognisko? Jest tu gdzieś jakiś las? Albo chociaż jakaś polana? Cokolwiek? – Zapytał z nadzieją, a mi przyszło do głowy tylko jedno miejsce.
- W sumie... można by to zrobić za tym waszym burdelem. Dziś niedziela, i tak nikogo tam nie będzie... – posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki potrafiłam się zdobyć, a on uniósł brwi i powiedział wyniośle:
- Jeszcze czego?! Ty chcesz popełniać czyny karalne za moim całkowicie legalnym i świetnie zorganizowanym, luksusowym motelem?! Nie ma szans. – Powiedział ironicznie, ostatnie zdanie zachowując jednak w zupełnej powadze. Posłałam mu błagalne spojrzenie.
- No Izzy! Proszę! To jest najlepsze miejsce! Nikt nam wtedy nie przeszkodzi! No, znaczy nikt nas nie zobaczy... Gdzie indziej niby chcesz to zrobić, co? Może od razu na środku głównej ulicy?!
- No dobra.... ale jak będę współwinny to... to wódki, kurwa, nie dostaniesz! – Pogrozi mi palcem, a ja pokiwałam głową z wdzięcznością.
- Umowa stoi! A teraz bierz ten worek, a ja biorę wódkę i idziemy. Tylko uważaj, żeby nikt cię nie zauważył! – podniosłam butelkę z podłogi i już wychodziłam, kiedy dobiegł mnie jego oburzony głos:
- A co to ja?! Tragarz?! Sama sobie to taszcz! Moja matka, czy twoja?! Albo mnie przynajmniej osłaniaj, bo ja wiem...
- Chcesz żebym ja to nosiła? Wiesz ile to waży?! – Teraz z kolei ja się oburzyłam - Myślę, że moglibyśmy SPRÓBOWAĆ nieść to razem. Ale wtedy większa szansa, że ktoś nas zobaczy. A wtedy trzeba będzie szybko uciekać. Pasuje ci?
- To ja to już sobie lepiej sam poniosę... Z ciebie to taka kaleka, że nawet nie potrafisz dobrze butelki roztrzaskać! – uśmiechnął się kpiąco na wspomnienie incydentu w barze - Ty pilnuj tyłów! – Nakazał mi, podniósł z pewnym trudem zawiniętą w worki postać i wyszedł, a ja za nim, „pilnując tyłów,” z miną osoby zadowolonej z wygranego starcia.
- No, skoro jesteś taki MIŁY... Ale z tą butelką to mogłeś sobie darować. Przecież prawie trafiłam! – uśmiechnęłam się wrednie – Ja ci powiem, jeśli będzie trzeba uciekać... No rusz się! – popchnęłam go lekko.
- Jak już ją spalimy, to odegram się za te wszystkie godziny poniewierania mną! – Mruknął, a mi szybciej zabiło serce. Cieszyłam się, że był odwrócony do mnie plecami i nie mógł spojrzeć mi w oczy...
- Ale w sensie że o czym ty mówisz? – zapytałam powoli, próbując zredukować ekscytację w głosie.
- Nie wiem... – odpowiedział beztroskim tonem. Byłam pewna, że robił to specjalnie. Musiał naprawdę mnie nienawidzić... - Sama powiedziałaś że zrobisz wszystko... – Serce biło mi tak głośno, że pewnie słyszał to już nie tylko on, ale nawet i trzymane przez niego zwłoki. - Chociaż wiesz co...? Nie... Nie pociągasz mnie. Jesteś głupia, wredna i nadpobudliwa... Urodą też nie grzeszysz... Lepiej pójdę do Britty... – Zdecydowanie robił to specjalnie. I jeszcze przy tym świetnie się bawił. A mi z każdym słowem niewidzialna piła mechaniczna rozkrajała moje tak niedawno odkryte serce...
- C-co...? Ale, że...? – wyrwało mi się, ale po chwili udało mi się opanować drżenie głosu i nawet udało mi się zdenerwować. - No chyba nie myślałeś, że ja bym się w ogóle zgodziła! Ja... No... Oh! Co za idiota! Idź sobie do tej swojej Britty, skoro tak ją lubisz! Proszę bardzo, droga wolna! Zostaw to – mówiłam podniesionym tonem, znów się nie kontrolując i próbując wyrwać mu worek z rąk, co jednak nie szło mi dobrze. Powstrzymywałam łzy, napływające do oczu - Idź! No idź! – Nie rozpłakałam się wprawdzie, ale mój głos stał się dziwnie histeryczny. Izzy nie potrafił powstrzymać drżenia kącików ust. On naprawdę świetnie się bawił moim kosztem, a mi nawet nie przyszło do głowy nic inteligentnego, co mogłabym mu odpowiedzieć. Nawet nie wiesz jakie Britty ma ciało, mmmm... – westchnął rozmarzonym tonem, jednak dało się słyszeć, że jest bliski wybuchnięcia śmiechem. – Cud, miód! I .... szpetny ryj. – Dodał po chwili, krzywiąc się mimowolnie. A tego i tak nie uniesiesz, więc się uspokój wariatko!
- WARIATKO!?!? – wydarłam się na całą ulicę, a on wytrzeszczył oczy i próbował mnie uciszyć. Bezskutecznie... -  Ja ci dam wariatkę! Dupek! Idiota! Skończony chuj! – Moja dłoń trzasnęła go w chudy policzek, po czym odwróciłam się na pięcie i odeszłam. - I prostak! – Krzyknęłam jeszcze odwracając się na chwilę.
- Słyszałem już to wszystko i to nie raz! – Zaśmiał się, a mi zrobiło się głupio, że zachowałam się jak te wszystkie niedojrzałe dziewczynki, których tak nie cierpiałam... - A teraz wracaj bo mamuśka ci gnije. – Dodał, po czym odwrócił się z powrotem w odpowiednim kierunku i ruszył przed siebie. Mamrocząc pod nosem powlokłam się za nim.
- Jak myślisz, ile to może zająć? – Zapytałam, by przerwać ciężką ciszę, która zapadła między nami.
- Jak ona była przynajmniej w połowie tak upierdliwa jak ty, to znając mojego pecha, magicznie zbudzi przy odpalaniu zapałki ... – powiedział cicho, ale nie na tyle, żebym tego nie usłyszała...
- Nie. Porównuj. Mnie. Do niej. ...Nigdy! I nie nazywaj mnie wariatką. To nie ja ukradłam worki ze sklepu! Ja tylko chcę w spokoju zakopać zwłoki! – Kiedy już to powiedziałam, nawet mi wydało się, że zabrzmiało to dziwnie. Nic dziwnego, że i Izzy tak pomyślał.
- No widzisz!? Jaki normalny człowiek uważa kradzież worków za większą zbrodnię od zakopywania zwłok?! Wariatko...
- Ehhh.... Nie chce mi się gadać z tobą! Jesteś beznadziejny! Tylko byś narzekał... Daj, pomogę ci teraz, bo przez tą cholerną autostradę musimy przejść jakoś, a nie mam zamiaru zostać dzisiaj przejechana, nie wiem jak ty... – mówiłam tonem wypranym z emocji. W miarę możliwości...
- Przynajmniej nie byłoby problemu z przeludnieniem wariatek... –mruknął- Dobra, już nic nie mówię! – dodał, kiedy warknęłam na niego. Resztę drogi przeszliśmy w ciszy, pogrążeni we własnych rozmyślaniach. Moje rozmyślania kręciły się wokół chudego, czarnowłosego chłopaka idącego przede mną. Być może o tym wiedział, być może nie miał nawet pojęcia, ale najprawdopodobniej w ogóle go to nie obchodziło. Wystarczająco dużo razy dał mi dziś do zrozumienia, jak bardzo go denerwuję. W końcu doszliśmy na miejsce. Izzy położył zawinięte w folię ciało na placu za swoim „luksusowym motelem.” Dziwne to było uczucie, kiedy pomyślałam, że to do niedawna była moja matka...
- Masz zapałki? – zapytałam dziwnym głosem, jakby zbierało mi się na płacz. A wcale tego nie czułam. Żadnego ucisku w gardle, drgania warg, nic!
- Mam zapalniczkę... Łap war... koleżanko – Zmienił zdanie za późno, żebym nie zorientowała się co chciał powiedzieć. Prychnęłam.
- Dzięki chu... kolego – pokazałam mu język i podpaliłam worek. W ciszy patrzyliśmy jak ogień trawi to, co zostało z tej pełnej życia kobiety, jaką kiedyś była. Choć na dobrą sprawę umarła już dawno. Umarła razem z ojcem. Później była wrakiem człowieka... Nagle wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Aż zgięłam się w pół, a z oczu pociekły mi łzy.
- No i z czego się tak cieszysz wariatko? – Zapytał z pobłażaniem Stradlin, a ja z trudem hamowałam śmiech.
- Nawet nie wiesz jak się teraz cieszę! Jest prawie idealnie! Tylko jednego mi brakuje do szczęścia, wiesz czego? – Wstałam i powoli przysunęłam się do niego. Byliśmy bardzo blisko siebie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. I to był błąd...
- Moja wódka! – Z przerażeniem w oczach przytulił butelkę do siebie jak najmocniej.
-Kurwa! A już miałam nadzieję, że może się nabierzesz – roześmiałam się, ale gdzieś tam głęboko poczułam maleńkie ukłucie...
- Taaa.... Ty niby co innego mogłabyś chcieć ode mnie? – Kolejne ukłucie. – Poza tym, mówiłem że wolę Britty ze szpetnym ryjem... – Kolejne, kolejne, kolejne... Ale co mogłam zrobić?
- Nie pierdol tylko dawaj tę wódkę...

23 komentarze:

  1. Oh.! jakie to traumatyczne.! jak tak mogłaś.! przecież ją to kuje.! ;D Looooolololo. A nie ładnie jest dźgać Shan ;P Nie nooo.... ja się już na ten temat wypowiedziałam w prywatnej rozmowie więc się rozpisywać nie będę i chu... kolega.! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. A nie VII przypadkiem?
    Kolejny piękny dialog :D
    Pół ciula, że nikt ich nie widział. Ale nikt nie poczuł? Toż to wali jak jasna cholera. Im też to nie przeszkadzało?
    Biedna Shannon, nadzieję sobie robi... Chociaż... Pewnie to się jeszcze okaże, czyż nie? xD
    Rozwaliło mnie to "mamuśka ci gnije" :D Jak ja kocham tego rodzaju teksty!
    I w ogóle to coś nie wiem co mam pisać. Brak weny jakiś. Kurde

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam, ojtam :D
      Tak, faktycznie VII, już poprawiłam... Jak te rozdziały lecą...
      I uwaga uwaga: tak, zgadłaś! To się jeszcze okaże, kto tu sobie robi nadzieję, kto kogo lubi, a kto kogo nie. ;D

      Usuń
  3. U mnie nowa notka, zapraszam: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię dialogi - zwłaszcza ja wyglądają TAK :)
    Zazwyczaj jak za dużo dialogów to mi nie do końca pasuje, ale jest idealnie :))
    Tak, że zajebiście i po raz kolejny to napiszę
    'Ach, ten Izzy!'
    Chyba teraz pójdę z nim na kawę, napiszę coś konstruktywnego później :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ahaha świetny rozdział :D Ukrywanie zwłok matki z pomocą Stradlina...hmm kiedyś może poproszę go o pomoc, na prawdę jest w tym dobry! No i te prawicowosocjaldemokratyczne kłótnie są zajebiste wręcz, a do tego ta nutka emocjonującego romantyzmu me gusta... Aspiruję do tego żeby ci powiedzieć, a właściwie zapytać, czemu nikt nie powiadomił mnie i nowym?! Sama muszę właźić na te wszystkie stronki, a mój poziom lenistwa przed wakacjami zawsze osiąga poziom krytyczny...więc błagam...zlituj się i napisz tylko jedno słowo "nowy" a ja w magiczny sposób jak na skrzydłach przeteleportuję się do tej zajebistej jakże historii ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Głupi Izzy! Na stos z nim, niech się smaży w piekle, niedorozwój jeden :<
    Jak można nie zauważyć porządnej dziewczyny w towarzystwie takiego zjeba jakim jest Izzy i zwłok na jego ramionach? Toż to niedorzeczność niedorzeczności!
    Dziwny ten komentarz, nie wiem w jakim celu go napisałam, ale co tam... :]

    OdpowiedzUsuń
  7. kto się lubi ten się czubi! a jak :D
    fajnie, że przyjmujesz rady od nas i wgl rozmawiasz z nami ;p
    czekam na kolejny!
    a co z Perfect Crime ?
    c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O.o No przecież dla was to piszę, to co, mam wasze rady mieć w dupie? xD
      Bez sensu... :D
      To ja się cieszę, że wy to czytacie i że mi te rady dajecie :D :D
      A Perfect Crime będzie chyba pod koniec tygodnia, bo teraz w szkole ostatnie poprawy, zaliczenia, takie tam, więc tak średnio mam czas... Trzeba w końcu do tej następnej klasy zdać jakoś xD Nieno... tak źle to nie ma jeszcze...
      No, ale czasu mało w każdym razie, więc w tym tygodniu to z rozdziałami cienko będzie... :C No dziś w każdym razie na pewno, bo mam do zrobienia prace na plastykę :/ Pfff... po co to komu...? xD
      No nic, przepraszam, z tym rozdziałem. No i z tym Perfect Crime, ale ja się ogarnę i ja się poprawię :C
      :D

      Usuń
  8. Mówiłam już, że Izzy i Shan przypominają mnie i moją kumpelę. Ja to akurat jestem w tym związku wrednym i cynicznym Izzym bez uczuć, ale jakoś sobie z tym doskonale radzę i bycie Izzym bez uczuć mnie nie przerasta.
    Też uważam, że romantyczne ballady nie powinny się pojawiać w radiu, bo jestem otoczona przez ludzi, którzy z zamiłowaniem je śpiewają (tu czytaj mnie i resztę całej porąbanej rodzinki Szatanów), a to boli.
    Czyżby Izzy nie miał matki? Tak podejrzewam, gdyż chciał coś wspomnieć w temacie rodziców i się nagle zawiesił. Mogło to też być bezdźwięcznie whatever, ale podejrzewam, że jest osieroconym geniuszem! Geniuszem ukrywania zwłok w sukniach ślubnych i wsadzania ich w worki na śmieci w celu późniejszego spalenia za burdelem, rzecz jasna. Kolejny piękny skrót GUZWSŚIWIWWNWCPSZB :)
    Nawet przy wynoszeniu gnijącej rodzicielki można się pokłócić o krzywy ryj jakiejś flądry... Jakie te człowieki są dziwne.
    I przepraszam bardzo! Jakim prawem Izzeusz wyzywa tę biedną niewiastę od wariatek? Wariatką byłaby, gdyby sprzedała matkę kanibalom, a tak to ją tylko kulturalnie i jak najbardziej normalnie ukrywa, nie rozumiem, dlaczego on jej ubliża.
    Prawie się zabiłam o ekran, gdy przeczytałam o zmartwychwstającej, upierdliwej kobiecie i pechu Stradlina :D Genialny tekst 2012 xD
    I kolejny intrygujący fakt: Jest taki beznadziejny, a jednak coś ją kuje :) Podejrzane z deczka, podejrzane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znów się oplułam przez te skróty, jak śmiecie coś takiego wymyślać?! Może teraz dla odmiany coś co da się wymówić? xD
      Tylko ty, Szatanu, potrafisz wywnioskować ze ktoś nie ma matki po tym, ze tego nie powiedział. Należy ci się za to jakiś dywanik do świątyni, wiesz? Taki puszysty, kolor do wyboru :3

      Usuń
    2. RoS$$HofFy odpada...

      Usuń
    3. Kuźwa, a ja już zaczęłam szydełkować -.- ...
      xD

      Usuń
    4. Też myślałam o różowym xD

      Usuń
  9. Zapraszam na kolejne, megapsychiczne części opowiadań. Nie żeby coś, ale mam już chyba ciekły azot zamiast mózgu, więc spoko są te rozdziały, nie ma co :)

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie nowy rozdział, zapraszam na: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/ muszę ten rozdział przeczytać jeszcze, ale spoko ;D weekend + Twój blog = banan na mordzie xd

    OdpowiedzUsuń
  11. ja tam chce VIII i to już :D:D:D:D:D:D:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde. O.o
      Dajcie się ogarnąć xD xD
      Przyjmuję zamówienie. VIII rozdział raz.
      Coś do picia? xD
      Ni, a tak serio, to powinien być jutro, max w niedzielę :D

      Usuń
    2. no to się cieszę, popcorn poproszę :P
      może być w wersji Adlerowej ;P

      Usuń
  12. - Umowa stoi! A teraz bierz ten worek, a ja biorę wódkę i idziemy. Tylko uważaj, żeby nikt cię nie zauważył! – podniosłam butelkę z podłogi i już wychodziłam, kiedy dobiegł mnie jego oburzony głos:
    - A co to ja?! Tragarz?! Sama sobie to taszcz! Moja matka, czy twoja?!
    Hahahaha, to jest chyba jeszcze bardziej pojebane niż poprzednie, o ile to w ogóle możliwe :P
    Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;