„ROZMOWY I PRZEMYŚLENIA”
Włosy Slasha leżały na jego szerokim łóżku, a gdzieś pod
nimi reszta jego ciała. Chłopak delektował się ciszą, która wreszcie (pierwszy
raz od paru dobrych lat) nastała w siedzibie zespołu. Miał niejasne przeczucie,
że coś go ominęło, ale (jak zwykle) machnął na to ręką. Duff ze Stevenem i
Izzym pognali w jakiejś skrajnej ekstazie „ratować Axla” z chuj wie czego, co
mu się mogło znowu przydarzyć. „Ten cholerny rudzielec nigdy nie może usiedzieć
spokojnie! Zawsze jakieś rozróby, jakieś problemy. Zawsze, kurwa, coś! Teraz
się wziął zgubił i chuj! Może nawet bym się cieszył, jakby go nie było trochę
dłużej, niż te jebane kilka godzin! Czemu tu w ogóle jest tak cicho?!” – Saul zrobił
pewne postępy, wykazując (przynajmniej w myślach...) jakieś emocje. Innymi
słowy, wkurwił się na wieczny chaos panujący w domu, który dzielił z resztą
zespołu. Czasem tego żałował. Na przykład teraz. W końcu w gitarzyście, pomimo
jego wiecznego znudzenia otaczającym go światem, górę wzięła ciekawość i
zataczając się (leżąc w pokoju tyle czasu, znacząco uszczuplił swój zapas
Nightrain’a) wypadł na korytarz, gdzie ku swojemu wielkiemu zdziwieniu (a widok
zdziwionego Slasha do częstych nie należał) zobaczył Stevena, który nerwowo
rozglądając się na boki mówił cicho do telefonu. Kiedy ujrzał gitarzystę, wydał
z siebie bliżej nieokreślony dźwięk (coś pomiędzy jękiem, a kwiknięciem) i
przebiegł przez najbliższe drzwi, to jest do pokoju Axla. Nieświadomy obecności
rudzielca, który wciąż leżał rozwalony na ziemi, kontynuował rozmowę.
***
Roger posłał Ellie najbardziej uwodzicielski ze swojego zestawu uśmiechów Rogera Taylora na
wszystkie okazje i dziewczyna chichocząc zatrzepotała rzęsami. Podobał jej
się ten wesoły blondasek o chłopięcej twarzy. Uwielbiała jego błyszczące,
niebieskie oczy, jego głupie miny i jeszcze głupsze pomysły. Była dumna z
siebie, że może siedzieć sobie z nim w barze, podczas gdy jej koleżanki mogą
się jedynie skręcać z zazdrości. Zamierzała zrealizować wszelkie aspekty tej
znajomości i w tym celu właśnie nachyliła się w stronę chłopaka, przymykając
oczy i kładąc mu rękę na policzku. On pokazał jej język, co zapewne miało
oznaczać, że się cieszy i zbliżył do jej twarzy swoją. Ich usta zetknęły się. A
nie, jednak nie, bo zadzwonił telefon perkusisty. A że do taktownych, to on
akurat nie należał, to bez wahania odebrał rzucając jej rozbawione spojrzenie.
-Siema, tu Rog. Po sygnale zostaw wiadomość. Piiiiiiip. - Ryknął do słuchawki powodując u swojej towarzyszki wybuch śmiechu. I to go zdemaskowało. Uświadomił mu to oburzono-rozśmieszony głos Stevena Adlera z Gunsów. W sumie to nawet lubił gościa. Nie to co tego nadętego rudzielca, jak-mu-tam-Rose’a. Ze Steviem znali się jeszcze z ogólniaka. W sumie to kiedyś byli dobrymi kumplami. Razem grywali na perkusji w starym garażu rodziców Taylora. Potem ich drogi rozeszły się, kiedy Adler zaczął ćpać i w końcu wstąpił do jakiegoś niby zespołu, który więcej chlał niż grał. Nie to co Queen. Pełna kulturka. Choć Rog z Frieddiem często łamali te niepisane zasady. – No co tam, stary? – zapytał entuzjastycznie Taylor. – ...No byłem, byłem. Impreza przednia, dawno się tak nie bawiłem, mówię ci! Przynajmniej tego waszego pożal-się-Boże-wokalisty, Rose’a, nie było. Tak nawiasem mówiąc, coście z nim zrobili? Chyba pierwszy raz jak u was byłem to nie było go w domu. Już myślałem, że on nigdy nie wychodzi. – Chłopak mówił dużo i szybko (w dodatku niezbyt sprawnie, bo z Ellie wychylili już parę szklanek czegoś mocniejszego) nie słuchając wcale, co mówił jego rozmówca, jak to miał w zwyczaju i zamilkł dopiero po chwili, kiedy z pewnym opóźnieniem dotarło do niego, że Steven się rozłączył. Dziwne. No nic. Chłopak wzruszył ramionami i odwrócił się do dziewczyny zaczynając rozmowę na temat zanikających w zawrotnym tempie dobrych manier.
-Siema, tu Rog. Po sygnale zostaw wiadomość. Piiiiiiip. - Ryknął do słuchawki powodując u swojej towarzyszki wybuch śmiechu. I to go zdemaskowało. Uświadomił mu to oburzono-rozśmieszony głos Stevena Adlera z Gunsów. W sumie to nawet lubił gościa. Nie to co tego nadętego rudzielca, jak-mu-tam-Rose’a. Ze Steviem znali się jeszcze z ogólniaka. W sumie to kiedyś byli dobrymi kumplami. Razem grywali na perkusji w starym garażu rodziców Taylora. Potem ich drogi rozeszły się, kiedy Adler zaczął ćpać i w końcu wstąpił do jakiegoś niby zespołu, który więcej chlał niż grał. Nie to co Queen. Pełna kulturka. Choć Rog z Frieddiem często łamali te niepisane zasady. – No co tam, stary? – zapytał entuzjastycznie Taylor. – ...No byłem, byłem. Impreza przednia, dawno się tak nie bawiłem, mówię ci! Przynajmniej tego waszego pożal-się-Boże-wokalisty, Rose’a, nie było. Tak nawiasem mówiąc, coście z nim zrobili? Chyba pierwszy raz jak u was byłem to nie było go w domu. Już myślałem, że on nigdy nie wychodzi. – Chłopak mówił dużo i szybko (w dodatku niezbyt sprawnie, bo z Ellie wychylili już parę szklanek czegoś mocniejszego) nie słuchając wcale, co mówił jego rozmówca, jak to miał w zwyczaju i zamilkł dopiero po chwili, kiedy z pewnym opóźnieniem dotarło do niego, że Steven się rozłączył. Dziwne. No nic. Chłopak wzruszył ramionami i odwrócił się do dziewczyny zaczynając rozmowę na temat zanikających w zawrotnym tempie dobrych manier.
***
Leżąc na podłodze i rozmyślając nad tekstem nowej piosenki,
do czego natchnęło go odnalezienie w domu zwłok (no co? To zajebisty temat!), Axl
usłyszał nagle, że ktoś szybkim ruchem otworzył, po czym zamknął drzwi do jego
pokoju i przebywał teraz w jego wnętrzu prowadząc rozmowę z samym sobą. „To jednak
nie tylko ja tu jestem nienormalny” pomyślał, po czym dotarło do niego, że jednak
się mylił (przynajmniej w kwestii rozmówcy tajemniczego kogoś, bo jedynym
nienormalnym w zespole, to z pewnością nie był). Osoba, która wtargnęła do jego
niemożliwie zagraconego apartamentu był Steven Adler, vel Popcorn. Ah, tak. To
ten wkurwiający blondas, który nawala na perkusji w nielicznych wolnych
chwilach między braniem prochów, chodzeniem na dziwki, chlaniem taniego wina w
hektolitrach i leczeniem kaca. Rose miał zamiar (mówiąc delikatnie) wypierdolić
intruza ze swojego terytorium (najpewniej przy użyciu kija baseballowego lub
tasaka, które zwykle trzymał pod ręką), ale zainteresował go temat jego
rozmowy. Adler pytał kogoś trzykrotnie, czy w czwartek nie poznał u nich
niejakiej Dorothy Hopes, czy coś takiego, bo chciał się dowiedzieć, czy spędziła
cały wieczór z Duffem. Najwyraźniej nie doczekał się odpowiedzi, bo po chwili
rozłączył się, a szkoda, bo Axlowi wydawało się, że usłyszał swoje nazwisko
zestawione ze słowem „Bóg” i był ciekawy dalszego ciągu. Zrezygnowany Steven
przysiadł na łóżku wokalisty i ukrył twarz w dłoniach. Zaczął podświadomie
mówić do siebie (co upewniło Axla w przekonaniu, że nie jest aż takim unikatem,
jak mu się wydawało). Opowiadał sobie swoją własną życiową historię, będąc w
błogiej nieświadomości, że w pokoju przebywa jego właściciel. Dopiero, kiedy
dotarł do momentu swojej pierwszej wielkiej miłości wyznając bałaganowi w
pokoju Rose’a, że dostał kosza od dziewczyny swoich marzeń, bo ta wybrała jego
najlepszego kumpla, niejakiego Roga Taylora (coś to Axlowi mówiło), po czym zaczął
faszerować się wszystkim, co było białe i sypkie i popijać to wszystkim co
miało na butelce znak „%” na tyle wyraźny, żeby go zobaczyć po wchłonięciu dużej
dawki wcześniej wymienionych środków, wokalista nie wytrzymał i parsknął
charakterystycznym dla siebie złośliwym rechotem. Perkusista poderwał się z
łóżka niefortunnie nadeptując na pustą puszkę po piwie i jęcząc i trzymając się
za stopę zaczął skakać po pokoju na jednej nodze. Co nie było trudne do
przewidzenia, po chwili potknął się o coś (trudno określić o co dokładnie, bo
na podłodze leżało za dużo rzeczy) i wylądował na zaśmiewającym się Axlu.
-AŁAAA, TY JEBANY KUTASIE!! – wrzasnął przyduszony wokalista wyczerpując całe nagromadzone powietrze (dostęp gardła do płuc miał zablokowany przez tułów swojego perkusisty). – Zzssejć... ssse mnieee... – wysyczał, a ponieważ blondyn nie zareagował, będąc zbyt zajętym swoją okaleczoną stopą, rudzielec sięgnął po wspomniany wcześniej, podręczny tasak i zamachnął się na niego, dziki wrzask dodając sobie w myślach.
-AŁAAA, TY JEBANY KUTASIE!! – wrzasnął przyduszony wokalista wyczerpując całe nagromadzone powietrze (dostęp gardła do płuc miał zablokowany przez tułów swojego perkusisty). – Zzssejć... ssse mnieee... – wysyczał, a ponieważ blondyn nie zareagował, będąc zbyt zajętym swoją okaleczoną stopą, rudzielec sięgnął po wspomniany wcześniej, podręczny tasak i zamachnął się na niego, dziki wrzask dodając sobie w myślach.
Steven dostał z tasaka od Rose'a... :] kusząca wizja ;D
OdpowiedzUsuńTo. Jest. Genialne. Cholera jasna.
OdpowiedzUsuńWreszcie coś oryginalnego, nie tragicznego, bez ćpania, wielkiej, uleczającej miłości, intryg niczym z brazylijskich seriali, z pomysłem, kreatywne i ciekawe :)
Nie ma długich, męczących notek o niczym i ma się wrażenie, że każde słowo jest potrzebne, bo bez niego opowiadanie nie miałoby sensu.
Charakter Duff... Mistrzostwo!
Inteligentny Steven... Nareszcie!
Wesoły Izzy... Czekałam na to przez całe życie!
Dość intrygujący i ciut podejrzany Slash... Czyżby odrąbywał ludziom narządy płciowe za pomocą tasaka ukradzionego wokaliście?
I Axl chyba pierwszy raz w życiu nie jest twardym cwaniaczkiem, tylko kolesiem, którego zamknęli w piwnicy i ma lęki xD
Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jak cię dodam do polecanych u mnie? :)
http://przemyslenia-slasha.blogspot.com/
No oczywiście, że się nie gniewam ;D
UsuńCo więcej, nawet się cieszę (jak cholera!), że się podoba :D
Hmmm... jeśli szukasz więcej takiego troszkę ciotowatego Axla, to ja BARDZO GORĄCO POLECAM (znaczy polecam w ogóle, jeśli nie szukasz Axla-baby, to też) moje źródło wszelakiej weny, inspiracji czy co tam jeszcze może nawiedzić kogoś takiego jak ja, bloga: http://the-boring-story.blog.onet.pl :D (tam jest pierwsza część i link do następnego bloga z ciągiem dalszym)
Naprawdę. To jest świetne! Zajebiste! Mojego nie ma nawet co do tego porównywać... Zresztą sama się przekonaj ;)
A ja za wszelkie komplementy dziękuję. Aż się zawstydziłam ;)
Do Ciebie chętnie zajrzę :)
Pierwsze rozdziały to kompletna porażka i nie zawsze się wyświetlają. Nie są zajebiste, jak Axl zamknięty w piwnicy ♥
UsuńPrzez The Boring Story to lałam jakbym była na placu z dwiema wariatkami (a to się rzadko zdarza) Są tylko dwa takie blogi przy których mam taki zaciesz i chyba dochodzi trzeci ;> Czyli :] Przemyślenia Slash'a, The boring Story i Ten tutaj ;D
UsuńMówiłam ;D
UsuńThe Story to czysta zajebistość ;D
Przemyślenia Slash'a równie cudowne. (Choć zajrzałam dopiero niedawno, to już wszystko przeczytałam i teraz się jaram) :D
Kocham takie Gunsowe blogi ;D
No jest czym się jarać ;P Gdyby nie Przemyślenia, to podejrzewam, że nie byłoby mnie w ogóle na bloggerze ;D A tak to mam swoje własne i jest co pisać ;P
UsuńJa to miałam z The Story... :D
OdpowiedzUsuńZstąpiła na mnie wena. Tak po prostu...
Czytałam i czytałam i nagle tak jakoś hop-siup... i też zaczęłam pisać.
Zajebiste uczucie...
Tak, że ktoś to czyta i że to się podoba i w ogóle...
Łał...
Osobiście jaram się każdym komentarzem z osobna u mnie na kłakach ;D Dobra... Spamuje pod rozdziałem.... Przysięgam, że już nie będę ;D A.! I u mnie też jesteś w polecanych, żeby nie było ;>
OdpowiedzUsuńHahaha... ja mam to samo ;D
OdpowiedzUsuńKażdy czytam po milion pięćset sto dziewięćset razy aż rzygam treścią ;D
A tam, ja też spamuje, ale pod swoim to mi wolno ;P
W sumie to wszystkim pozwalam spamować ;) Zawsze to coś nowego do poczytania xD
Ijeee... dzięki, że mnie polecasz!! :D
A nie ma za co ;D Czytanie komentarzy: "its so cool" ;D
OdpowiedzUsuńO ja jebię, jestem w Niebie. Dziewczyno, jak ty te skrawki opowieści potrafisz złożyć w jakąś składną całość! To jest, kurwa, kryminał, nie jakaś Agata Christie (pozdrawiam). Aaaaaach, nie ma to, jak opowiadać bałaganwi o swoich życiowych problemach. Bałaganowi w moim pokoju się nie poszczęściło, bo, niestety, zmuszony jest wysłuchiwać mojego śpiewu. Na całe szczęście dwa razy dziennie robię mu terapię w postaci ,,A Night At The Opera"(musiałam się pochwalić). Ale rogerowe sposoby na podryw są zajebiste. Pokaż język i załóż katalog uśmiechów. Aż się łezka w oku kręci
OdpowiedzUsuńKryminał taki świetny! WOW
OdpowiedzUsuńZajebiste zajebiste zajebiste zajebiste zajebiste zajebiste zajebiste zajebiste!!!!!!!! :D Kocham to opowiadanie.
Będę po sobie zostawiać krótkie komentarze, więc nie spodziewaj się ode mnie pięciu stron z worda. XD
Lecę czytać dalej! :3