„ZAGINIONY?”
Axl siedział na ziemi z podkulonymi z zimna kolanami,
opierając się plecami o pokryte kurzem drzwi. Już dawno zaniechał krzyków.
Obawiał się o swój skrzekliwy głos. A nuż przypadkiem by zachrypł? A przecież
próbę mieli jakąś zrobić w tym tygodniu... Lepiej nie ryzykować.
- I tak mnie pewnie ten chuj Adler nie otworzy, nawet
jeśli słyszy. W ogóle siedzą tam sobie pewnie teraz w NASZYM cholernym salonie
i świetnie się, kurwa, bawią, a ja tu gniję w jakiejś zasranej piwnicy! –
nakręcał się rudzielec. W pewnym momencie wstał i zaczął krążyć po
pomieszczeniu, wymachując rękami. W jednej z nich wciąż trzymał zapalniczkę,
jako jedyne obecnie źródło światła.
Kiedy tak dawał upust swojej złości, jego wzrok padł
na ledwie widoczną w nikłym świetle zapalniczki kanapę. Tę, na której leżał,
kiedy się obudził. Z braku lepszych rozrywek przyjrzał się meblowi dokładniej.
Była to pierwsza kanapa, jaką kupili po wprowadzeniu się tutaj. Axl pamiętał
doskonale, jak kiedyś wyrzygał na nią spaghetti ugotowane przez Duffa. I jak
przyłapał na niej Slasha z jedną panienką, z którą sam spotykał się wtedy
trochę dłużej, bynajmniej nie śpiących. Imienia tej dziewczyny nie potrafił
sobie przypomnieć. Albo jak Steven z Izzym podczas jednej z lepszych imprez
postanowili zostać piratami i wrzucając kanapę do basenu zrobili sobie z niej
łódź podwodną… Gdyby Axl nie był w tak podłym nastroju, pewnie zakręciłaby mu
się w oku łezka. Teraz jednak skupiał się na praktyczniejszych zajęciach niż
szloch nad starym meblem. Mianowicie po prostu położył się na nim, uznając, że
skoro i tak nie może wyjść, to przynajmniej trochę się prześpi.
***
Dziewczyna siedziała przy kuchennym stole obgryzając
paznokcie. Przed nią, na blacie, leżał telefon. Telefon, który nie dzwonił. Nie
dzwonił, nie brzęczał, nie trząsł się, nie gwizdał, nie wibrował, ani nie
podskakiwał. Po prostu leżał. A ona wbijała w niego wzrok i była już pewnie
blisko zmuszenia go do zrobienia CZEGOKOLWIEK samą siłą woli. Nigdy się jednak
nie dowiedziała, czy byłaby do tego zdolna, bo gdy już wydawało się, że za
chwilkę, za moment... Zadzwonił dzwonek do drzwi. Dorothy poderwała się z
miejsca jak oparzona i w jednej chwili była już przy drzwiach wejściowych i
mocowała się z łańcuchem.
- Kurwa, kurwa, kurwa... – mruczała pod nosem próbując odciągnąć to metalowe ustrojstwo. - Duff! Jak dobrze... – wreszcie otworzyła drzwi. Jednak mężczyzna stojący za nimi nie był Duffem. Był za to właścicielem kamienicy, w której mieszkała i wyciągał w jej kierunku otwartą dłoń, co musiało oznaczać, że znów zalega z czynszem...
- Kurwa, kurwa, kurwa... – mruczała pod nosem próbując odciągnąć to metalowe ustrojstwo. - Duff! Jak dobrze... – wreszcie otworzyła drzwi. Jednak mężczyzna stojący za nimi nie był Duffem. Był za to właścicielem kamienicy, w której mieszkała i wyciągał w jej kierunku otwartą dłoń, co musiało oznaczać, że znów zalega z czynszem...
***
Saul siedział z Izzym na schodkach prowadzących do
domu. Rozkoszowali się pięknym słoneczkiem, które grzało ich kudłate głowy i
gołe klaty. Mimo, że nie odzywali się do siebie, obaj wiedzieli, że myślą o tym
samym. Wiedzieli także, że myśli o tym Duff i tylko Stevena nie mogli być
pewni, bo od rana siedział w łazience i zapewne pielęgnował swoją misterną
fryzurę. Zresztą ostatnio prawie nic innego nie robił. Tym razem jednak mylili
się co do perkusisty. Owszem, siedział w łazience już czwartą godzinę, ale jeszcze
nawet nie tknął swoich włosów. No, może tylko troszkę rozczesał, ale teraz już w
ogóle nie miało to znaczenia. Jego myśli, tak jak i trójki kolegów, krążyły
wokół zaginionego Axla. Wprawdzie rudemu wokaliście zdarzało się znikać na
wiele, wiele dłużej niż te parę godzin, ale tym razem wszyscy mieli przeczucie,
że COŚ się wydarzyło. Utwierdzał ich w tym jeszcze bardziej, rozbity na środku
salonu żyrandol. A raczej niezupełnie sam żyrandol, a znaleziony podczas jego,
nazwijmy to, uprzątania (każdy sprzątał swoimi metodami: Duff przesunął butem
część szklanych odłamków pod dywan, Izzy próbował wciągnąć inne odkurzaczem,
ale zaniechał tego po pewnym czasie, bo przedziurawił się worek i nic to całe
sprzątanie nie dawało. Saul garściami zbierał porozrzucane kawałki i wrzucał je
do kosza na śmieci, a Steven nawet się tego bałaganu nie tknął), zakrwawiony
fragment ludzkiego ciała. I to nie byle jaki fragment, a członek. SAM członek.
Tego dość makabrycznego odkrycia dokonał Slash, po podniesieniu metalowego
stelaża, jedynej części żyrandola, która ostała się w całości. Była tylko
trochę wygięta.
- Co to, kurwa, jest?! – ryknął gitarzysta, kiedy
zobaczył to, co zobaczył. – Ej, chłopaki! CHŁOPAKI, CHODŹCIE TU BO CHYBA SIĘ
ZRZYGAM!
- Co chcesz, Saul? - Zapytał obojętnym tonem Izzy
wchodząc do salonu i stając obok niego. –Osz kurde! Kutas! STEVEN, DUFF! CHODŹCIE
TU! SLASH ZNALAZŁ KUTASA! – Po chwili do pokoju wsunął się Duff. Basista
trzymał się za brzuch i z trudem łapał oddech. Do Izzy’ego dotarło natychmiast,
że ten po prostu się śmieje.
- Co ty? Śmieszy cię to?! – Popatrzył na blondyna z
obrzydzeniem.
- Ale... c-co? – wykrztusił Duff patrząc na gitarzystę
jak na idiotę. – Sam mówisz..., że Slash kutasa znalazł! – Chłopak ponownie
zaniósł się śmiechem. – Biedny Sla-aash, tyle lat, kurwa, a teraz dopiero
kutasa znalazł! – Basista zatoczył się, cały czas się śmiejąc i po ścianie
osunął się na podłogę. Z oczu pociekły mu łzy i nie mógł złapać oddechu.
Wreszcie Izzy i Saul zrozumieli o co mu chodzi i ten pierwszy momentalnie zgiął
się wpół i wkrótce dołączył do blondyna, który teraz wił się już na podłodze
zanosząc histerycznym śmiechem. Lokaty mulat natomiast policzył w myślach do
(aż) trzech, zaciskając przy tym pięści. Zamknął oczy i postanowił poczekać, aż
koledzy skończą się śmiać, ale nie dał rady.
-ZAMKNĄĆ RYJE, KURWA MAĆ, BO MNIE ZARAZ SZLAG JASNY
TRAFI I NIE RĘCZĘ ZA SIBIE! – wykrzyczał. Zero reakcji. Chłopcy najwyraźniej
nie byli w stanie przestać. Slash pochylił się i za koszulkę podniósł
zapłakanego i niemożliwie rozczochranego Duffa po czym upuścił go w sam środek
reszty rozsypanego na podłodze szkła. Ten momentalnie przestał się śmiać.
-Ała! Ty debilu! Całe mi się to szkło w dupę
powbijało! A w plecy?! AŁAA!! CO TY, KURWA?! NIE MYŚLISZ?!... FUUUUJ!!! – Nagle
poderwał się z podłogi i wtedy gitarzysta zobaczył, że chłopak rzeczywiście
cały jest zakrwawiony i… Oj. Chyba Saul o czymś zapomniał...
- TY SKURWIELU! CO TO JEST DO KURWY NĘDZY?! – Ryczał
basista otrzepując tyłek maniakalnymi ruchami. – JA NA TYM LEŻAŁEM, KURWA!!
PRZEZ CIEBIE!! – machając rękami wyleciał z pokoju i zaczął wrzeszcząc
przeraźliwie dobijać się do drzwi łazienki, w której wciąż siedział Steven.
Tymczasem Izzy doszedł już do siebie i przyszło mu do głowy coś wyjątkowo
nieprzyjemnego.
-Ekhm... Slash...? – wyjąkał, wpatrując się w leżącego
na podłodze członka. – Powiedz mi, czy ty nie uważasz, że to może być... No
wiesz... Axla?
Hmmm... trochę się pospieszyłam z tym rozdziałem. Nie jestem pewna, czy jest wystarczająco dobry, ale to pozostawię wam do oceny. Chciałam w zasadzie tylko ogłosić, że nie ustalę konkretnego dnia pojawiania się nowych rozdziałów, ale mogę obiecać przynajmniej jeden w tygodniu. :)
Akcja rozwija się trochę wolno, ale to się jeszcze ureguluje... Nie martwcie się. :D
-Lise Lotte
^.^
OdpowiedzUsuńto z tym członkiem ... świetne..
czekam na ciąg dalsz...
Kocham to! xD
OdpowiedzUsuńM.
To z tym członkiem mnie rozwaliło :D
OdpowiedzUsuńZajebisty blog :) !
Świetne, świetne, świetne! Ahaha końcówka najlepsza! *.* Po prostu genialnie się czyta i nie ma szans się od tego oderwać ;*
OdpowiedzUsuńNo a ja właśnie po raz ósmy zaczynam czytać to właśnie opowiadanie i jak widać już jestem w drugim rozdziale, a mam już połowę swojego nowego :D
UsuńChuj Axla. Hmmm... kurwa, tu się odbywają lepsze imprezy, niż w akademikach. Budzisz się rano, a tu ucięty chuj. Budzisz się rano, a tu zarzygana i pewnie też zaspermiona kanapa. Budzisz się rano, a tu... Ech, nie mam weny. Ale Duff i padaczka ze śmiechu, bo Slash znalazł chuja? To wcale nie jest śmieszna, czy on się nie domyśla, co bidny Slash musiał przez te wszystkie lata przeżywać? Zaraz, a jeśli wcześniej Slash nie miał chuja, to znaczy ,że jest prawiczkiem? W takim razie co robili, gdy Axl przyłapał ich na zarzyganej kanapie? Może wpierdalali kradzione żelki? Może szukali tego nieszczęsnego chuja? Ale co chuj Slasha robił pod żyrandolem? Rany, no to się nam zagadek porobiło
OdpowiedzUsuńHahaha, dobra była ta akcja z kutasem xD
OdpowiedzUsuńOżeszkurwajapierdole! To jest po prostu wyjebane w kosmos!
OdpowiedzUsuńNo z tym kutasem, to już wgl jakaś masakra. Ryczę ze śmiechu, nie mogę się opanować, polecasz mi coś na tę dolegliwość? Ratunkuuuuu! ;'D
No i na pewno to członek Axla. Hahahahaha. Ten sobie siedzi w piwnicy, a na górze takie akcje. XD
Czytam dalej. :)