sobota, 12 maja 2012

Czwarty.


CZWARTY
CZYLI O DWÓCH GITARZYSTACH I O NOWYM KOLEDZE DUFFA


[SLASH]
- Wróciłem, kurwa! – rzuciłem w głąb mieszkania, zresztą zgodnie z prawdą. Odpowiedziała mi martwa cisza. A no tak. Zapomniałem, że ten blondyn - idiota, wystrzelił moje dzieciątko-skarbiątko w kosmos! W przypływie złości kopnąłem z całej siły w stojącego obok drzwi mopa. Ten, wyjąc dziko złapał się za piszczel i podskoczył na jednej nodze (tej, która nie ucierpiała). Wygląda na to, że to jednak nie był mop. Mopy nie podskakują. Aha! To musiał być Duff! ...To nie była moja wina w każdym razie. Gdyby nie stał jak kretyn koło drzwi, udając mopa, to nic by mu się nie stało.
- Za co to?! – Krzyknął po chwili. Jeszcze się pyta głupio!
- Trzeba było nie udawać mopa! – powtórzyłem na głos, to co przed chwilą pomyślałem. Popatrzył na mnie jak na idiotę. No jakbym nie wiedział kto tu jest, kurwa, idiotą...! Przecież, że nie ja!
- Ale ja po prostu stałem sobie koło drzwi! Nic nie udawałem, nic ci nie zrobiłem, a ty mnie kopiesz! – Czy mnie uszy nie mylą?! On jest OBURZONY!? Jak śmie?! Nie dość, że udaje mopa, potem robi z siebie kretyna (jeszcze większego, o ile się da), to teraz się jeszcze oburza! Jakby to była moja wina, że go kopnąłem!
- A co to niby masz na głowie, co?! – Ależ jestem chytry! Może i nie widać tego po mnie, ale jestem geniuszem! – Przecież to na pierwszy rzut oka widać, że to te takie co tak zwisają z mopa na końcu!
- Ja pierdolę... To są moje WŁOSY, Slash! Tylko po prostu je umyłem i są trochę mokre. To tyle. A w ogóle, to chciałem ci powiedzieć, że wyrzuciłem cię z domu, wiesz? Twoje rzeczy leżą na ulicy, pod oknem od strony placu. Nie miałeś tu żadnej torby, więc wywaliłem je luzem. Parę koszulek chyba gdzieś zwiało, ale na pewno je znajdziesz. A teraz oddaj mi klucze i idź już, bo mam zajęty wieczór. – Normalnie w tym momencie mnie zatkało. Jak to mnie wyrzucił?! Po tym wszystkim, przez co razem przeszliśmy?! Przecież mieszkaliśmy razem już prawie tydzień! Byliśmy dla siebie jak rodzeństwo! Jak brat i siostra! Ja... ja nie wytrzymałem. Wybuchnąłem płaczem i rzucając kluczami w tą jego mopiatą głowę i wybiegłem na ulicę. Pędziłem przed siebie z prędkością światła, aż nagle wpadłem na coś twardego. Była to furtka w wysokim, murowanym ogrodzeniu. Popchnąłem ją, ale była zamknięta. A przecież nie mogłem pozwolić, żeby te parę kilo żelastwa stanęło na mojej drodze do ucieczki od bolesnej przeszłości! No, kurwa, nie mogłem! Więc wziąłem rozbieg i chciałem ją przeskoczyć, ale zahaczyłem butami o górny pręt i wyjebałem się jakimś dziwnym sposobem głową w dół, na drugą stronę. Wprost w objęcia jakiegoś czarnowłosego chucherka.
- Ććśśśś... – szepnął i odstawił mnie na ziemię. Dopiero, kiedy umilkłem, usłyszałem śpiewaną podniosłym, skrzeczącym tonem, znaną mi skądinąd piosenkę.

There's no time for us
There's no place for us
What is this thing that builds our dreams yet slips away
from us

Who wants to live forever
Who wants to live forever....?

There's no chance for us
It's all decided for us
This world has only one sweet moment set aside for us

Who wants to live forever
Who wants to live forever?

Who dares to love forever?
When love must die

But touch my tears with your lips
Touch my world with your fingertips
And we can have forever
And we can love forever
Forever is our today
Who wants to live forever
Who wants to live forever?
Forever is our today!

 [DUFF]
- Mwahahaha! – zaniosłem się diabolicznym śmiechem wyciągając ręce w górę i rzuciłem się na kanapę. – Nareszcie sam! Bez głupich tygrysów i głupich, pozbawionych mózgu osób! Zdobyłem mieszkanie! – Swoją drogą, ale ten Slash był naiwny, że dał mi się tak łatwo oszukać! ...Ale chwila! W sumie to po co ja go oszukiwałem? No bo niby mam teraz nowe mieszkanie, ale co z tego? - O nieee! Będę SAMOTNY?! Przecież ja umrę! Ja muszę z kimś rozmawiać! ...Albo nie! Znajdę sobie te, no... HOBBY! A co! - I z takim zamiarem wyleciałem na ulicę (zamykając wcześniej za sobą drzwi, w końcu teraz jestem ODPOWIEDZIALNY za to mieszkanie!) i skierowałem się do najbliższego, wyglądającego na sklep budynku, który nie był monopolowym, ani warzywniakiem. Nad witryną widniał napis „zakład pogrzebowy”. Wyglądało ciekawie. Za ladą siedział uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn, który pomachał do mnie ręką, kiedy wszedłem.
- W czym mogę panu pomóc? Trumny, urny, krzyże, tabliczki, klepsydry, kwiaty, wieńce, palmy, transport zwłok...? – wyrzucał z siebie z szybkością karabinu maszynowego, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Mimowolnie też się uśmiechnąłem. Przecież to takie miłe, że obcy ludzie tak mnie lubią! Ale w sumie, to o co mu chodziło? Sprzedaje trumny? To przecież nic ciekawego. Co z taką trumną można robić w domu? To nie dla mnie...
- Szukam HOBBY. – powiedziałem wyraźnie, akcentując ostatnie słowo. I nadal się uśmiechałem, aż zaczynały mnie już boleć policzki. Ja nie wiem jak ten koleś mógł się tak szczerzyć cały czas... A może nie miał mięśni w policzkach?! Mój Boże! To na pewno jakiś mutant! Już chciałem krzyknąć i wybiec z tego dziwnego miejsca, ale nagle wstał, podszedł do mnie i potrząsnął energicznie moją ręką, mówiąc (oczywiście) z uśmiechem na twarzy:
- Steven jestem. Jak szukasz hobby, to chodź ze mną, coś ci pokażę! Mówię ci stary, to jest zajebiste! – zaczął ciągnąć mnie za rękę. Dopiero wtedy krzyknąłem i wybiegłem. A on wybiegł za mną i po chwili zobaczyłem jego wiecznie uśmiechniętą twarz przed sobą.
-Stóóóój, stary!!! – wydyszał, kiedy już się zatrzymałem Gdzie tak lecisz? Idziemy w drugą stronę! – Złapał mnie za nadgarstek, po czym wciągnął mnie sobie na ramię i skierował się w dół ulicy, a ja szurałem nogami po asfalcie. W końcu koleś był dużo niższy ode mnie. Po kilku minutach wszedł do jakiegoś budynku i zrzucił mnie na ziemię. Rozejrzałem się dookoła i zatkało mnie.
- KSIĄŻKI?!??!
- No! – wyraźnie był z siebie zadowolony. – Książki ZA DARMO!! – No i jak już to powiedział to rzuciłem się na największą i najgrubszą, jaka mi się rzuciła w oczy. „Encyklopedia: Tom II” przeczytałem z pewnym trudem. Trudne słowo już na samym początku? Super! Wziąłem tą książkę pod pachę, Stevena pod drugą i wyszedłem. Jakaś wariatka krzyczała za mną, że mam natychmiast oddać moją zdobycz (nie o blondyna chodzi, oczywiście), ale nic mnie to nie obeszło. Jak sama chciała ją zabrać, to mogła przyjść wcześniej.

[IZZY]
No nareszcie koniec! Nie żebym coś miał do Axla (no dobra, nie cierpię go, ale to nic nadzwyczajnego w jego przypadku...), ale ileż można słuchać tego smętnego wycia?! Odśpiewał „Stairway to Heaven,” „Who Wants To Live Forever,” „Sail Away Sweet Sister,” “Cryin’,” i “Too Much Love Will Kill You.”A to wszystko dla resztek szklanej butelki po tanim winie... I pewnie śpiewałby dalej, ale ten kudłacz, który spadł mi (w przenośni, choć też prawie dosłownie) z nieba w pewnym momencie nie wytrzymał i walnął go w łeb. I dzięki ci za to Panie!
- To idziemy na browara? – Zapytał, a gdyby gdzieś za tymi włosami miał twarz, to pewnie malowałby się na niej wyraz wielkiej ulgi. Poznałem po tonie głosu.
– Jasne! – odpowiedziałem. - Izzy. Miło poznać. – Dodałem po chwili. I nie było w tym ani źdźbła zakłamania! Naprawdę cieszyłem się, że go tutaj spotkałem!
- Slash. – odpowiedział, a ja rzuciłem ostatnie, pełne bolesnego zrozumienia, spojrzenie w stronę nieprzytomnego przyjaciela (znaczy tego rudego szympansa, który leżał obok mnie) i razem z nowo poznanym Ukośnikiem przekroczyliśmy bramę cmentarną. Tym razem cywilizowanym sposobem.






Wreszcie coś ciut dłuższego! Weekend to jest jednak to! A swoją drogą, to chciałam wam podziękować za komentarze i za to, że to czytacie i że nie uważacie, że "kradnę" cudze pomysły. Chyba O.O (jak co poniektórzy tutaj myślą, co zresztą nie przeszkadza mi  AŻ TAK BARDZO, ale trochę niby tak, bo się staram nie "kraść" cudzych pomysłów. Serio! :C ...) Okej, okej. Bo mi się wydłuża ta przemowa, a tego nikt nie chce... 
Kocham was! (ale nie jak pokemon, tylko tak po hipisowsku!Wiecie, rozumiecie: Peace&Love! W końcu wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną xD)
-Lise Lotte

5 komentarzy:

  1. Nastraszyłaś mnie! Aż z tego wszystkiego poszłam i schowałam wszystkie mopy, żeby mnie przypadkiem nie wyrzuciły z domu! Po prostu się zlałam na tym fragmencie, gdzie Slash się oburza, że Duff się oburza xD
    Mój Boże! Po tygodniu znajomości musieli się tak brutalnie rozstać? Czy ten Duff nie ma serca? Wpędził Slasha na cmentarz, na którym to swoją drogą odbywał się pogrzeb butelki, tak? Who wants to live forever... xD
    Steven pracuje w zakładzie pogrzebowym! JEBUT! On się akurat tam świetnie nadaje z tym wyszczerzem. To pewnie były te czasy, w których trupa nie można było przerzucić przesyłką kurierską pobraniową, albo opchnąć na Allegro xD
    Nowe hobby Duffa to kradzież encyklopedii? Ciekawe... Muszę o tym poważnie pomyśleć ;) I po prostu przed oczami stanął mi Steven z przerzuconym przez ramię Duffem, który szoruje nogami po asfalcie. Padłam!
    Slash znalazł nowych przyjaciół! Jak miło... Teraz będą się razem znęcać nad resztą ludzkości ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha xD Nie sądzę, żebym była w stanie skomentować to w jakiś bardziej inteligentny sposób, bo wciąż nie mogę się pozbierać ze śmiechu^^ Duff ma nowy styl! Fryzura a'la mop xDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Masz talent! Od śmiania się boli mnie twarz xd najlepszy był lot Slasha xd Duff mopem!- Wiedziałam, że jest z nimi spokrewniony !
    Przy okazji zapr do sb na do-re-mi.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę, żeby moim pogrzebem zajęli się Axl ze Stevenem. Będzie zajebista muzyka i niezapomniane after-party. ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebista jesteś i zajebiście piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń

A może by tak komentarz? Chociaż kropeczkę, co? Więcej motywacji, to w końcu więcej rozdziałów ;__;