„TO KONIEC?!”
Czyżby nadchodził ten straszny moment, kiedy opowieść wymyka się spod kontroli i każe mi zabić jednego z głównych bohaterów? Oby nie! A co jeśli jednak tak? Kto by to był..? Od dawna obawiający się czegoś Axl? Zadufany w sobie Roger? Podejrzany Slash? Działający wszystkim na nerwy Izzy? Wiecznie milczący John? A może porządna Dorothy, albo troskliwy Duffy? A może jeszcze ktoś inny...?
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, ale żaden z nich dwóch
go nie usłyszał. Walka zdawała się zmierzać ku końcowi. Slash z butelką w
wyciągniętej maksymalnie w górę ręce, drugą ręką i jeszcze nogą, przytrzymywał
miotającego się dziko Axla, który z kolei próbował dosięgnąć jakiegokolwiek
przedmiotu, który pomógłby mu wygrać (aczkolwiek najbardziej odpowiadałaby mu
piła). Nic z tego. Już prawie pogodził się z przegraną, kiedy pukanie powtórzyło
się (a w zasadzie to już nie było pukanie, tylko rozpierdzielanie drzwi w
drzazgi) i Slash rzucił mu przestraszone spojrzenie. Zamilkli. Słysząc to, Izzy
uspokoił troszkę swoje chude ręce i nóżki.
- Chowaj, go, kurwa! No szybko, do tamtego kartonu! I tego też! Ja pierdole, teraz im się, kurwa, wizyt zachciało... – usłyszał przytłumiony, podenerwowany szept. Następnie nastąpiła troszkę głośniejsza, piękna, skrzekliwa wiązanka (Stradlin zrobił oburzoną minę), szuranie kartonem po podłodze, jakieś piski i jęki, dźwięk tłuczonego szkła, kolejny zestaw mało szlachetnych słów w wykonaniu Rose’a i wreszcie, dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Izzy nacisnął na klamkę popchnął drzwi, ale te znalazły opór w grubym, zardzewiałym łańcuchu rozciągniętym między nimi, a framugą. Widział więc teraz tylko wpatrujące się w niego gniewnie włosy Slash’a (a gdzieś pod nimi były pewnie wpatrujące się gniewnie oczy, ale tego nie widział). Trochę go zdziwiło, że mulat przesiaduje w pokoju wokalisty, kiedy ten podobno boi się nawet własnego cienia.
- Czego, kurwa? Axl nie będzie z tobą gadać, bo „się boi” ja pierdolę! Co za ciota... Nieważne. Co chcesz od nas, ciulu?
- Slash... mówiłem ci już, żebyś nie klnął przy mnie...
- Kurwa, skończ. Po to tu nie przylazłeś, bo by cie się nie chciało. Mów o co ci chodzi i wypierdalaj.
- Eehh... z wami to się nie da po prostu... Chciałem wam powiedzieć, żebyście byli TROSZKĘ ciszej, bo ja tam próbuję spać! Pół nocy wisiałem na telefonie, żeby załatwić coś w sprawie tych trupów, a wy widzę już zapomnieliście i się tu z kolegą Rose’em świetnie bawicie! – zza włosów Slasha dało się słyszeć pogardliwe prychnięcie. – A w ogóle to nie wiedziałem, że mieszkacie teraz razem – dodał kpiącym tonem Izzy. – I widzę, że bardzo pilnujecie swojej prywatności – wskazał na łańcuch. Hudson (nie zgadniecie!) wzruszył ramionami i zatrzasnął koledze drzwi przed nosem. Stradlin wpadł na sprytny pomysł. Odszedł głośno stąpając w stronę schodów, po czym zatrzymał się i po chwili wrócił na czworakach, uważając, by nie narobić hałasu, pod drzwi.
- Spokojnie, już poszedł... – mówił kojącym tonem Slash
- Dobra, dawaj tu Bobby’ego, ja go będę karmić!
- A weź spierdalaj. On jest mój i to ja go, kurwa, nakarmię!
- Twój?! No, kurwa! A kto się nimi opiekuje jak wychodzisz... – Więcej Izzy nie usłyszał, bo nagle poczuł tępy ból w tyle głowy i po chwili leżał bezwładnie na korytarzu.
- Nie będziesz mi tu, kurwa, Axla podsłuchiwać! – syknął wściekle Duff i zatoczył się na najbliższą ścianę.
- Chowaj, go, kurwa! No szybko, do tamtego kartonu! I tego też! Ja pierdole, teraz im się, kurwa, wizyt zachciało... – usłyszał przytłumiony, podenerwowany szept. Następnie nastąpiła troszkę głośniejsza, piękna, skrzekliwa wiązanka (Stradlin zrobił oburzoną minę), szuranie kartonem po podłodze, jakieś piski i jęki, dźwięk tłuczonego szkła, kolejny zestaw mało szlachetnych słów w wykonaniu Rose’a i wreszcie, dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Izzy nacisnął na klamkę popchnął drzwi, ale te znalazły opór w grubym, zardzewiałym łańcuchu rozciągniętym między nimi, a framugą. Widział więc teraz tylko wpatrujące się w niego gniewnie włosy Slash’a (a gdzieś pod nimi były pewnie wpatrujące się gniewnie oczy, ale tego nie widział). Trochę go zdziwiło, że mulat przesiaduje w pokoju wokalisty, kiedy ten podobno boi się nawet własnego cienia.
- Czego, kurwa? Axl nie będzie z tobą gadać, bo „się boi” ja pierdolę! Co za ciota... Nieważne. Co chcesz od nas, ciulu?
- Slash... mówiłem ci już, żebyś nie klnął przy mnie...
- Kurwa, skończ. Po to tu nie przylazłeś, bo by cie się nie chciało. Mów o co ci chodzi i wypierdalaj.
- Eehh... z wami to się nie da po prostu... Chciałem wam powiedzieć, żebyście byli TROSZKĘ ciszej, bo ja tam próbuję spać! Pół nocy wisiałem na telefonie, żeby załatwić coś w sprawie tych trupów, a wy widzę już zapomnieliście i się tu z kolegą Rose’em świetnie bawicie! – zza włosów Slasha dało się słyszeć pogardliwe prychnięcie. – A w ogóle to nie wiedziałem, że mieszkacie teraz razem – dodał kpiącym tonem Izzy. – I widzę, że bardzo pilnujecie swojej prywatności – wskazał na łańcuch. Hudson (nie zgadniecie!) wzruszył ramionami i zatrzasnął koledze drzwi przed nosem. Stradlin wpadł na sprytny pomysł. Odszedł głośno stąpając w stronę schodów, po czym zatrzymał się i po chwili wrócił na czworakach, uważając, by nie narobić hałasu, pod drzwi.
- Spokojnie, już poszedł... – mówił kojącym tonem Slash
- Dobra, dawaj tu Bobby’ego, ja go będę karmić!
- A weź spierdalaj. On jest mój i to ja go, kurwa, nakarmię!
- Twój?! No, kurwa! A kto się nimi opiekuje jak wychodzisz... – Więcej Izzy nie usłyszał, bo nagle poczuł tępy ból w tyle głowy i po chwili leżał bezwładnie na korytarzu.
- Nie będziesz mi tu, kurwa, Axla podsłuchiwać! – syknął wściekle Duff i zatoczył się na najbliższą ścianę.
***
-No wreszcie jesteś, KOCHANIE! – zaćwierkała Ellie, sprawdzając
kątem oka, czy wredna blondyna patrzy. – Co ty masz na sobie, Roggie?! –
chłopak się skrzywił słysząc to przesadne zdrobnienie. – Co oni ci tu dali? Przecież
ten kolor zupełnie ci nie pasuje! Boże, co to są za ludzie! Przepraszam,
naprawdę, co wyście mu dali?! Czy wy nie wiecie kim on jest?! To jest Roger
Taylor! Właśnie tak! TEN Roger Taylor! A wy mu daliście coś takiego do
ubrania?! – rozwrzeszczała się na dobre, więc biedy perkusista, celem
uniknięcia większej kompromitacji, złapał ją z całej siły za nadgarstek i
wyciągnął na siłę z komisariatu. Dziewczyna ciągle jeszcze wymachiwała pięścią
w stronę budynku, kiedy czekali na taksówkę. Dwadzieścia minut później, z
wyraźną ulgą, wysiedli z tego żółtego pudła i skierowali się w stronę domu
Rogera. Nagle usłyszeli głośny pisk i blondyna coś ciężkiego zwaliło z nóg.
Kiedy otworzył oczy, zobaczył nad sobą okrągłą, uśmiechniętą buzię w okularach.
- To ty, Rog?! Ha! Nie wiedziałam, że mieszkasz koło mojej siostry!
- Eee... ta dziewczyna to była twoja siostra?!
- Jak to BYŁA?! – Dorothy zamarła.
- Yyy... to długa historia... wbijaj do mnie, to wszystko Ci opowiem – dodał ponurym tonem. Udali się do mieszkania, zupełnie zapominając o Ellie, która stała teraz przed drzwiami zaciskając pięści i mrużąc oczy.
- W ogóle, to kopę lat, dziewczyno! – usłyszała jeszcze przez niedomknięte okno, po czym odwróciła się na pięcie i z rządzą zemsty wypisaną na twarzy, ruszyła przed siebie.
- To ty, Rog?! Ha! Nie wiedziałam, że mieszkasz koło mojej siostry!
- Eee... ta dziewczyna to była twoja siostra?!
- Jak to BYŁA?! – Dorothy zamarła.
- Yyy... to długa historia... wbijaj do mnie, to wszystko Ci opowiem – dodał ponurym tonem. Udali się do mieszkania, zupełnie zapominając o Ellie, która stała teraz przed drzwiami zaciskając pięści i mrużąc oczy.
- W ogóle, to kopę lat, dziewczyno! – usłyszała jeszcze przez niedomknięte okno, po czym odwróciła się na pięcie i z rządzą zemsty wypisaną na twarzy, ruszyła przed siebie.
***
Brian kończył układać wszystkie rzeczy na swoje miejsca.
Ciągle zastanawiał się, kto mógł włamać się do jego mieszkania (to było
włamanie, bez wątpienia, bo szyba w jednym z okien była rozbita w drobny mak) i
w jakim celu. Oprócz wielu rzadkich publikacji, starych manuskryptów i
rozmaitych białych kruków, nie posiadał nic szczególnie cennego, a wątpił, żeby
jakiś zwykły złodziejaszek połasił się na książkę. Obstawiał raczej, że ktoś
miał nadzieję znaleźć tu sejf z diamentami, czy coś w tym stylu. No, w końcu to
dom Briana May’a... Widocznie nic się jednak włamywaczowi nie spodobało, bo
wszystko się poznajdywało.
-Chwila, chwila! – gitarzysta podrapał się po głowie i raz jeszcze przejrzał po kolei wszystkie regały. Zaglądnął też pod kanapę i w inne miejsca, gdzie mogła się zawieruszyć ta chuda książeczka.
- Gdzieś tu musi być... – mamrotał Bri pod nosem, przetrząsając mieszkanie. W końcu usiadł zrezygnowany na łóżku i westchnął. Na co komu pierwsze wydanie „Alumnus”...?
-Chwila, chwila! – gitarzysta podrapał się po głowie i raz jeszcze przejrzał po kolei wszystkie regały. Zaglądnął też pod kanapę i w inne miejsca, gdzie mogła się zawieruszyć ta chuda książeczka.
- Gdzieś tu musi być... – mamrotał Bri pod nosem, przetrząsając mieszkanie. W końcu usiadł zrezygnowany na łóżku i westchnął. Na co komu pierwsze wydanie „Alumnus”...?
***
"Masz za swoje, masz za swoje, masz za swoje, masz za swoje, masz za swoje, masz za swoje!!!!!!" Przewijało się przez ciemnowłosy łeb. Siekiera raz po raz podnosiła się i opadała na zasłane łóżko. Ostrze splamiło się krwią....
Pragnę cię poinformować, że przybyłam tu z myślą "jadę ci wpierdolić!" :D
OdpowiedzUsuńJakie 'ociekanie zajebistością"?! Kto ci takich głupot naopowiadał i od kiedy chore psychicznie, maniakalnie kochające Slasha nastolatki w znoszonych trampkach, wiecznie rozbawione nie wiadomo czym z burymi oczami i trzema kilogramami za dużo są zajebiste się pytam?!
Poza tym... Czy Slash zabił palca, czy może Axla? A może to Izzy pomścił swój sromotny upadek na posadzkę, którego sprawcą był... Nieee! To ta laska od Rogera zabiła Dorothy! Wiedziałam, że jestem genialna! To tak, prawda?! ^^ Jestem mózgiem, jestem mózgiem! JESTEM! MÓZGIEM!
A może Axl i Slash hodują białe myszki? A może mają pieski? Albo kurczaki! Moja babcia kiedyś miała kurczaki w kartonie i świeciła na nie żarówką. To by się zgadzało, ale w takim razie pominęłaś żarówkę xD
Według mojej zajebistej teori spiskowej wynika iż "Coś", co do tej pory znane jest jako "PALEC" i pewnie tak pozostanie jest... Chuj wie czym to jest, ale na pewno to małe cUś chcleje z butli skisłe mleko czyli jakiś szczeniaczek (?) TAK.! Axl ma szczeniaczka, którego nazwał "PALEC". Slash się wkurwił, że niejaki Palec, jest karmiony mlekiem przez Rose'a i postanowił przechwycić zwierzątko, a wiewiórkę zadźgać siekierą xD (widzę to.! piękne....^^). Albo mają wiewiórkę o imieniu Palcó... "Palec", po prostu "Palec" jest od dzisiaj nieodmienny na rodzaj żeński (whatever). Pomylił Axl'a z danym zwierzątkiem i po nim ;D
OdpowiedzUsuńI oto cała, zaiście zajebista, pełna optymistycznej teorii, przepełniona burżuazją... Definicja ich egzystencji. ;D
Po przeczytaniu komentarzy stwierdzam, że nic bardziej genialnego nie wymyślę i daję sobie z tym spokój XD poczekam na następny rozdział, co tam. :3
OdpowiedzUsuńNo weźźź! Bawimy się! xD
UsuńJa tam jeszcze wnioskuję, że May znalazł owego zUego zbira, który zakosił mu książeczki (bądź też ich nie zakosił, łateva) i pomścił swe białe kruki za pomocą siekiery. Albo Ellie zadźgała Rogera z zazdrości (oby nie, bo moja egzystencja legnie w gruzach).
No teraz to się oburzyłam!
UsuńSugerujesz, że mogłabym zabić najprzystojniejszego perkusistę na świecie?!
Przecież na tym ucierpiałby cały świat!!
Kto zostałby jego następcą?! xD xD
Kurde, aż żałuję, że już wiem co się stało ;C
Też bym się pobawiła ;D
Rany, ten ostatni fragment mrozi krew w żyłach! Boże, myślałam, że się rozbeczę. Jak możesz być tak podła i rzucać podejzenia na Slasha?! Dobra, chyba jednak dobrze zrobiłam, zaczynając od nowa czytać Perfect Crime. O tym przerażającym fragmencie w ogóle nie pamiętałam! Matko, nie będę teraz spać w nocy... Ty, to potrafisz rozbudzić emocje w czytelniku! Zawsze, gdy odwiedzam twojego bloga, myślę sobie "oby dodała coś nowego!" . Często, niestety, muszę sięzwieźć. Wracam wtedy do poprzednich rozdziałów i znowu skręcam się ze śmiechu, albo tak jak teraz- ze strachu. Jesteś po prostu niesamowita!
OdpowiedzUsuń