PIĄTY
CZYLI O KOPANIU ROWÓW I O WHISKEY
CZYLI O KOPANIU ROWÓW I O WHISKEY
[AXL]
- Nooo, kurwa! Ale się wyspałem! – mruknąłem ironicznie i
przewróciłem się na drugi bok. Głową walnąłem w kamień. Normalka. Niewygodnie
mi było. Jakiś korzeń wbijał mi się w plecy. Poprawiłem się trochę i
spróbowałem przewrócić się na drugi bok. Tym razem spadłem. Nosz kurwa! Że też
zawsze muszę spaść z łóżka! Nawet jak nie śpię na łóżku! No w każdym razie
leżałem teraz w głębokim dole, na wilgotnej ziemi, a coś ostrego wbijało mi się
w brzuch i ręce. No to z pewnym trudem otworzyłem oczy i zobaczyłem akurat to,
czego tak bardzo nie chciałem zobaczyć. Głęboki dół był oczywiście grobem,
który wczoraj wykopaliśmy z Izzym (czyt. Izzy kopał a ja stałem za nim i
próbowałem go wepchnąć do środka, co zresztą parę razy mi się udało i w końcu
oberwałem po mordzie, ale ććśśs...
nikt nie musi wiedzieć...), a to ostre co mi się wbijało, to oczywiście moja
ukochana Butelka.
- Ty cholero! – wydarłem się do niej. – To ja ci tu pogrzeb urządzam, śpiewam ci pięknie, grób ci wykopałem, a ty mi się tak odwdzięczasz?! Jeb się, kurwa! – I po tej wspaniałej przemowie spróbowałem się wydostać z ziejącego wilgocią i chłodem dołu. Niestety co jak co, ale kopać rowy to Izzy akurat potrafi całkiem nieźle (nauczył się na wszelki wypadek, bo rodzice zawsze mu mówili, że jak się nie będzie uczył, to pójdzie rowy kopać. No to on ćwiczył od wczesnej młodości). Więc, kiedy straciłem już nadzieję na samodzielne wyjście, siadłem sobie na dnie tego wspaniałego dzieła sztuki łopaciarskiej, wyciągnąłem z buta pogniecioną kartkę i ołówek (no co? Nigdy nie wiadomo, kiedy spłynie na ciebie wena!) i zacząłem z zapałem pisać, raz po raz rzucając ponure spojrzenia na szczątki ukochanej.
- Ty cholero! – wydarłem się do niej. – To ja ci tu pogrzeb urządzam, śpiewam ci pięknie, grób ci wykopałem, a ty mi się tak odwdzięczasz?! Jeb się, kurwa! – I po tej wspaniałej przemowie spróbowałem się wydostać z ziejącego wilgocią i chłodem dołu. Niestety co jak co, ale kopać rowy to Izzy akurat potrafi całkiem nieźle (nauczył się na wszelki wypadek, bo rodzice zawsze mu mówili, że jak się nie będzie uczył, to pójdzie rowy kopać. No to on ćwiczył od wczesnej młodości). Więc, kiedy straciłem już nadzieję na samodzielne wyjście, siadłem sobie na dnie tego wspaniałego dzieła sztuki łopaciarskiej, wyciągnąłem z buta pogniecioną kartkę i ołówek (no co? Nigdy nie wiadomo, kiedy spłynie na ciebie wena!) i zacząłem z zapałem pisać, raz po raz rzucając ponure spojrzenia na szczątki ukochanej.
[STEVEN]
-Ej, Duffy! Masz tu może jakąś samotną buteleczkę Whiskey? –
rzuciłem niby od niechcenia z kuchni, gdzie zdążyłem już przejrzeć wszystkie
szafki, ale jedyny alkohol jaki znalazłem (a nie trzeba było dużo szukać, bo
wszędzie tego było pełno) to jakieś tanie winko. Wprawdzie mocne, ale nie
wyglądało zbyt zachęcająco. Wolałem zapytać.
- Whiskey - napój alkoholowy powstały z destylacji zacieru zbożowego i poddawany dojrzewaniu w drewnianych (głównie dębowych) beczkach. Jest kojarzony najczęściej ze Szkocją, produkowany również w Irlandii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i innych krajach. Iryjscy mnisi pędzili trunek znany jako aqua vitae (gaelicka nazwa uisge beatha jest tłumaczeniem z łaciny) już w VII wieku. Była to mikstura uzyskiwana poprzez destylację produktów fermentacji owoców i używana wyłącznie do celów leczniczych: środek przedłużający życie, łagodzenie dolegliwości takich jak kolka, paraliż... – doszła mnie odpowiedź, z której zrozumiałem jedynie „whiskey,” „alkoholowy,” „Stany Zjednoczone,” i „owoce.” I mówiło mi to tyle, że chyba będę musiał jednak spróbować walającego się po całym mieszkaniu Nightraina. Wziąłem pierwszą z brzegu butelkę i upiłem parę łyków. Nie było złe. Nawet bardzo niezłe. No to dopiłem całe przy dalszym akompaniamencie przemowy Duffy’ego na temat mojego ukochanego napoju. Po pewnym czasie skończył, choć trudne słowa łomotały mi w głowie jeszcze parę godzin później. Nie mam pojęcia jak on to wytrzymywał nic nie pijąc od dobrych kilku godzin. Nawet nic nie brał. Przynajmniej nie przy mnie. Siedział sobie jak taki uroczy, wyrośnięty dzieciak z burzą pofarbowanych włosów na pustej głowie, otoczony grubymi książkami, którymi się zaczytywał (choć pewnie rozumiał z nich tyle co i ja, jak nie mniej). Był taki uroczy! Tylko nie mam pojęcia czemu z głowy wyrastały mu czułki. To śmieszne!
- Hej, Duffciu! Wiesz, że masz czułki? – zapytałem go dyskretnie, powstrzymując chichot. Nie chciałem żeby się obraził.
- Czułki - nitkowate lub palczaste narządy zmysłowe różnej budowy i pochodzenia, osadzone zwykle na głowie lub płacie głowowym wielu grup bezkręgowych organizmów zwierzęcych. Są bogato unerwione i ruchome. Czasami pełnią dodatkowe funkcje. U stawonogów nazywane są antenami. U owadów są to parzyste przysadki osadzone poza czołem, na policzku w okolicy oka lub po stronie brzusznej... – nagle wstał (a już zaczynało mnie to interesować! Albo po prostu wciągnąłem trochę za dużo tego białego czegoś, co znalazłem w szufladzie w kuchni) i krzycząc coś niezrozumiałego, zaczął przerzucać te wszystkie wielkie książki na jeden stos pośrodku pokoju, po czym polał je winkiem z trzymanej butelki i wreszcie ukończył swe dzieło, rzucając na górę włączoną zapalniczkę. Ahaaa! A ja myślałem, że on chce posprzątać! Hmm... Gdyby chciał sprzątać, to pewnie nie rozlewałby alkoholu. W każdym razie teraz mieliśmy w mieszkaniu (a raczej ON miał w mieszkaniu) zajebiste ognisko. Olśniło mnie!
- KIEŁBASKI!! – ryknąłem na pół dzielnicy i przyniosłem odnalezione za kredensem opakowanie. Nadziałem po trzy kiełbaski dla każdego z nas (moje na wygięty pogrzebacz, a jego na szczotkę do klopa. Z braku czegoś lepszego.) i po odtańczeniu kiełbaskowego tańca usiedliśmy na kanapie i zajęliśmy się naszym wspaniałym posiłkiem.
- Kiełbaski - produkty spożywcze, których nazwa wywodzi się... - wymamrotał z pełnymi ustami, a ja zakrztusiłem się i padłem nieprzytomny na ziemię.
- Whiskey - napój alkoholowy powstały z destylacji zacieru zbożowego i poddawany dojrzewaniu w drewnianych (głównie dębowych) beczkach. Jest kojarzony najczęściej ze Szkocją, produkowany również w Irlandii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i innych krajach. Iryjscy mnisi pędzili trunek znany jako aqua vitae (gaelicka nazwa uisge beatha jest tłumaczeniem z łaciny) już w VII wieku. Była to mikstura uzyskiwana poprzez destylację produktów fermentacji owoców i używana wyłącznie do celów leczniczych: środek przedłużający życie, łagodzenie dolegliwości takich jak kolka, paraliż... – doszła mnie odpowiedź, z której zrozumiałem jedynie „whiskey,” „alkoholowy,” „Stany Zjednoczone,” i „owoce.” I mówiło mi to tyle, że chyba będę musiał jednak spróbować walającego się po całym mieszkaniu Nightraina. Wziąłem pierwszą z brzegu butelkę i upiłem parę łyków. Nie było złe. Nawet bardzo niezłe. No to dopiłem całe przy dalszym akompaniamencie przemowy Duffy’ego na temat mojego ukochanego napoju. Po pewnym czasie skończył, choć trudne słowa łomotały mi w głowie jeszcze parę godzin później. Nie mam pojęcia jak on to wytrzymywał nic nie pijąc od dobrych kilku godzin. Nawet nic nie brał. Przynajmniej nie przy mnie. Siedział sobie jak taki uroczy, wyrośnięty dzieciak z burzą pofarbowanych włosów na pustej głowie, otoczony grubymi książkami, którymi się zaczytywał (choć pewnie rozumiał z nich tyle co i ja, jak nie mniej). Był taki uroczy! Tylko nie mam pojęcia czemu z głowy wyrastały mu czułki. To śmieszne!
- Hej, Duffciu! Wiesz, że masz czułki? – zapytałem go dyskretnie, powstrzymując chichot. Nie chciałem żeby się obraził.
- Czułki - nitkowate lub palczaste narządy zmysłowe różnej budowy i pochodzenia, osadzone zwykle na głowie lub płacie głowowym wielu grup bezkręgowych organizmów zwierzęcych. Są bogato unerwione i ruchome. Czasami pełnią dodatkowe funkcje. U stawonogów nazywane są antenami. U owadów są to parzyste przysadki osadzone poza czołem, na policzku w okolicy oka lub po stronie brzusznej... – nagle wstał (a już zaczynało mnie to interesować! Albo po prostu wciągnąłem trochę za dużo tego białego czegoś, co znalazłem w szufladzie w kuchni) i krzycząc coś niezrozumiałego, zaczął przerzucać te wszystkie wielkie książki na jeden stos pośrodku pokoju, po czym polał je winkiem z trzymanej butelki i wreszcie ukończył swe dzieło, rzucając na górę włączoną zapalniczkę. Ahaaa! A ja myślałem, że on chce posprzątać! Hmm... Gdyby chciał sprzątać, to pewnie nie rozlewałby alkoholu. W każdym razie teraz mieliśmy w mieszkaniu (a raczej ON miał w mieszkaniu) zajebiste ognisko. Olśniło mnie!
- KIEŁBASKI!! – ryknąłem na pół dzielnicy i przyniosłem odnalezione za kredensem opakowanie. Nadziałem po trzy kiełbaski dla każdego z nas (moje na wygięty pogrzebacz, a jego na szczotkę do klopa. Z braku czegoś lepszego.) i po odtańczeniu kiełbaskowego tańca usiedliśmy na kanapie i zajęliśmy się naszym wspaniałym posiłkiem.
- Kiełbaski - produkty spożywcze, których nazwa wywodzi się... - wymamrotał z pełnymi ustami, a ja zakrztusiłem się i padłem nieprzytomny na ziemię.
[SLASH]
-O kurwa! – powiedziałem, kiedy otworzyłem oczy. Leżałem na
stercie siana, która śmiesznie podskakiwała, a obok mnie, NA TEJ SAMEJ STERCIE
leżał ten czarnowłosy chudzielec. Izzy. Cośtam pamiętam. Pobiłem jakiegoś
wyjącego rudzielca a potem poszliśmy na browara. A potem okazało się, że żaden
z nas nie miał kasy, więc chcieliśmy zrobić napad na monopolowy, ale żaden z
nas nie miał kominiarki, ani nawet dziurawej skarpety! Nie wspominając już o jakiejkolwiek
broni. W końcu opracowaliśmy genialny plan poderwania najbardziej seksownej
kasjerki w markecie na mrożonki i kapustę pekińską, ale plan spalił na panewce,
bo nie było żadnej, nawet względnie ładnej kasjerki. Z braku lepszych pomysłów,
postanowiliśmy zrobić rozróbę i w wielkim chaosie zgarnąć parę flaszek czegoś
mocniejszego i jakieś fajki. Rzuciliśmy wyciągniętą z kratki kanalizacyjnej (metoda
sznurka i gumy do żucia) monetą i niestety wypadła reszka. Więc Stradlin (bo
tak miał mój nowy kolega na nazwisko. A przynajmniej tak twierdził...) Wziął
mnie pod pachę i z całej siły przyrąbał tym biednym mną w witrynę sklepową.
Potem pamiętam już tylko jakieś krzyki, głupawy śmiech Izzy’ego i teraz budząc
się na tej podskakującej stercie siana, koło gościa, którego znałem od kilku
godzin (pomijając czas, kiedy byłem nieprzytomny), próbowałem sobie
przypomnieć, co też się wydarzyło.
- No, stary! Widzę, że się obudziłeś! – wesoły ton głosu chłopaka zabrzmiał złowieszczo w moich uszach. Nie wiem czy to wina czegoś co mogłem wziąć, wypić, czy wchłonąć w jakikolwiek inny sposób, czy może mojej wyobraźni. Nagle siano przestało podskakiwać, tak gwałtownie, że wypadłem przez drewnianą ściankę na twardą, ubitą drogę.
- Ożesz ty, kurwa! Traktor! – powiedziałem sam nie wiem do kogo, wskazując jednej ręki paluchem na maszynę, a drugą przytrzymując głowę, żeby nie odleciała gdzieś do odległej galaktyki i nie zostałą pożarta przez Palca.
- No, kurwa! – powiedział wciąż zadowolony z siebie Izzy zeskakując z przyczepy z sianem i zataczając krąg ręką. – Więcej! To jest NASZ traktor!
- No, stary! Widzę, że się obudziłeś! – wesoły ton głosu chłopaka zabrzmiał złowieszczo w moich uszach. Nie wiem czy to wina czegoś co mogłem wziąć, wypić, czy wchłonąć w jakikolwiek inny sposób, czy może mojej wyobraźni. Nagle siano przestało podskakiwać, tak gwałtownie, że wypadłem przez drewnianą ściankę na twardą, ubitą drogę.
- Ożesz ty, kurwa! Traktor! – powiedziałem sam nie wiem do kogo, wskazując jednej ręki paluchem na maszynę, a drugą przytrzymując głowę, żeby nie odleciała gdzieś do odległej galaktyki i nie zostałą pożarta przez Palca.
- No, kurwa! – powiedział wciąż zadowolony z siebie Izzy zeskakując z przyczepy z sianem i zataczając krąg ręką. – Więcej! To jest NASZ traktor!
Przepraaaszam! Wiem, że tak długo nic nie było, ale ogarniałam trochę szkołę. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Rozdział średnio mi się podoba, ale już trudno. Komentujcie, proszę! ;D Dobranoc i miłego dnia, cokolwiek chcecie. :D
-Lise Lotte
Ten rozdział ucieszył mnie podwójnie xD I tak miałam dzisiaj wybitny humor, ale przeczytanie tego przed ekstremalnie nudną lekcją historii niesamowicie poprawiło mi nastrój. DZIĘ-KU-JĘ!
OdpowiedzUsuńI w ogóle to nie jest średni. Prawdę mówiąc, podoba mi się chyba najbardziej jeśli chodzi o opowiadanie "Nightrain". Izzy trenował kopanie rowów? Jak to przeczytałam, to tak się śmiałam, że koleżanki patrzyły na mnie jakbym nienormalna była^^ Znaczy, zawsze tak patrzą, ale wtedy jakoś szczególnie. W sumie musiałam ciekawie wyglądać siedząc pod klasą i śmiejąc się do telefonu jak głupia xD Ale wygłaszane przez Duffa definicje przebiły wszystko! Jak można nabić kiełbaski na szczotkę do klopa? Da się? Chociaż właściwie jeśli chodzi o Gunsów to już nic nie powinno mnie dziwić... I jeszcze ten traktor xD I genialne w swej prostocie (bo prostota jest szczytem wyrafinowania przecież) pomysły na zdobycie flaszki xD Także rozdział, powtórzę sie, ale to jest silniejsze ode mnie, jest iście wybitny. A teraz idę rozpocząć całkowicie legalne trzydniowe oblewanie faktu moich narodzin. Bye!
No to zaczynam xD
OdpowiedzUsuńJebłam przy fragmencie z grobem ;D spadł z łóżka którego nie było do grobu na człowieka bez ciała ;D
Tak dumam nad jakimś genialnym komentarzem, ale mi marnie idzie bo chce spaaaać, ale ja się nie poddam.! ^^ Moje komentarze z reguły są zajebiste, nawet w tedy, kiedy nie są, ale to się wytnie xD
Ostatnio coś większość ludziów lub stworzeń ludziopodobnych, które piszą bloga dodają rzadziej.... Tą chorobę to nawet ja mam, ale to ze względu na brak czasu więc osobiście błagam o wybaczenie .!
No czeeeść, Szalona Dziewico! Oto i ja wróciłam z Trójmiasta i zarzucam komentarzem, żrąc żelki z Szymbarku xD
OdpowiedzUsuńAxl nic tylko narzeka i narzeka! Niech sobie wyobrazi, że po tym ośrodku, który nam przydzielili, to uważam podłogę za wygodne łóżko ;/ A on miał jeszcze korzeń! To już w ogóle full wypas xD Tak zgaduję, że Rudy siedząc w grobie i oczekując na ratunek Specjalisty Od Dzieł Łopatowych napisze jakże treściwą piosenkę pod tytułem 'Nightrain'.
Duff jest inteligentny i na dodatek wydało się w końcu, że wredne Ufoki, które porwały Palca, to jego dzieci, bo miały zapewne identyczne czułki! Ja tak myślę, że on tę definicję whiskey to wyrecytował z pamięci ;P 'Hej, Duffciu...' Padłam! DUFFCIU!!! Ej, a oni nie przejęli się tym, że te ich kiełbaski nadziane na szczotkę od kibla (?!) mogą mieć gronkowca, albo na przykład... no nie wiem, czym jeszcze można się przejmować w takiej sytuacji... że spalą siebie i wszystko w najbliższym otoczeniu?
Kupili TRAKTOR! Ja zawsze o tym marzyłam i powiedziałam wszystkim, że na osiemnastkę chcę dostać całe mnóstwo sprzętów rolnych jak na przykład: zielony kombajn, którego nazwę Kurt Kombajn ;) Zawsze chciałam mieć czarny ciągnik o pojemności 2 400 xD
Izzy rozwalił witrynę Slashem? No ja bym na to nie wpadła! A ja to się ciągle męczę z jakimś starym, nudnym i oklepanym płaceniem ;/ Muszę wypróbować nową metodę ;D
Ekhyyyym.... Szatanu.... Nie chcę burzyć twojego światopoglądu,zaburzać spokojnej egzystencji i tak dalej, ale podejrzewam iż słowo "KUPILI" niezbyt tu pasuje ;P
UsuńTak. Słowo zaczynające się na 'z' a kończące na 'ajebali' byłoby o wiele bardziej adekwatne do sytuacji ;D
UsuńZa dużo tych rozdziałów dodajesz, nie umiem się ogarnąć :c
OdpowiedzUsuńAle opowiadanie samo w sobie przezajebiste.
Jak to jest, że w tak zajebiste miejsce trafiam 2 miesiące, po jego powstaniu...xDD
OdpowiedzUsuńJadę dalej.