czwartek, 7 czerwca 2012

II


II

(...) Sometimes I wanna kill
Sometimes I wanna die
Sometimes I wanna destroy
Sometimes I wanna cry
Sometimes I could get even
Sometimes I could give up
Sometimes I could give
Sometimes I never give a fuck
(...)

Chociaż uwielbiałam tą piosenkę, tym razem zamiast bez reszty się w niej zatopić, pogrążyłam się we własnych myślach. Odkąd straciłam swój zeszyt, nie napisałam absolutnie nic. Bez tego moje życie było zupełnie puste. Wstawałam rano, odprawiałam dzieci do szkoły, sama udawałam się na zajęcia, wracałam do domu, gotowałam obiad, pomagałam tym małym potworom w lekcjach i wychodziłam do parku posłuchać muzyki z mojego czerwonego walkmana. W zasadzie miałam do niego tylko jedną kasetę. Use Your Illusion I. Każdy kawałek znałam na pamięć co do jednego dźwięku. Innych piosenek chyba w ogóle nie pamiętałam. Ostatnio słuchałam utworu innego, niż jeden z tych szesnastu, ponad pół roku temu. Kiedy jeszcze żył ojciec. Wprawdzie miałam po nim parę starych winyli, ale po prostu nie miałam gdzie ich słuchać. Ani jak odtworzyć. A teraz straciłam kolejną ważną dla mnie rzecz. Mogłabym kupić nowy zeszyt, ale po pierwsze matka nigdy nie dałaby mi na niego pieniędzy. A pieniądze były jedyną rzeczą, o którą dbała. Wszystkie wydatki były zaplanowane co do złotówki. Była kwota przeznaczona na jedzenie, na ubrania dla dzieci, na wszystko, co sobie wymyśliła. Ale w tym szczegółowym planie nie było miejsca na moje potrzeby. Jako, że już nie rosnę, od dawna nie dostałam nic do ubrania. Wszystkie koszulki, spodnie, buty – wszystko co miałam, kupił mi ojciec. Od matki przez całe życie nie dostałam chyba nic, poza podręcznikami szkolnymi, które kupowała mi do pewnego czasu. A kiedy zabrakło ojca, przestałam się zupełnie liczyć. Zresztą nie byłam pewna, czy dalej uważała mnie za swoje dziecko. Do Grace i Williama zawsze odnosiła się inaczej. Nie ciepło, ale inaczej. Tak czy siak, nie dbałam o to. Nie dbałam o nią. Dbałam tylko o siebie i było mi z tym dobrze. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby jakimś cudem udało mi się odzyskać mój podniszczony brulion bez okładki. Albo zdobyć jakiś inny. Przecież oszaleję, jeśli nie zacznę znowu pisać. W tym celu postanowiłam znaleźć pracę. Nie na stałe oczywiście. Byłam zdecydowanie zbyt leniwa, żeby codziennie po szkole iść jeszcze pracować. Miesiąc by wystarczył. Do pierwszej wypłaty, a potem starczy mi jeszcze nawet na kilka nowych kaset. Dlatego dziś popołudniu nie poszłam jak zwykle do mojego ulubionego miejsca w parku przy katedrze, ale w przeciwną stronę. Artist Road wiodła mnie wzdłuż Magers Field i jeszcze trochę dalej, do autostrady Old Taos, przez którą przebiegłam nie bacząc na dźwięk naciskanych w kilku samochodach klaksonów. Potem zrobiłam jeszcze kilka pewnych kroków i stanęłam przed kanciastym, dwupoziomowym budynkiem w kolorze brudnej gliny. „Casa De La Cuma B&B” głosił szyld nad drzwiami. Dobrze trafiłam. Nie dalej jak tydzień temu na ulicy przed szkołą jakiś chłopak wcisnął mi do ręki ulotkę o wakacie w tym miejscu. Wprawdzie wtedy obeszło mnie to tyle co wymierające gdzieś na Borneo małpy, o których zwykle opowiadają te kolorowe gazetki rozdawane przez staruszków w tęczowych podkoszulkach, czyli absolutnie nic, więc po przeczytaniu wyrzuciłam po prostu ten świstek za siebie i przypomniałam sobie o nim dopiero dziś rano. Nie uważałam za coś szczególnie trudnego dostanie pracy w tak obskurnym miejscu jak to. Weszłam do środka. Znalazłam się w przestronnym pomieszczeniu łączącym w sobie recepcję z podrzędną knajpą. Za ladą stał ten sam chłopak, od którego dostałam ulotkę. Był dość wysoki, bardzo chudy i wyglądał na znudzonego. Nie dziwiłam mu się. Musiał stać tu pewnie cały dzień, a jedyną jego rozrywką było przecieranie szklanek od czasu do czasu. Ale on przynajmniej mógł sobie posłuchać muzyki. A jednak w pokoju panowała cisza. Z miejsca znienawidziłam tego czarnowłosego chłopaka. Miał możliwość robienia tego, za czym ja tak bardzo tęskniłam i z niej nie korzystał. Po chwili odwrócił się w moją stronę i zapytał pretensjonalnym tonem:
- Coś podać? – Nie mógł być stąd. Miał zupełnie inny akcent niż tutejsi ludzie. Często słyszałam tu rozmowy prowadzone częściowo lub całkowicie po hiszpańsku, a południowy akcent był na porządku dziennym. Ten chłopak mówił jak „prawdziwy Amerykanin.” Przeciągał samogłoski, w bardzo charakterystyczny sposób.
- Dziękuję, ale nie. Szukam kierownika. – Odpowiedziałam na zadane przez niego pytanie.
- Nie ma go. Coś przekazać? – oparł się o blat i zlustrował mnie wzrokiem. Irytował mnie jego sposób mówienia. Z końcem każdego słowa ściszał głos, tak, że ciężko było mi w ogóle cokolwiek zrozumieć. Miałam nadzieję, że nie będę musiała często z nim przebywać.
- Ja w sprawie pracy. Kiedy będzie kierownik? – Nie miałam zamiaru marnować czasu w tym miejscu. O wiele bardziej wolałam park, mimo, że o tej porze roku na drzewach prawie nie było liści, a zamiast po trawnikach chodziło się po nagrzanym piasku.
- Nie będzie. Więc chcesz tu pracować?
- Przecież mówię. To kiedy mogę przyjść?
- Możesz zacząć nawet teraz, jeśli masz czas. – Tego nie przewidziałam. Jak mógł pod nieobecność szefa dawać pracę obcej osobie nic o niej nie wiedząc? Nie zażądał nawet mojego CV. Ani nie zapytał czy jestem pełnoletnia. Nic. Musiałam mieć głupią minę, bo po chwili mruknął jeszcze ciszej niż zwykle: - O kierownika się nie martw, ja to załatwię. Nie będzie robił problemów.
- Nic nie mówiłam. – Powiedziałam unosząc brwi.
- Ale pomyślałaś. Tak w ogóle jestem Izzy. – Wyciągnął w moim kierunku dłoń, której nie uścisnęłam. Wystarczyło, że musiałam z nim rozmawiać. Nie wiem, co sobie wyobrażał, ale nie miałam zamiaru nawiązywać z nim koleżeńskich stosunków. Chciałam tylko dostać pracę.
- Dobra, Izzy. – Odparłam z ironią patrząc wymownie na jego zawieszoną w powietrzu rękę. – Ja jestem Shannon. Powiesz mi teraz co będę robić? I ile za to dostanę przede wszystkim?
- Ok, Shannon – przedrzeźnił mnie wymawiając ironicznie moje imię i uśmiechając się łobuzersko. Miałam ochotę walnąć mu w ten krzywy uśmieszek. – Powiem ci co będziesz robić i jakie dostaniesz wynagrodzenie, jak już zdecydujesz się na pracę tutaj. Tylko pamiętaj, że jak się zgodzisz, nie będzie odwrotu. – Dodał złowróżbnym tonem, a z jego twarzy zniknęły wszelkie emocje. Jakby ubrał maskę. Zaintrygowało mnie to, co powiedział, bo myślałam, że chodzi o zwykłą pracę kelnerki albo sprzątaczki, a zabrzmiało to tak, jakbym miała zostać płatnym mordercą.
- Wchodzę w to. – Powiedziałam pewnym tonem i siadłam na jednym z zakurzonych stołków przy barze. Chłopak uniósł brwi, jeszcze raz zlustrował mnie wzrokiem i po chwili zniknął za zielonymi drzwiami prowadzącymi zapewne na zaplecze. Zaraz jednak wrócił się, by przywołać mnie ruchem ręki. Udając zrezygnowaną wstałam i powlokłam się za nim. Tak naprawdę aż drżałam z ekscytacji, ale przecież nikomu bym się do tego nie przyznała. Nie pamiętam kiedy ostatnio w moim życiu działo się coś tak ciekawego, więc siłą rzeczy nie mogłam się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń. Kiedy znalazłam się po drugiej stronie zielonych drzwi, otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. Izzy stał obok z miną zadowolonego z siebie dziecka, a ja po prostu tak stałam, aż chłopak widząc moją minę wybuchnął śmiechem.






No to już zupełnie formalnie zaczęłam trzecie opowiadanie i przepraszam, że zrobiłam taką przerwę od "Perfect Crime", bo wiem, że chyba na to czekacie, ale zaczęłam już pisać  kolejny rozdział, więc teraz muszę tylko poczekać na wenę i go skończyć... xD  A co do tego... Jak widzicie pojawił się Izzy, co nie znaczy, że to on będzie najważniejszy. W końcu od tego jest (jeszcze 2 dni) ankieta ;D Ale coś się dziać musiało ;P  A teraz komentarze? ;D

11 komentarzy:

  1. Aaale czadne ! W takim momencie przerywać! Też coś! D:

    Ale powiem Ci...że już to kocham, no i jakby tak Izzy się starał o Shannon to by było zajebiście! Ona go odrzuca, ale on się tym nie przejmuje i próbuje dalej! No i czekam na rozwój dalszych wydarzeń, tylko w następnym rozdziale błagam... nie urywaj w takim momencie! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tratatatata ;P chcesz kolejne sranie w banie o nieodwzajemnionej miłości.? A i tak skończą w łóżku (jak by to Izzy przez czysty przypadek miałby być tym wybrankiem) ;P
      Ogólnie zajebiste i ty o tym wiesz, że ja wiem i mówię xD I nawet jak zrobisz z tego co szanowna Michelle pragnie xD To i tak będzie zajebiście ;P
      Oczywiście my z Szatanem pomożemy w doborze "odpowiednich" postaci typu Palec xD Prawda Diabele.? ];>

      Usuń
    2. Puszak Puszak grabisz sobie... !

      No a Ty kochana autorko nie słuchaj nas tylko pisz co masz pisać i dodawaj dalej, bo normalnie bez takiej zajebiozy to żyć nie idzie! :D

      Usuń
    3. Oh noł.!!!! (sorry Diable za wykrzykniki;P) Michelle mi grozi.! ;D Lisa obroń mnie.! albo nie.1 lepiej zawołam Palca ;D

      Usuń
    4. Mnie wołaj, kuźwa, mnie! Pamiętaj, że Twój wróg to mój wróg, a postacie to się jakieś wymyśli xD To co? Kogo mam bić?! ;D

      Usuń
  2. Ah, dziękuję za komentarz. Nie powiem, aż poczułam się dowartościowana. Mogłabyś mnie informować o nowych? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh God, zapomniałam Cię poinformować! XD
    U mnie nowy: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/ więc zapraszam do lekturki :*
    Fuck, modlę się, aby mama dziś późno wróciła! Wtedy będę mogła przeczytać wszystkie Twoje rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że mam zamiar, moja droga ;3
    Skoro ty czytasz moje pierdoły, to ja Twoje również z miłą chęcią przeczytam :)
    Na prawdę fajnie? Pisałam to na szybko, chociaż w szkole o mało co pawia nie puściłam, tak mi nie dobrze było, brak weny... no nie wiem, mnie się nie podoba, ale dziękuję Ci bardzo za tak podnoszącą na duchu opinię! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tam przerwa, ważne że cokolwiek publikujesz. Chociaż nadal chcę wiedzieć, kto zginął i kto jest mordercą. MUSZĘ to wiedzieć. Ale zero presji xD
    Dlaczego Shannon nie polubiła Izzy'ego od pierwszego wejrzenia? Z opisu wydawał się być kimś kogo nie można nie pokochać :D Taki sympatyczny człowiek^^
    I chyba nie muszę mówić, że jestem też przeciwna zakańczaniu rozdziału w TAKI sposób? Co to ma w ogóle być? No dobra, efekt fajny, ale działa tylko wtedy, gdy od razu mam następny rozdział, a najlepiej pięć xD A nie, teraz będę się zastanawiać o co chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo fajnie piszesz.
    genialnie, że wprowadziłaś 1osobowego narratora ;>
    coś poważnego w końcu, mnie się zajebiście podoba ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. GE-NIA-LNE! ;D jakaś masakra, po prostu! Jak można tak świetnie pisać? ;O ;3

    OdpowiedzUsuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;